poniedziałek, 27 października 2008

#70 dzień z przygodami

Byłem dziś u klienta na końcu świata (już za przepaścią gdzie statki wpadają) i tak mnie naszło na przemyślenia. Klient ma siedzibę swojej firmy już poza strefą Krakowa. Dojeżdżam autobusem do ostatniego przystanka jaki mi pasuje i wychodzi na to że resztę drogi muszę pociągnąć z buta. No to daję dwupasmówką z jednej strony i niespodzianka, kończy się chodnik. Więc przechodzę na drugą stronę, idę kawałek i znowu kończy się chodnik. Patrzę na przeciwną stronę z powrotem i niespodzianka, tam chodnika też nie ma. Okazało się, że muszę przejść tunelem pod dwupasmówką na drugą stronę. Tam oczywiście chodnik jest ale ostro odchodzący od mojej wyznaczonej trasy. W między czasie widzę jakiś autobus jak przejeżdża i nawet bus ale skąd i gdzie to ja nie mam pojęcia. Więc drałuję z buta dalej. W końcu dotarłem i to tylko z dwu minutowym opóźnieniem, więc całkiem w normie. Dobre przynajmniej to że wizyta się udała i było warto. Droga powrotna taka sama i cały czas dziękowałem, że mam playera z sobą bo bym już całkiem zwariował. Tak sobie w czasie spaceru doszedłem do wniosku, że fajnie jak takie dwupasmówki budują, ale jak jesteś autem! Jak go nie masz to jesteś w głębokiej d...

Jak już dotarłem do jakiejś cywilizacji to staję na przystanku, przyjeżdża tramwaj i widzę że jedzie na moją ulicę więc wsiadam. W pewnym momencie, kiedy tramwaj powinien zjeżdżać już w moją stronę, zatrzymał się, kierowca coś powiedział i polazł z powrotem do swojej kabiny. Nie zrozumiałem co mówił, ale jak jedzie do mnie to spoko. Pomyślałem że może jakąś inną drogą i tyle. No i pojechałem przez pół Krakowa, w końcu wysiadłem wściekły gdzieś w okolicach domu i znowu z buta.

Na mojej drodze stał jeszcze jeden punkt, czyli sklep i drobne zakupy. Wchodzę, szybko biorę co mi potrzebne i podchodzę do kasy. W tym momencie coś zaczyna warczeć i sapać za mną z domieszką takiego dźwięku jakby chciał kaszlnąć, ale nie potrafił. Obracam się patrzę i oczy przecieram. Stoi za mną jakieś babsko (bo płeć przeciwna dzieli się na kobiety i baby), tak na oko około 100 kg żywej wagi, wąs pod nosem i trzy purchawki na policzku. Stoi koło mnie w odległości łokcia i jęczy jakby skonać zaraz miała, to się odsuwam troszkę, a ta dalej do mnie. Zaczynam się bać i zastanawiać, że może jej w oko wpadłem i temu się tak przesuwa. Ja już w sumie nie mam gdzie uciec, jednak na szczęście przyszła moja kolej do płacenia, więc szybko w mig i ucieczka. Wszystko skończyło się dobrze i bez ofiar, na szczęście.

sobota, 25 października 2008

#69 Anathema


Jakoś od samego początku coś szło nie tak z tym koncertem i chyba niestety tak zostało do końca. Najpierw nigdzie nie mogłem kupić biletów. W jeden dzień poszedłem do Empika to mieli awarię. Następnego dnia poszedłem do Music Cornera i też mieli awarię. Jednak w tym drugim sklepie polecili mi jeszcze jakiś inny. Zachodzę, pytam a oni mi mówią że to jakaś inna agencja organizuje i że nie mają takich biletów. W zaistniałej sytuacji poszedłem po rozum do głowy i zamówiłem przez internet. Myślałem że wszystkie problemy mam z głowy a to był dopiero początek.


Na trzy dni przed koncertem Moja ukochana oznajmiła mi że nie idzie na koncert i ma kupca na swój bilet. Troszeczkę się zdenerwowałem, ponieważ przypuszczałem jakie są powody jej decyzji. Pokłóciliśmy się całkiem ładnie i po krótkim czasie okazało się że nie idzie na koncert z powodów rodzinnych. Niestety ja już nakrzyczałem, wyszedłem na potwora, a Ona niestety tylko źle zaczęła naszą rozmowę na ten temat. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, oboje zrobiliśmy źle i wróciliśmy do punktu wyjścia. W końcu udało się nam obojgu dotrzeć i tu znowu taki niesmak powstał w związku z koncertem.

