niedziela, 29 września 2013

#253 cotygodniowa zeszytówka #74

P00001X-Men v.4 #5, Marvel

scenariusz: Brian Wood, rysunki: David López

Jean Grey wraz z Cyclopen kontynuują swą ucieczkę przed grupą pościgową złożoną z mutantów z trzech linii czasowych. Mocno odwróciły się role i trochę dziwnie się na to patrzy. Mutanci wykorzystują wszelkie dostępne środki, aby polować na swoich. Zawsze walczyli z nietolerancją wobec przedstawicieli homo superior i pomagali tym którzy znajdowali się w potrzebie, a teraz sami urządzili sobie polowanie na przedstawicieli swojego i tak już mocno przetrzebionego gatunku. Jakby tego było mało, starają się to pięknie tłumaczyć większym dobrem i chęcią niesienia pomocy. Bardzo ciekawe posunięcie scenarzysty, wnoszące trochę kontrowersji do opowieści, ale niestety już widać, że nie będzie to trwało zbyt długo. Całość zakończona chyba jedynym możliwym, przez co przewidywalnym finałem. Jednak całościowo należałoby ocenić ten numer jako bardzo w porządku. Akcji jest w sam raz i w dodatku dość dwuznaczna. Ciekawie poprowadzone wątki postaci, pogłębienie relacji między nimi z czego może wyniknąć coś ciekawego i tego bym sobie życzył.


Deadpool v4 010Deadpool #10, Marvel


scenariusz: Gerry Duggan oraz Brian Posehn, rysunki: Mike Hawthorn

Deadpool wykonuje nadal zlecenie dla Vetisa i odbiera dusze ludziom, którzy kiedyś sprzedali je demonowi. Zadanie to zaprowadziło naszego bohatera na Manhattan, gdzie krzyżują się jego drogi ze Spider - Manem, drugim największym kawalarzem w świecie komiksów. Panowie zaczynają walkę między sobą na dowcipy i nawet czasem Widowi uda się powiedzieć coś zabawnego. Całkiem dobra jest scena w której Deadpool naśmiewa się z przeciwników człowieka pająka i zastanawia się, który z nich jest najbardziej niedorzeczny. Jednak mam wrażenie jakby scenarzystom nie do końca udało się wykorzystać potencjał tego spotkania. Chcieli osiągnąć sporo, a wyszło niestety jak zawsze. Za to ciekawsza wydaje mi się bardzo krótka scena z kolejką do piekła z wieloma ciekawymi trupami w niej. Sprawiało mi frajdę obserwowanie tych wszystkich efektów przeróżnych śmierci i domyślanie się w jaki sposób mogły powstać. Moje dziesiąte spotkanie z tą postacią w ogólnym rozrachunku wypada jednak dość średnio. Bywały już znacznie lepsze opowieści i mam nadzieję na powrót tego poziomu.


Guardians of the Galaxy v3 002Guardians of the Galaxy #2, Marvel


scenariusz: Brian Michael Bendis, rysunki: Steve McNiven oraz Sara Pichelli

Spodobała mi się ta seria z powodu jej kosmicznego klimatu, laserów, wielu ciekawych ras i temu podobnych, a tu  jak na złość już w drugim numerze akcja przenosi się na Ziemię do Londynu. Jednak mimo wszystko nadal jestem zadowolony. Cały zeszyt to w sumie jedna wielka akcja i walka piątki obrońców galaktyki wraz z Ironmanen walczy przeciw jakimś zielonym ludkom. Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, to bawiłem się dobrze. W ramach oddechu od akcji, wyjaśnione zostało dlaczego w ogóle niebieska planeta została zaatakowana i to jest chyba najlepszy fragment tego komiksu. Wielcy galaktyki spotkali się gdzieś w najdalszym zakątku kosmosu na obradach i wspólnie doszli do zaskakujących wniosków w oparciu o wiele wydarzeń jakie miały miejsce na Ziemi - 616. Seria ta to jak na razie całkiem lekka i przyjemna rozrywka na którą mam ochotę. Dodatkowo patrząc na zakończenie tego numeru, to spodziewam się iż cała akcja przeniesie się znowu w kosmos, a dokładnie to ostatnio sprawia mi najwięcej radości.


czwartek, 26 września 2013

#252 Syklus, scen: Martin Ernstsen, rys. Kilian Eng

Na początku sierpnia wybrałem się na całkiem ciekawą inicjatywę jaką bez wątpienia był KOMIKSMIX - kiermasz komiksów w galerii Zderzak w Krakowie przy ulicy Floriańskiej. Na miejscu pojawiło się sporo przedstawicieli dzięki czemu miałem okazję przejrzeć ofertę wielu polskich wydawnictw. Szperając tak niemrawo, trafiłem na stoisku Centrali na pozycję, którą już dawno temu sobie upatrzyłem. Mianowicie znajdował się tam niemy komiks Syklus, który bardzo szybko dołączył do mej skromnej kolekcji.


