czwartek, 25 września 2008

#67 dla Ciebie...

Dziewiętnaście miesięcy temu wybrałem się z moim kumplem Dzabą na piwo. Niby taki standardowy wieczór, a jednak niezupełnie.
- Fajnie, rozpuszcza włosy jak wchodzi do knajpy.
- Pierwsze myśli:
jej - "fajnego ma kumpla (i nie było to o mnie)
ja - "jezu co za dramat z tymi królikami"
Trochę więcej alkoholu we krwi i zaczynamy rozmawiać. Na początku leniwie ale się rozkręca. Potem ona przyznaje się że lubi komiksy (wykazuje się wiedzą i znajomością tematu) i kupiła mnie.
Odprowadzenie do domu, pierwsze objęcia, pocałunki.
Kilka dni później śniadanie z dostawą do domu, kakao w termosie i kanapka.
Pierwsze wspólne wyjścia.
Pierwsze uniesienia, namiętności.
Wspólne bimbry, noce i zabawy.
Wypad na kopiec.
Okres pełen szczęśliwości, beztroski i zabawy.
Nadchodzą wakacje, jej praca, zmęczenie, oddalanie się, chęć rozstania.
Zwątpienia, ułożenie się z wszystkim i powolne wychodzenie na prostą.
Pierwsze "kocham Cię..." i łzy.
Potem znowu powolna droga ku dobremu.
Poznawanie się lepiej, zżywanie się, wspólne plany i wyjazdy.
Czasem kłótnie, żale, rozwiązania natychmiastowe.
Wspólne poprawy humoru, McDonalds.
Odkrywanie imprezowych weekendów na "nowo"
Teraz pełne zaufanie, troska, wsparcie i chęć wspólnego życia.
Tak już 19 miesięcy i 23 dni. W sumie nie dużo, a zarazem tak wiele.



wtorek, 23 września 2008

#66 Moja magisterka

Piotrek jest głupi i w swojej pracy zamieszcza wykres naszego życia seksualnego

poniedziałek, 22 września 2008

#65 potrzeba

Jakoś zaniedbałem pisanie to się poprawiam. W zeszłą sobotę tyłem w pracy w Poznaniu. Tak, ja tak mam że już nie wystarcza mi praca w Krakowie od poniedziałku do piątku i jeżdżę sobie jeszcze w weekendy (hahaha). Pracowałem jako obsługa na pikniku dla pracowników MAN'a i było całkiem ok. Dokładnie zajmowałem się "najbardziej obleganą" konkurencją, czyli rzutem podkową. Jakoś nikt się nie kwapił więc miałem wolne.
W między czasie rozpocząłem pracować dla Multibanku i jak na razie średnio się czuję w tej roli. Sprzedaję ludziom karty kredytowe, zakładam konta i pomagam w wyborze odpowiedniego kredytu i jakoś tak leci. Tak średnio się widzę w tej roli, ale jakoś z każdym dniem przyzwyczajam się bardziej.

Z nowinek filmowych to mogę polecić Ironman'a bo nie boli jak się ogląda i jest ok. Troszkę więcej akcji mogłoby być, bo w końcu to ekranizacja rozrywkowego komiksu, ale i tak jest dobrze. Za to Hulk i Hellboy'a to odradzam bardzo mocno, co w przypadku tego drugiego filmu mnie niezmiernie smuci. Koszmarek o zielonym wielkoludzie jest nielogiczny, nudny i ogólnie nie wart aby mu poświęcić czas. Aż się dziwię że Edward Norton w tym grał i jeszcze napisał scenariusz. Co do piekielnego chłopca to jakiś taki mocno nie komiksowy wyszedł. Brakuje nazistów, mitów i Rasputina, o innych smaczkach w tych klimatach nie wspominając. Hellboy to cham i gbur, a w komiksie taki przecież nie jest. Nawet wizualna strona filmu nie jest w stanie go bronić, bo tak w sumie to tylko kilka scen jest świetnych. Zawiodłem się i to bardzo.

