czwartek, 30 sierpnia 2007

#17 The Bourne Identity reż.: Doug Liman, The Bourne Supremacy reż.:Paul Greengrass, The Bourne Ultimatum reż.:Paul Greengrass

No można powiedzieć, ze nastąpiła reaktywacja na moim blogu. Jakoś nie wiedzieć czemu postanowiłem zobaczyć trylogię o Bournie i teraz podzielę się z wami moimi odczuciami. Od razu uprzedzam, dla tych którzy mają w planach to zobaczyć, że mogę się pojawić jakieś spoilery fabuły więc uważać.

Cała trylogia zaczyna się w momencie gdy naszego głównego bohatera wyławiają rybacy nieprzytomnego z morza gdzieś niedaleko Francji chyba. Jest on postrzelony w plecy i posiada w udzie mały laserowy "breloczek", który wyświetla numer konta w banku w Szwajcarii chyba. Jest to pierwszy ślad, za którym podąża Bourne aby dowiedzieć się kim jest i kto mu to wszystko zrobił. Po drodze pozna piękną kobietę, zakocha się, potem ją straci i się zdenerwuje i wszystko wyjaśni ale do tego jeszcze daleko. Tak mniej więcej objawia się fabuła wszystkich trzech filmów i muszę powiedzieć, ze bardzo przyjemnie się to ogląda.

Fabuła jest naprawdę ciekawa w odróżnieniu do tego co napisałem powyżej. Co chwilkę następują niespodziewane zwroty akcji, pojawiają się nowe tropy i ślady, które nie łatwo sprawdzić, ale nasz bohater zawsze znajdzie jakiś sposób, jak to bywa w dobrych filmach szpiegowskich. Cała seria jest świetnie zrealizowana. Ciekawa gra aktorów i dobrze dobrani aktorzy do poszczególnych ról. Świetny szybki montaż w scenach pościgów, strzelanin i są one naprawdę widowiskowe i pomysłowe. Bardzo mi się podobały sceny walki w filmach. Wyglądają realnie, po kilku ciosach już wszyscy krwawią i wygląda to tak jak być powinno. W każdym filmie jest odpowiednio wyważona proporcja akcji, a zbierania poszlak i dowodów. W sam raz aby nie było cały czas pościgów i walk, a równocześnie, aby się nie nudzić.

Serię naprawdę warto zobaczyć i jest to kawał dobrego kina szpiegowskiego, które można śmiało polecić każdemu kinomanowi w ramach dobrej rozrywki na poziomie.

poniedziałek, 13 sierpnia 2007

#16 dwa w jednym

Na początek film "A Battle Of Wits" w reżyserii Jacob Cheung. Jest to jakaś Chińska super produkcja, której akcja dzieje się jakoś 370 lat p.n.e. Jesteśmy w mieście Liang z 4000 ludzi na które naciera 100.000 armia narodu Zhao. Naszą jedyna nadzieją jest Ge Li' wywodzący się z plemienia Mo-Tsu. Specjalista od taktyki i zadań specjalnych.
Film ogląda się całkiem przyjemnie, ciekawa fabuła z wieloma zwrotami, fajne sceny walki i takie tam. Główni bohaterowie nie są jednowymiarowi przez co wszystko jest znacznie ciekawsze. Bardzo dobrze jest pokazane co władza może zrobić z ludźmi, jak są obłudni i dążą do celu po trupach W brew oczekiwaniom film nie kończy się happy endem, czym bardzo mile mnie zaskoczył. Całkiem przyjemny film na spokojny wieczór z czymś dobrym.

Druga rzecz to seria komiksowa "Ultimate Fantastic Four" scenariusz Brian Michael Bendis i Mark Millar, rysunki: Adam Kubert, natomiast od numeru 7-12 (na razie bo seria wychodzi cały czas) scenariusz pisze Warren Ellis, rysunki: Stuart Immonen.
Połknąłem dziś całe dwanaście numerów na raz. Co prawda czyta się to szybko ale zazwyczaj nie zdarz mi się aby mnie coś tak wciągnęło. Historia przedstawiona w tej serii opowiada nam powstanie Fantascic Four od samego początku. Jak doszło do tego że się zmutowali, pierwsze walki i poznawanie nowych zdolności. Pojawia się pierwszy zaprzysiężony wróg numer jeden i takie tam przygody. Było to w sumie moje pierwsze jakieś poważniejsze spotkanie z tą super grupą i muszę powiedzieć że podobało mi się i to bardzo. Czysta rozrywka i tyle.
Pod względem rysunków cała seria przedstawia się typowo jak w seriach dla nastolatków. Wszystko ładne, kolorowe i przyjemne dla oka. Jednak mi bardziej przypadły do gustu rysunki pana Stuart Immonen. Przypominają mi one rysunki John Romita Jr. z "Daredevil: The Man Without Fear", gdzie to porównanie jest jak najbardziej komplementem.