Komiks ten opowiada historię Ziemi i jej mieszkańców. Wszystko zaczyna się dość standardowo. Czytelnik widzi ludzi spędzających swój czas na wystawie w muzeum poświęconej dinozaurom oraz gdzieś tam w tle sporych rozmiarów kometę zmierzającą w kierunku naszej planety. Chwilę później dochodzi do zderzenia i całe życie na niebieskiej planecie zamiera. Mija wiele czasu, znów przemieszczają się kontynenty i powstaje nowe życie. Niby wszystko to samo i zgodnie z teorią ewolucji. Jednak tym razem wszystko idzie trochę innym torem bowiem to dinozaury ewoluują i stają się dominującymi mieszkańcami planety. Dzięki temu czytelnik ma możliwość obserwować ich podczas normalnego codziennego życia. Jak się rozwijają, pracują ale też i relaksują na plaży lub w muzeum na wystawie poświęconej ludziom.


[gallery type="square" ids="2307,2308,2309,2310"]

Twórcom bez słowa udało się opowiedzieć ciekawą i piękną opowieść, w której wszystko zatacza koło. Dokładnie jak w prawdziwym życiu. Napisałem piękną, ponieważ całość została wspaniale zilustrowana przez Szweckiego ilustratora Kiliana Eng. Syklus jest jego pierwszym komiksem i mam szczerą nadzieje, że nie poprzestanie tylko na nim, bo efekt jego pracy jest wspaniały. Zawodowo Kilian tworzy głównie plakaty z pogranicza realizmu i S-F przypominające trochę prace Moebiusa. Pełne detalu, rozmachu i wspaniałych kolorów. Tak też jest i w komiksie gdzie często poszczególne kadry są na całą stronę. Zapewne równie dobrze prezentowałyby się w formie plakatu. To właśnie dzięki tym ilustracjom, komiks który da się obejrzeć w 5 min, ja oglądam pół godziny i ciągle mam ochotę do niego wracać.


Ten niepozorny z wyglądu, ale pełny niesamowitości i piękna komiks można kupić w sklepie pickturebook.pl za całkiem niewygórowana cenę. Ja gorąco polecam.

niedziela, 22 września 2013

#251 cotygodniowa zeszytówka #73

Ghosted 002Ghosted #2, Image Comics

scenariusz: Joshua Williamson, rysunki: Goran Sudzuka

Ghosted to typowa opowieść o duchach, która na razie z każdym kolejnym numerem staje się coraz lepsza. Z każdą chwilą pojawia się więcej części układanki i czytelnik poznaje garść nowych informacji o głównych bohaterach oraz samym miejscu akcji. Opuszczonej posiadłości, która w przeszłości należała do szalonej rodziny zwyrodniałych morderców. W tym momencie zaczyna się robić coraz ciekawiej bowiem dom okazuje się nawiedzony. Bardzo umiejętnie wykorzystuje to sam scenarzysta robiąc z niego kolejnego bohatera intrygi. Na razie spokojnie i powoli, jednak warto zwracać uwagę na drugi plan, bo dzieją się na nim dość interesujące rzeczy. Co prawda na razie nie jest tego dużo, ale dzięki temu jest umiejętnie budowany klimat całej opowieści. Mogę śmiało się przyznać i powiedzieć, że mnie już ta opowieść kupiła. Czekam z niecierpliwością na kolejne numery i rozwój akcji. Na razie nie widzę nawet najmniejszego szczegółu który by mi przeszkadzał, a to już dużo.


Aquaman (2011-) 021Aquaman #21, DC Comics


scenariusz: Geoff Johns, rysunki: Paul Pelletier

Po ostatnim, tragicznym wręcz numerze, który nigdy nie powinien ujrzeć światła dziennego, aktualny numer przywraca serię na właściwe tory. Tym razem dzieje się wiele, ciekawie i czekam na konsekwencję tego wszystkiego w przyszłości. Adam ma natłok spraw i przez to nie zauważa jak zbliża się do niego niebezpieczeństwo, a tym razem pojawia się z wielu stron równocześnie. Z jednej strony znajduje się Scavenger i jego złowrogi plan ataku zakrojony na wielką skalę. Z drugiej strony jest pradawny król siedmiu mórz, który uwięził Merę i doprowadził tym samym Aquamana do wściekłości. Jakby tego było mało Murk, Tula oraz Swatt udają się na powierzchnię, aby uratować poprzedniego władcę Atlantydy Orma, co z pewnością tylko dodatkowo skomplikuje całą delikatną sytuację na powierzchni. Numer ten polepszył mi humor i znowu nabrałem optymizmu, co do przyszłości tej serii. Miło jest patrzeć jak po poprzednim odcinku, aktualny powrócił do całkiem przyjemnego poziomu i ciekawie skomplikował całą fabułę, tym samym umiejętnie wzbudzając apetyt na następne przygody podwodnych bohaterów.