Na Anathemie byłem tym razem już po raz trzeci i muszę przyznać, że raczej średnio mi się podobało. Panowie delikatnie mówiąc byli z sobą nie zgrani. Wokalista śpiewał tak że nie dało się go zrozumieć i jeszcze do tego z manierą gwiazdora i rozpiętą koszulą do pępka. Stojąc w tłumie czułem się jakbym wrócił do pierwszej klasy liceum z powodu ludzi tam zebranych. Nawet zaczęliśmy z Moniką liczyć dziewczyny w klasycznym mrocznym stroju nastolatek, czyli czarne spodnie materiałowe jakby takie elegancki i czarna bluzeczka na ramiączkach. Naliczyliśmy dużo +1, bo się myliliśmy często. Kapela grała raczej stare kawałki ze świetnie dobranym repertuarem i to mają na plus. Dużo ciężkiego grania było i nawet jakoś tak nie smucili, chociaż to akurat w nich lubię. Dobre było jeszcze to że koncert rozpoczął się punktualnie, co akurat na takich imprezach jest rzadkością. Miałem jeszcze wielką nadzieję że przyjadą z Lee, która się udziela na wokalu w co po nie których kawałkach ale niestety się nie udało. Ogólnie koncert taki średni był, ale można się było poprzytulać i pośmiać więc jakoś to poszło. Dla Ciekawych poniżej setlista koncertu:
Deep
Closer
Far Away
Angels Walk Among Us
A Simple Mistake
Anyone, Anywhere
Empty
Judgement
Panic
Shroud of False
Lost Control
Regret
Hope
Temporary Peace
Flying
Are You There?
One Last Goodbye
Angelica
A Dying Wish
Sleepless
Hindsight
Fragile Dreams

wtorek, 14 października 2008

#68Tesa

Wybrałem się w niedzielę z kumpelą Behaind na koncert do kawiarni naukowej na koncert sludge, post-rockowej kapeli Tesa. Zanim sam koncert nastał mieliśmy niezły ubaw z samego miejsca, bo ja w sumie całkiem nie lubię tej knajpy. Po pierwsze zawsze jest w niej zimno i nędznie wygląda. Po drugie tam jest tak alternatywnie że aż w tyłku szczypie i głównie z tego powodu się śmialiśmy. Nabijałem się z Behaind że pali malboro i chciałem ją podkapować że słucha kapeli ze spiraconych mp3. Jednak po koncercie kupiła sobie jedną płytkę więc szacun.


Co można powiedzieć o chłopakach z Tesa? Na pewno to że są niezwykle utalentowani, ich koncert to niesamowita siła energii, hałasu w którym jest piękna harmonia i bardzo miła atmosfera. Muzycznie panowie z Łotwy oscylują wokół takich kapel jak Isis, Pelican, Neurosis czy Cult of Luna i powiem szczerze, że według mnie mogliby zagrać na tej samej scenie bez żadnych kompleksów. Przy pomocy niezwykłej siły, pasji i hałasu zespół zaprezentował nam piękne gitarowe granie. Słyszałem ich na koncercie pierwszy raz i myślałem że mają kilka długich i bardzo rozbudowanych kawałków. Jednak w domu słuchając ich płyt okazało się że to jest kilkanaście krótkich świetnie pasujących do siebie kompozycji. Wszystko to jest niezwykle spójne z sobą i ma się silne wrażenie że jest to jedna wielka świetnie przemyślana całość. Bardzo mi się jeszcze podoba że prawie w ogóle nie ma wokali, a gdy już się pojawiają to w sumie idealnie zgrywają się z muzyką. Naprawdę gorąco polecam zapoznać się z dokonaniami Łotewskiej kapeli Tesa!

Ktoś kiedyś powiedział, ze pisać o muzyce to jak śpiewać o architekturze i ja się z tym zgadzam. Jednak dziś postanowiłem spróbować i mam nadzieję że jakoś to wyszło.