ps. Jest taka gierka na PS3 i Xbox'a co się zwie "Darkness" na podstawie komiksu o tym samym tytule. Dla dorosłych, ponura, krwawa i ponoć bardzo dobra, a pisze o niej z powodu pewnej ciekawostki. Mianowicie jak wynika z fabuły gramy gangsterem, którego opętało tytułowe darkness i właśnie to jego mroczne wcielenie dubbinguje w grze nie kto inny jak Mike Patton. No nic znam kilka osób, które tylko z tego powodu z chęcią zakupiłoby jedną z konsolek.

czwartek, 9 sierpnia 2007

#15 Zítra to roztočíme, drahoušku...! reż.:Petr Schulhoff, scen.:Petr Schulhoff

W sumie już wczoraj postanowiłem sobie poprawić humor i zobaczyłem starą, bo z 1976 roku, komedię i to w dodatku produkcji, jeszcze wtedy, Czechosłowackiej. Po raz kolejny muszę się przyznać, że jednak kinematografia od naszych południowych sąsiadów należy do moich ulubionych.

Film opowiada historię dwóch rodzin, Bartácków i Novaków, mieszkających po sąsiedzku i robiących sobie ciągle na złość. Taka proza codziennego życia dla tych wszystkich co mieszkają w blokach albo w kamienicach. Całe ich życie obraca się wokół uprzykrzania życia drugiemu. Czasem poprzez kupno fałszywej pralki. Innym razem poprzez fikcyjną sprzedaż ukochanego auta. Nasi bohaterowie mają naprawdę szeroki wachlarz możliwości, co ogląda się niezwykle przyjemnie. W pewnym momencie nawet dochodzi do pogodzenia zwaśnionych rodzin i rozejmu. Niestety wtedy następuje największa tragedia, życie staje się nieciekawe, szare i nudne. Na szczęście rozejm nie trwa długo i szybko wszystko wraca do normy.

Jak to zwykle bywa w filmach czechosłowackich, teraz również Czeskich i Słowackich, twórcy opowiadają swą historię z niezwykłym dystansem i bardzo specyficznym humorem co ja naprawdę uwielbiam. Bardzo mi odpowiada ten sposób narracji. Zawsze mi tego brakowało w polskim kinie, bo niestety my to tylko umartwiać się potrafimy. Jak dla mnie film świetny i polecam każdemu, chodź jestem świadom tego że pewnie nikt go nie zobaczy bo kiepsko osiągalny i napisów brak więc tylko dla tych co znają język.

niedziela, 5 sierpnia 2007

#14 Simpsonowie - wersja kinowa, reż.:David Silverman, scen.: Mike Scully, Matt Groening, James L. Brooks, et alii

Wczoraj, muszę przyznać że z lekką obawą, wybrałem się do kina na wersję kinową mojej ulubionej kreskówki. Przed seansem przeczytałem kilka recenzji, trailery widziałem już dawno i musiałem sam sprawdzić jak to w końcu jest z tym filmem.


Moje wszelkie wątpliwości zostały szybko rozwiane bo film jest świetny. Historia skupia się jak zawsze na tytułowej rodzince i jak już to działo się wiele razy, Homer - ojciec rodziny, przez swoją głupotę i samolubstwo spowodował całkowitą izolację Springfild od reszty kraju. Całe miasto oczywiście postanowiło wymierzyć samo sprawiedliwość winowajcy i nasi bohaterowie ratują się ucieczką. Jest to początek niesamowitej podróży i bardzo wielu śmiesznych sytuacji. Nasza żółta rodzinka min odwiedza Alaskę, jest ścigana przez rządowe organizacje, zostaje wystawiona na wielką próbę miłość Marge i Homera i wiele innych sytuacji, które można wymieniać jeszcze długo.


Wersja kinowa to tak naprawdę dłuższy odcinek i jak dla mnie to świetny pomysł. Jest przepełniony wspaniałym humorem, aktualnymi komentarzami do naszego świata i tak samo jak serial nie pozwala nawet na chwilkę się nudzić. Spotkamy tu wszystkich starych znajomych takich jak klowna Crustego, pana Flendersa, Mr Burns i całą resztę. Najbardziej urzekły mnie dwie sceny w filmie. Pierwsza to wyznanie komiksiarza 10 min przed śmiercią i druga w trakcie końcowych napisów dotycząca kwestii seppuku i Mr Burns. Naprawdę polecam to i jeszcze wiele innych smaczków jakie można znaleźć podczas projekcji.


Ja się ubawiłem świetnie, nic a nic nie zawiodłem i twórcy przez cały film trzymają naprawdę wysoki poziom. Jest to naprawdę dobra rozrywka i można ja polecić każdemu, nie tylko fanom serialu. W pełni zasługuje na 5/6, nie zobaczyć to wstyd.