All-New X-Men 016All New X-Men #16, Marvel


scenariusz: Brian Michael Bendis, rysunki: Stuart Immonen


Druga część bitwy o atom przynosi kolejne interesujące zwroty akcji, co tylko zwiększa mój apetyt na kolejne części. Po tym jak w poprzednim numerze pojawił się kolejny skład mutantów, tym razem z przyszłości, powstało dość spore zamieszanie w wyniku którego Jean Grey wraz z Cyclopem uciekają w tylko im znanym kierunku. Tak przy okazji, to scena ta jest najlepszym momentem tego numeru. Najpierw czytelnik śledzi ją z punktu widzenia wszystkich uczestników i obserwuje jak rozmawiają ze sobą członkowie trzech różnych linii czasowych. Następnie widzi tą samą scenę drugi raz tylko z punktu widzenia Jean Grey i jej wyczynów telepatycznych. Bardzo zgrabnie zostało to zgrane z sobą i pokazuje jakby drugie dno całego zdarzenia. Cała scena mogłaby się znaleźć w jakimś filmie bo te kilka stron, w moim odczuci, to gotowy storybord. Całość na razie prowadzona jest bardzo umiejętnie i trzyma bez ustanku czytelnika w napięciu. Jednak cały czas martwi mnie jej koniec i ewentualna możliwość powstania kolejnych serii po tym wydarzeniu kolejnych serii. Co niestety doprowadzi mnie do stanu w którym już nie będę potrafił tego ogarnąć i zrezygnuję z dalszych przygód mutantów.


środa, 18 września 2013

#250 Axe Cop

Amerykańska stacja telewizyjna FOX w lipcu tego roku wystartowała z nowym pasmem animacji dla dorosłych pod nazwą Animation Domination HD, który chyba ma być konkurencją dla AdultSwim. Jedną z flagowych animacji tam wyświetlanych jest Axe Cop, na podstawie komiksu pod tym samym tytułem. Jakiś czas temu zacząłem go oglądać i muszę przyznać, długo się  zastanawiałem czy podzielić się tym faktem tutaj. Był to tak długi proces, że w między czasie zdążyłem zrezygnować z dalszego oglądania po piątym odcinku. Twórcami pierwowzoru są dwaj bracia Nicolle. Starszy Ethan,  w wieku 33 lat jest odpowiedzialny za rysunki, natomiast jego młodszy 9 letni brat Malachai odpowiada za scenariusz. Całość składa się na twór,  który jest ciekawym obrazem dziecięcej wyobraźni.


axe-cop-tv-show


Sam nawet nie wiem co mnie skłoniło do sięgnięcia po pierwszy odcinek.  Komiksu nie czytałem, gdzieś tam coś o nim przypadkiem usłyszałem, dzięki czemu miałem jedynie blade pojęcie o co w nim chodzi. Zdawałem sobie sprawę z tego, że za scenariusz odpowiedzialne jest dziecko i byłem gotów na wiele. Jednak to co zobaczyłem na ekranie spowodowało, że zacząłem się zastanawiać, czy jestem na tyle odważny aby  wyznać przed szerszą publicznością, że jestem widzem serialu.


Jak na razie widziałem pięć odcinków i były w nich dinozaury, parodia Batmana z głową nietoperza, kosmiczne zombie latające na  jet packach przyjmujących postać kupy i następnie zamieniających w nie ludzi. Zabójcze rekiny pływające w kwasie (bo sam kwas lub zabójczy rekin to za mało), szaleni naukowcy, cyborgi, zły Święty Mikołaj. Wisienką na torcie nich będzie wyprawa w kosmos monster truckiem na planetę, na której można wynająć na godzinę dinozaury i temu podobne rzeczy. To są naprawdę bardzo szalone opowieści, gdzie trudno jest przewidzieć  co się zaraz stanie, co niewątpliwie jest wielkim plusem tej produkcji.  Dodatkowo każdy z odcinków trwa około dziesięciu minut, więc zawsze można znaleźć czas na projekcję.


poet


Miałem problem, aby jednoznacznie ocenić te kilka odcinków ponieważ  są bardzo nierówne. Z jednej strony jest dobry epizod upamiętniający historię powstania amerykańskiego Święta Niepodległości przedstawiający ciekawie i z humorem relację pomiędzy przodkiem Axe Copa, nazywającym się Book Cop i posiadającym tajemną wiedzę jak zabijać przy pomocy książek, a jego niemą partnerką. Jeśli jest to dzieło dziecka to chylę czoła.  Jednak z drugiej strony zastanawia mnie niezmiernie, dlaczego wszystkie te świetne pomysły prędzej, czy później muszą się kończyć fekaliami. W takich momentach bardzo mocno widać, że twórcą scenariusza jest małolat i nie za bardzo sobie radzi w tej roli. Jestem w stanie uznać takie tematy za zabawne, ale jak ze wszystkim w życiu i z tym nie można przesadzać. Tutaj niestety jest to główny temat przygód i z każdym kolejnym odcinkiem zamiast śmieszyć, staje się po prostu niesmaczne i co raz bardziej wyświechtane.


