czwartek, 26 stycznia 2012

#130 Bouncer scen. Alejandro Jodorowsky rys. François Boucq

Alejandro Jodorowski przyzwyczaił mnie już do tego, że w swoich opowieściach pod pretekstem snucia jakiejś historii głównie analizuje okrucieństwo i zło jakie potrafią serwować sobie ludzie nawzajem z różnych powodów. Równocześnie nie odmawiając sobie prawa do epatowania tym wszystkim.  Ten komiks pogłębił tylko moją małą teorię, a przy okazji pokazał jak świetnie scenarzysta rozumie zasady na jakich działa gatunek zwany westernem. Bouncer to klasyczna opowieść o poganiaczach bydła. Poznajemy historię trzech braci od ich narodzenia, wspólnego dojrzewania i pierwszych przestępstw, przez wielką kłótnię, która rozdzieliła ich na wiele lat i doprowadziła do smutnego finału.  Chodź spędzili swe życia w dużej mierze osobno, to cały czas przeplatały się ich losy i nawet jeśli nie wiedzieli o tym, to cały czas oddziaływali na swe życia.



Sam komiks to opowieść bardzo złożona i dobrze przemyślana. Od pierwszej strony widać, że wszystko tutaj jest na swoim miejscu praktycznie nie ma żadnego zbędnego kadru. Postacie, które są na początku epizodyczne i wydają się tylko mało istotnym tłem, w późniejszej części komiksu okazują się ważnymi  dla fabuły. Wszystko się z sobą łączy w sensowny sposób. Jest to również bardzo ponura i smutna historia, w której nawet jeśli już pojawiają się pozytywne akcenty, to tylko po to, aby zakończyć się w przerażający sposób. Jak to chyba zawsze u Jodorowskiego, tak i tutaj mamy kontakt z morderstwami, zdradami, ludobójstwem, matka głównych bohaterów jest prostytutką, skąpstwem, mordującymi się nawzajem rodzinami i wieloma innymi okropieństwami tego świata.


Mnie najbardziej spodobała się cała konstrukcja fabuły. Historia jest zawarta w pięciu numerach i rozpoczyna się jako typowa opowieść o zemście. Poznajemy młodego chłopaka, któremu zbuntowani żołnierze konfederatów po przegranej wojnie zabijają rodziców. Naszemu głównemu bohaterowi cudem udaje się uciec od śmierci. Następnie odnajduje swojego wuja,  tytułowego Bouncera będącego wykidajłom w podrzędnym saloonie. W tym momencie byłem pewien, że do samego końca komiksu fabuła będzie opowiadać drogę do zrealizowania zemsty. Jakże klasycznego tematu w westernach. Jednak wielkim zaskoczeniem dla mnie okazał się fakt, że czyn ten został już zrealizowany pod koniec drugiego tomu historii. Cała historia zapomina o naszym młodzieńcu, a głównym bohaterem opowieści zostaje Bouncer. Dzięki temu zabiegowi śledzimy losy bohatera nieszczęśliwego, wiecznie prześladowanego z powodu swego kalectwa i walczącego z wszelkimi przeciwnościami losu, które bardzo licznie dostarczało mu życie.


Co do warstwy graficznej, trzeba przyznać, że dobrze oddaje klimat komiksu. Bardzo realistyczna kreska, utrzymana w raczej pastelowej palecie świetnie oddająca piaskowe i raczej pozbawione zieleni krajobrazy amerykańskiej prerii. François Boucq dobrze wyczuł pesymistyczny klimat całej opowieści i przelał to uczucie na swe ilustracje. Jednak to jak dobrze tym dwóm twórcom współpracuje się razem można też zaobserwować przy innej ich pracy, a mianowicie "Księżycowa Gęba" również wydanej w naszym kraju.


Co do wydania, to jak zwykle jest to świetna robota, do czego Egmont już zdążył przyzwyczaić swoich czytelników serią Plansze Europy. Wszystkie pięć tomów zebrane w twardej oprawie na kredowym (chyba, w każdym bądź razie na gładkim) papierze, ze świetnymi kolorami. Co prawda cena poraża jak na wydanie za jednym zamacham, ale w przeliczeniu na ilość albumów w środku to wcale nie jest tak drogo. Brakuje tylko może jakiś dodatków w tomie, ale widać nie można mieć wszystkiego.


Dla mnie Bouncer to dobrze zrealizowany western z  ciekawą opowieścią, świetnymi wielowymiarowymi bohaterami, który jest świetnie przemyślany i opowiedziany od początku do końca. Gdybym był fanem westernu postawiłbym go obok klasyki gatunku na półce i dołączyłby do moich ulubionych dzieł. Niestety nie jestem i dlatego dla mnie jest to po prostu dobry komiks. Chodź muszę zauważyć, że przeczytałem go już tydzień temu, a on nadal siedzi w mojej głowie, co często się nie zdarza. Może przyjdzie jeszcze czas kiedy będę musiał zrewidować swoje zdanie na temat tego dzieła.