ps. Jakby się komuś nudziło to polecam tą stronę: http://whatthemovie.de/beta/ja na razie mam 259 zgadniętych filmów, ale nie często tam siedzę.

wtorek, 9 września 2008

#64 facet MaGazynieRki

No i stało się, moja kobietka obroniła się dziś!! Co tu dużo pisać? Jestem z niej dumny jak cholera i Tyle, bo jest z czego. Wiem ile ją to kosztowało i w pełni zasłużyła na piątkę!!!
Kurcze kolejny znak i motywacja dla mnie, że najwyższa pora też na mnie.

poniedziałek, 8 września 2008

#63 samokrytyka

W sobotę wraz z Moniką napisaliśmy w końcu mój plan magisterki. Całkiem szczegółowy i takie tam pierdoły. Byłem wtedy jakiś taki podekscytowany i pełen nadziei. Miałem jakiś taki zapał i w ogóle. Niestety na tym się skończyło. Od soboty nie zrobiłem z tym nic. Z żalem muszę powiedzieć że jestem strasznym leniem. Jak czegoś z sobą nie zrobię to źle się to skończy, bo to przecież regresja. Tyle mam planów i pomysłów a nic z nimi nie robię, jestem żałosny.
Tak z innej beczki to mam to samo co autor tego bloga, który z kolei pod wpływem tego wpisu, przypomniał mi jak naprawdę ma wyglądać blog. Widząc też ostatnio o czym piszę najczęściej, doszedłem do wniosku, że teraz będzie więcej codzienności. No i znowu z dupy wpis (sasasasa).

środa, 3 września 2008

#62 niecodzienna codzienność

Spotkałem się wczoraj z dawną znajomą i ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu było miło. Zdziwienie moje jest tym spowodowane, że jest to znajoma z kategorii już nigdy więcej. Narobiliśmy sobie kiedyś nawzajem dużo świństw i nie rozmawialiśmy z sobą jakoś z pięć lat. Nie dawno odnowiliśmy znajomość i postanowiliśmy wybrać się na piwo. Skończyło się to ostrym clubbingiem i dużą ilością alkoholu. Trochę powspominaliśmy dawne czasy, poplotkowaliśmy o głupotach i jakoś tak wszystko bez pretensji do kogokolwiek i o cokolwiek. Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony. Pomimo wielu obaw, całkowicie niepotrzebnych, wyszło świetnie i było bardzo wesoło. Znowu jakiś ostatni podryg życia studenckiego. Jakoś mi z tym ostatnio wychodzi i wypadałoby to jeszcze powtórzyć. Jakiś taki dupiaty ten wpis mi wyszedł ale co zrobić, głowa mnie boli po wczorajszym.

wtorek, 2 września 2008

#61 Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka reż. Rob Cohen, scen. Miles Millar i Alfred Gough

Ten wpis będzie krótki, bo nie ma się co rozwodzić nad tym wybitnym dziełem. Chciałem coś głupiego i lekkiego i dostałem to w nadmiarze. O ile pierwsza mumia była nawet fajna to ta jest straszna. Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa. W niektórych momentach szwankuje, mówiąc o aktorach, że są drewniani i bez wyrazu obdarzamy ich wielkim komplementem. Nad kretyńskimi dialogami nie ma się nawet co rozwodzić, żenada i chyba jakiś pierwszoklasista je pisał. Akcja filmu dzieje się w Chinach, dzięki czemu zawitamy też odwiedzić Himalaje, w których główni bohaterowie chodzą z gołymi głowami i odpiętymi do połowy kurtkami, tam w końcu jest ciepło. Z większych atrakcji jakie zapewnia film to na pewno trzeba wspomnieć o Yeti (tak na prawdę są trzej), wskrzeszaniu armii nieumarłych, smoku, fontannie nieśmiertelności i na pewno jeszcze o czymś zapomniałem. Według mnie to najgorszy film tego lata i naprawdę radzę go omijać szerokim łukiem, no chyba że się znieczulicie przed seansem, albo będziecie to oglądać w dobrym towarzystwie z morzem ironii to może będzie ok.