Ze wszystkich odcinków, które widziałem, tylko podczas jednego bawiłem się świetnie. W pozostałych tylko czasem się uśmiechnąłem pod nosem.  Osobiście bardzo lubię opowieści szalone, kontrowersyjne. Jednak za bardzo nie wiem komu mogłaby się spodobać ta animacja. Dla dzieci jest moim zdaniem nieodpowiednia, natomiast dla dorosłych będzie po prostu nudna. Jeśli jednak ktoś z was ma ochotę spróbować, a nie jest do końca przekonany to zawsze na początek może sięgnąć po komiks.  Na oficjalnej stronie serii znajduje się bardzo duże archiwum, które daje pełen obraz czego można się spodziewać  po serialu, ja jednak z czystym sumieniem rezygnuję z dalszego oglądania.

niedziela, 15 września 2013

#249 cotygodniowa zeszytówka #72

Super Dinosaur 020Super Dinosaur #20, Image Comics

scenariusz: Robert Kirkman, rysunki: Jason Howard

Prawie pięć miesięcy musiałem czekać na kolejny numer przygód szalonej rodziny i jej przyjaciół i wydaje mi się, że było warto. Taki odstęp czasu pozwolił mi również spojrzeć na najnowszy numer z dystansem i dzięki temu zauważyłem jak Derek z chłopca przeistoczył się w pełnokrwistego nastolatka. Dodatkowo, gdy zobaczyłem jego olbrzymiego koleżkę w obcisłym stroju do koszykówki to zacząłem się zastanawiać jak on się w to ubiera? Przecież samodzielnie przy pomocy swoich maleńkich rąk nie dał by bary. Z drugiej strony współczuję osobie, która mu w tym pomaga. Jednak nie o tym miałem pisać.  Całość jednak nadal skupia się na gorączkowych poszukiwaniach leku dla znajdującej się w śpiączce matki Dereka. W poszukiwaniach głównie uczestniczy jej syn, a w tym czasie jego ojciec znajduje miejsca kolejnych prawdopodobnych lokacji leku. Dzięki temu czytelnik ma okazję poznać, za pomocą nowej postaci w komiksie, smutne skutki poświęcenia się pracy bez reszty. Jakby tego było mało były Minimus, a aktualnie Tyrannosaurus-X kontynuuje swoją rewoltę na rzecz zjednoczenia wszystkich dinozaurów i wspólną wyprawę na powierzchnię. Z tego też powodu w następnym numerze głównych bohaterów czeka naprawdę ogromna potyczka!


Thief of Thieves 016Thief of Thieves #16, Image Comics


scenariusz: Andy Diggle, rysunki: Shawn Martinbrough

Redmond wraz ze swoją drużyną ulokował się w pobliżu włoskiej granicy i nadal dopracowuje szczegóły zadania w Wenecji. Tym czasem jego obsesyjna fanka, agentka Cohen jest już na miejscu i wraz z miejscowym komisarzem zaczyna węszyć w rezydencji sprzedawcy dzieł sztuki Sabatiniego, który jest celem głównego bohatera. Tym razem większość fabuły skupia się na stróżach prawa, co wychodzi na plus całej opowieści i dość znacznie popycha ją do przodu. Oczywiście, co już powoli jest standardem w tej serii, nie wszystko jest takie na jakie wygląda i w numerze znajduje się kilka niespodzianej przez co kolejny numer będzie jeszcze ciekawszy. Wszystkie elementy układanki powoli zaczynają się znajdować na swoim miejscu i zbliża się pora wielkiego finału. Biorąc pod uwagę finał tego numeru i stan w jakim się znajduje aktualnie Augustus, to czarno widzę przyszłość zleceniodawcy Redmonda. Nie wiem jak udało się to scenarzyście ale znowu czekam niecierpliwie na kolejną część i to chyba lubię najbardziej w tej serii.


X-Men - Battle of the Atom 001X-Men: Battle of the Atom #1, Marvel


scenariusz: Brian Michael Bendis, rysunki: Frank Cho, Stuart Immonen oraz Wade Von Graveadger


Kilka tygodniu temu stwierdziłem jak to jestem zadowolony z faktu, iż seria All New X-Men nie uczestniczy w żadnym crossoverze i jakże się wtedy mocno pomyliłem. Nie minęło bowiem wiele czasu, a rozpoczęło się wielkie wydarzenie na łamach kilku tytułów z mutantami w nazwie. Całość została nazwana Battle of the Atom, co zobowiązuje. Tak więc w pierwszym numerze mamy do czynienia z pojawieniem się nowego mutanta o bardzo wielkiej mocy, co zostało zauważone przez Cerebro i wychowankowie szkoły imienia Jean Grey  bez chwili wahania wyruszają do akcji. Jednak na miejscu zastają znacznie większe niebezpieczeństwo, którego się nie spodziewali. Na szczęście niespodziewanie z odsieczą przybywa im grupa Cyclopa z teraźniejszości. Wychodzi z tego całkiem dziwna sytuacja po której zostaje podjęta decyzja odesłania starej piątki X-Mem z powrotem do ich czasów. Jednak podróże w czasie są dość nieprzewidywalne, w wyniku czego pojawia się niespodziewanie trzecia grupa wyjątkowych istot z niesamowicie ważną misją. Numer aż kipiący akcją, która zapowiada coś naprawdę wielkiego, jednak z drugiej strony ile to już razy przerabialiśmy? Jak na razie jestem zaciekawiony, jednak z drugiej strony mam wrażenie, że po zakończeniu tego wydarzenia powstanie znowu kilka nowych serii z X w tytule, a wtedy przestanę czytać ich przygody.


czwartek, 12 września 2013

#248 Humble Indie Bundle 9

Miałem ostatnio postanowienie, aby nie kupować nowych gier bo moja kupka wstydu jest już olbrzymia i po prostu nie ma to sensu. Oczywiście były do tej zasady jakieś wyjątki, jak chociażby FEZ którego bardzo chciałem mieć. Skusiłem się na niego w poniedziałek na przecenie w STEAM. No i mam karę za złamanie postanowienia swego, bo kupując teraz Humble Indie Bungle 9 miałbym sześć świetnych gier w cenie jednej. Mam nauczkę, co wcale nie polepsza mi humoru.


Bez tytułuNa chwilę obecną w nowej paczce gier indie za minimalną cenę 1$ otrzymujemy:


Trine 2: Complete Story - przepiękna platformówka pełna ciekawych zagadek, w której mamy trzy różne postacie do wyboru.


Mark of the Ninja - dwu wymiarowa skradanka od twórców Shanka.


Eets Munchies - gra oparta na ciekawej fizyce w której pomagamy małemu potworkowi w ucieczce do domu wskazując mu drogę za pomocą słodyczy.


Brutal Legend - to gra akcji z widokiem trzeciej osoby czerpiąca pełnymi garściami z heavy metalu z Joe Blackiem w roli głównej. Jak dla mnie brzmi świetnie i jakiś czas temu byłem mocno napalony na ten tytuł.


Sam ten pakiet, w mojej ocenie, jest wspaniały. Jednak płacąc powyżej aktualnej średnie, gdzieś w okolicach 4.6$ otrzymujemy dodatkowo:


FEZ - gra z powodu której jestem teraz zły na siebie, a jest przepięknie wykonaną w pikselowej grafice platformówką 2D w jakby  3D. Bardzo polecam.


FTL: Faster Than Light - strategia w klimatach S-F. Gracz dowodzi samotnym statkiem kosmicznym, który ucieka przed całą wrogą flotą. Drogę ucieczki planuje się w turach, natomiast sama walka jest w czasie rzeczywistym. Dodatkowo można ulepszać statek i członków załogi, a świat podczas każdej nowej gry generuje się losowo.


Jak zwykle w przypadku tej inicjatywy do całego kompletu są dołączone ścieżki dźwiękowe z niektórych gier oraz po tygodniu zostaną dołączone kolejne gry dla osób które zapłacą powyżej średniej. Wszystkie gry są w postaci kluczy do Steam lub plików instalacyjnych bez jakichkolwiek zabezpieczeń, więc każdy powinien być zadowolony. Oczywiście nie można zapomnieć o szczytnej inicjatywie wspomagania fundacji charytatywnych, co robi każdy z nas przy kupnie zestawów, co bez wątpienia jest kolejnym plusem do zachęty, aby nabyć ten zestaw. Jak dla mnie nie ma się mad czym zastanawiać, trzeba brać, bo to jedna z najlepszych paczek z dotychczas wydanych. Dla niezdecydowanych wideo prezentujące całość poniżej.






niedziela, 8 września 2013

#247 cotygodniowa zeszytówka #71

Aquaman (2011-) 020Aquaman #20, DC Comics

scenarzysta: John Ostrander, rysunki: Manuel Garcia

Dwudzieste spotkanie z królem oceanów to straszny przerywnik opowieści z poprzednich numerów, który najlepiej jakby nigdy nie powstał. Aquaman pojawia się tylko w kilku kadrach, a głównymi bohaterami tym razem są The Outhers. Udają się oni przypadkiem do Arizony na spotkanie z tajemniczą Sky, która jest jedynym plusem tego zeszytu. To młoda Indianka posiadająca umiejętność chodzenia równocześnie po świecie żywych i umarłych. Całkiem interesujący pomysł i nie miałbym nic przeciwko, aby jeszcze kiedyś spotkać tą postać w innej opowieści. Taka zbieranina bohaterów musi stawić czoło SkinWalkerowi. Człowiekowi parającemu się czarną magią i będącym ucieleśnieniem czystego zła. Nie dość, że cała historia jest nudna i przewidywalna do bólu, to rysunki są na poziomie dna i pięć metrów mułu.  Obiecuję już nigdy nie marudzić na Ivana Reisa. Tutaj zdarza się, że jedna postać na przestrzeni jednej strony wygląda inaczej na każdym kadrze. Co więcej żadna z postaci nie jest podobna do siebie z poprzednich numerów. Rysownik, moim zdaniem jest na poziomie jakiegoś bardzo słabego web komiksu, których niestety jest sporo w sieci. Co ciekawe, na okładce jako twórcy tego numeru podani są Geoff Johns oraz Paul Pelletier, co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.


000Deadpool #9, Marvel


scenariusz: Gerry Duggan oraz Brian Posehn, rysunki: Mike Hawthorn

Niby to cały czas ten sam zabawny psychopatyczny zabójca, a jednak ten numer pokazał jak wielkim sukinsynem jest główny bohater. Ku dość wielkiemu memu zdziwieniu, ponieważ pierwsze jego strony zapowiadały coś zgoła odmiennego. Potem niestety Wide zabił gorszą wersję Aquamana w całkowicie debilny sposób na zlecenie demona Vetisa. Jednak to jeszcze nic w porównaniu z zakończeniem. Deadpool wysyła jedną z postaci, co prawda akurat tego co po części na to zasługuje, wprost na spotkanie z władcą piekielnym po prostu ją mordując. Dopiero teraz uderzyło mnie jak wielkim, nieodpowiedzialnym, samolubem jest główny bohater tej opowieści. Nie liczy się absolutnie z nikim, działa bardzo pochopnie, wręcz jak dziecko i zazwyczaj nie kończy się to katastrofą tylko dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności. Cały ten zeszyt wzbudził we mnie złość z powodu głupiego i chamskiego zachowania jego głównego bohatera. Nie mówię, że z tego powodu jest to zły numer, nawet wręcz przeciwnie. Już dawno nic nie wzbudziło we mnie jakiś większych uczuć, jak złość, smutek, strach, więc tym bardziej jestem na tak. Tylko z drugiej strony nie jestem do końca pewien, czy chcę nadal czytać przygody strasznego buca.


Ghosted 001Ghosted #1, Image Comics


scenariusz: Joshua Williamson, rysunki: Goran Sudzuka


 Markus Schreken jest lekko szalonym kolekcjonerem wszelkich magicznych i nadprzyrodzonych przedmiotów. Uwalnia on głównego bohatera  Jackson T. Winters z więzienia w zamian za wykonanie jednego zadania: musi on udać się do nawiedzonego domu i złapać ducha do jego kolekcji. Sam nie wiem co mnie skusiło, aby sięgnąć po ten zeszyt, ale swoje musiał przeleżeć. Twórcy jego są mi kompletnie nie znani. Gdzieś, tam przypadkiem poznałem ogólny zarys fabuły  i jakoś nie mogłem się zmusić do lektury. Jednak teraz muszę stwierdzić, byłem chyba głupi. Ten numer to bardzo dobre otwarcie nowej serii, po którym mam bardzo dużą ochotę na więcej. Jakoś wszystko tutaj kapitalnie współgra z sobą. Opowieść już w pierwszym numerze pokazuje, że nie wszystko wygląda tak jak z pozoru i zapowiada się na sporo niespodzianek. Dodatkowo wszystko zostało zbudowane na ciekawych i dobrze przemyślanych postaciach, które od razu każą czytelnikowi jakoś się do nich ustosunkować. Mamy tutaj do czynienia z lekko szalonym kolekcjonerem. Jest jakby egzorcysta, który jednak częściej dosadnie przemawia do pseudo opętanych niż faktycznie wypędza złe duchy. Medium w postaci młodej, czarnowłosej kobiety. Podstarzałego iluzjonistę, którego kariera już dawno przeminęła oraz dwóch braci, łowców duchów. Dopełnieniem składu jest główny bohater, świetny złodziej oraz tajemnicza blond piękność, najemnik. Jakby tego było mało całość została ładnie i bardzo klimatycznie zilustrowana. Kreska jest dość szczegółowa, realistyczna i kompletnie nie przypominająca typowych amerykańskich komiksów, co jest miłą odskocznią. Brak również nachalnie komputerowo nakładanych kolorów, które często można wręcz uznać za reklamę popularnych programów graficznych.


środa, 4 września 2013

#246 Czerwony Pingwin Musi Umrzeć, scen. oraz rys. Michał Śledziński

Odkąd tylko pamiętam, Michał Śledziński wydawał mi się zawsze osobą bardzo mocno osadzoną w popkulturze. Udowodnił to już nieraz, realizując wiele projektów wymagających wyczucia tego, co porusza wyobraźnię ludzi. Począwszy od komiksów, a na kampanii reklamowej dla Pepsi kończąc.

Swoją przygodę z komiksem rozpoczął, rysując jednostronicowe autorskie opowieści dla magazynów poświęconych grom komputerowym. Potem w latach 90. XX wieku nastał czas kultowego magazynu Produkt. Ten periodyk - oczywiście poza historyjkami obrazkowymi - zawierał bardzo ciekawą publicystykę, dzięki czemu znacznie poszerzyłem wiedzę o Lolo Ferrari, Chrisie Cunninghamie czy Kyuss. Poza tym w najbardziej znanej serii tego magazynu, czyli Osiedlu Swoboda, autor bardzo często umieszczał w kadrach nazwy przeróżnych kapel, których utwory towarzyszyły mu podczas tworzenia komiksu. Potem, śledząc aktywność Śledzia w Internecie, miałem okazję poznać go od strony gracza, który bardzo ceni sobie tego typu rozrywkę głównie na wszelkiego rodzaju konsolach. W międzyczasie powstały również dwie części świetnej serii Na szybko spisane, w której autor bardzo celnie portretuje lata 90. XX wieku oraz pierwszą dekadę XXI wieku.


Niemal w każdym komiksie Michała 'Śledzia' Śledzińskiego można znaleźć mnóstwo odniesień do szeroko rozumianej popkultury. Jednak to, co Śledziu zrobił w Czerwonym Pingwinie, zakrawa już na jakąś próbę zaprezentowania kultury masowej w pigułce.


[gallery type="slideshow" ids="2245,2243,2244"]

Sama historia nie jest co prawda specjalnie skomplikowana, jednak nie ona jest w tym wypadku najważniejsza. Poznajemy kapitana Budo i jego załogę, w skład której wchodzą: kucharz Momo de Momos, klasyczny pirat Bebetto oraz mały ninja Wiśnia. Akcja rozpoczyna się w chwili, gdy po przegranej walce z kapitanem Papugatą, bohaterowie tracą swój okręt - Śpiącego Prosiaka. Dodatkowo nasza drużyna w wyniku walk zostaje rozdzielona, więc siłą rzeczy cały pierwszy tom skupia się na zebraniu wszystkich członków załogi, aby mogli odzyskać ukochany okręt i odpłacić złemu Papugacie za wszelkie zło, które im wyrządził. Całość skupia się na przedstawieniu głównych bohaterów oraz zaprezentowaniu świata, w którym będzie rozgrywać się historia. I tutaj zaczyna się najciekawsza część lektury.


Śledziu stworzył całkiem nowy świat na pograniczu fantasy i science fiction. Świat tak mocno osadzony w kulturze masowej, że podczas przewracania każdej kolejnej strony nie mogłem wyjść z podziwu, jakim cudem udało mu się połączyć aż tyle przeróżnych motywów w jedną sensowną całość i równocześnie nie zostać posądzonym o plagiat. Autor bardzo umiejętnie wprowadza nawiązania do kreskówek i anime, ale także do gier wideo i kultury starożytnej Japonii. Dodatkowo niektóre kadry wyglądają jak żywcem wyjęte z klasycznych filmów SF. Jest to bardzo inteligentna zabawa konwencją, dzięki której podczas lektury czytelnik ma wrażenie, że wszystko to już gdzieś kiedyś widział. Całość dopełniają piękne ilustracje znajdujące się wewnątrz małego i niepozornie wyglądającego albumiku.


Każda kolejna publikacja Michała Śledzińskiego prezentuje jego rozwój w roli rysownika. Jednak tym razem niektóre kadry są tak piękne, że aż chciałoby się powiesić je na ścianie. Zapewne po części wypadają one tak dobrze z powodu znakomitego wydania, za które odpowiada Kultura Gniewu. Komiks został opublikowany w twardej oprawie i na przyjemnym w dotyku papierze, który dobrze oddaje wszystkie barwy ilustracji, co w tym przypadku jest to niezwykle istotne.


Odnoszę wrażenie, że Śledziu podczas tworzenia tego komiksu świetnie się bawił, co przełożyło się na przyjemność czerpaną z lektury. Byłoby dobrze, gdyby autor nie stracił zapału i kontynuował tę znakomicie rozpoczętą serię. Czerwony Pingwin musi umrzeć jest też doskonałym dowodem na to, że Michał Śledziński czuje się dobrze nie tylko w konwencji opowieści obyczajowej (co już nieraz udowodnił), ale również wtedy, gdy może dać upust swojej bogatej wyobraźni. Potrafi wówczas stworzyć ciekawą, zabawną i niezwykle wciągającą opowieść. Chętnie postawiłbym na swej półce co najmniej kilka tomów nowej serii Śledzia.


Tekst można również znaleźć na stronie komiks.polter.pl gdzie pierwotnie został opublikowany.

niedziela, 1 września 2013

#245 cotygodniowa zeszytówka #70

Guardians of the Galaxy v3 001Guardians of the Galaxy #1, Marvel

scenariusz: Brian Michael Bendis, rysunki: Steve McNiven

Od kiedy obejrzałem Green Lantern: The Animated Series mam jakąś wewnętrzną ochotę na oglądanie i czytanie przygód S-F z dużą ilością całej tej otoczki kosmosu. Czytając ten komiks uświadomiłem sobie, gdzieś mimochodem, że on ma to wszystko czego aktualnie poszukuję! Akcja dzieje się w przestworzy nieskończonego wszechświata, który jest zamieszkany przez niezliczone rasy. Są laserowe walki gwiezdnych statków pomiędzy nieprzyjacielskimi flotami. Jest grupa śmiałków zebrana z przedstawicieli przeróżnych ras.Nawet waleczne i smukłe kobiety z olbrzymimi mieczami się pojawiają. Nie zabrakło nawet odwiecznego konfliktu pomiędzy synem, a ojcem. Tak na dobrą sprawę i po krótkiej chwili zastanowienia dochodzę do wniosku, że ten komiks posiada wszelkie atuty, aby w aktualnej chwili stać się moim ulubieńcem. Jestem bardzo ciekaw w jakim kierunku potoczy się dalej cała historia, bo jeśli będzie to coś w okolicach twardej fantastyki z dużą ilością laserowych walk w przestworzach to będę szczęśliwy.


The Manhattan Projects 012The Manhattan Projects #12, Image Comics


scenariusz: Jonathan Hickman, rysunki: Nick Pitarra

Po raz kolejny scenarzysta mnie zaskoczył i znowu sprawił, że niecierpliwie wyczekuję kolejnego numeru. Niby dotychczas poznałem już wszystkich bohaterów, łączące ich relacje i mniej więcej wiedziałem czego mam się spodziewać w kolejnych zeszytach. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, chodź nie wiem dlaczego bo takie akcje są na porządku dziennym w tej serii, jeden z głównych bohaterów okazał się kosmitą.  Czytelnik poznaje jego historię od samego początku. Od momentu jego przybycia na naszą planetę, aż po jego drogę do stacji kosmicznej na Księżycu oraz, co chyba najważniejsze, jego zadanie wśród na ziemskim padole. Cała ta opowieść pochłonęła mnie bez reszty i nie mogłem się nadziwić jak dobrze to wszystko z sobą współgra, co szczególnie dobrze widać podczas retrospekcji z poprzednich numerów. Patrząc wstecz na tą całą serię to widzę, ze w sumie posuwa się ona do przodu swoim leniwym tempem. Nie ma wybuchów, superbohaterów, wielkich pościgów, a mimo to cały czas dzieje się w niej tyle, że trudno jej nie polubić. Dzięki takim małym wydarzeniom, które dzieją się zazwyczaj gdzieś w tle, a później przeobrażają się w olbrzymie zagrożenie.


Animal Man (2011-) 023Animal Man #23, DC Comics


scenariusz: Jeff Lemire, rysunki: Steve Pugh oraz Francis Portela

Trzeba przyznać dzieje się tym razem sporo i następstwa tego mogą być naprawdę poważne. Nastał czas na rozwiązanie historii zaczętej w kilku poprzednich numerach. Buddy Baker, jego córka Maxine oraz całe The Red znajduje się w tarapatach. Wszystko to za sprawą tajemniczego Brother Blood, który ma olbrzymi żal do członków parlamentu czerwieni. Dzięki krwi Animal Mana, którą zdobył w całkiem ciekawy i podstępny sposób, postanawia dokonać małego przewrotu w krainie życia. Wszystko to niby gwarantuje niesamowite emocje, a sam komiks raczej nie porywa. Fabuła nawet sprawia wrażenie jakiejś logicznej całości, jednak zaczyna to wszystko być tak bardzo szalone, że aż trudno to przetrawić. Dodatkowo wygląd nowych przeciwników głównego bohatera jest moim zdaniem odpychający i to nie jest komplement. Ja rozumiem, że połączenie ludzi i zwierząt musi wyglądać dziwnie. Jednak zrealizowanie tego poprzez zmiksowanie kilku zwierząt z jednym człowiekiem jest kiepskie. Jak powinno to wyglądać pokazali dawno temu twórcy filmu Wyspa Doktora Monroe, gdzie przynajmniej wygląda to sensownie. Za to główny antagonista jest pretendentem do tytułu króla kiczu. Złoty napierśnik wspaniale eksponujący kaloryfer na brzuchu. Czerwone spodnie cudownie uwypuklające wszelkie walory pośladków i umięśnionych ud, które zakończone są niebieskimi wysokimi kozaczkami. Sprawiające wrażenie jakby Brother Blood pożyczył je od jakiegoś zaprzyjaźnionego amerykańskiego zawodnika WWF. Wszystko to straszy, ale zamiast grozą, to raczej kiczem i złym wykonaniem.