środa, 27 listopada 2013

#268 Batman – Miasto Sów, scen. Scott Snyder, James T Tynion IV, rys. Greg Capullo, Jonathan Glapion, Jason Fabok, Rafael Albuquerque, Becky Cloonan, Andy Clarke

IMG_20131120_112735 Przeczytałem ponad tydzień temu Miasto Sów i nadal zastanawiam się jak można było tak dokumentnie spartolić ten komiks. Jak po tak świetnym wstępie jakim jest niewątpliwie Trybunał Sów można było stworzyć coś tak marnego? Cały czas siedzę i próbuję znaleźć jakieś pozytywne strony tego komiksu, ale nic nie przychodzi mi do głowy. No może poza warstwą graficzną, która jest naprawdę przyjemna dla oka i bardzo podoba mi się obraz Mr. Freeza przedstawiony tutaj. Jednak z racji tego, że nie przychodzi mi do głowy nic więcej ponad to, rozpocznę marudzenie.


Chyba największą wadą tej opowieści jest w sumie jej brak. Cała historia sów, powód ich ataku na Gotham City oraz Batmana to tak naprawdę może 1/3 całego komiksu. Poza tym czytelnik otrzymuje jakieś zapychacze, które we  wspaniały sposób obnażają jak bardzo bez pomysłu był Snyder pisząc tę historię. Miał pomysł na świetny początek i nic poza tym. Dla mnie kompletnym nieporozumieniem jest ponowny origin jednego z głównych przeciwników Batmana, który i tak każdy już zna doskonale. Rozumiem, że ma on pewne powiązania z sowami, ale nie oszukujmy się, mogło to zostać streszczone na góra pięciu stronach. W zamian za to otrzymujemy cały jeden numer powtórki z rozrywki. Tutaj przynajmniej ma to jeszcze jakiś związek z głównym wątkiem, natomiast opowieść zamykająca ten tom to dla mnie nieporozumienie. Mianowicie skupia się on na tym jak nietoperz podczas rutynowego patrolu pomaga dwójce rodzeństwa, a potem oni odwdzięczają się mu. Jest to całkowicie niepotrzebna i nic nie wnoszące do całości bzdura, która została tutaj wprowadzona chyba tylko po to aby zwiększyć objętość albumu. Zresztą tak samo jest z historią ojca kamerdynera Alfreda. Co prawda jakieś naciągane powiązania z sowami są, nie da się ukryć. Jednak śmiało można usunąć ten zeszyt z całego tomu, bez jakiegokolwiek uszczerbku dla fabuły.


Drugi problem jaki mnie męczy to samo rozwinięcie, a w następstwie tego i rozwiązanie wątku sów. Spodziewałem się wiele, miałem w głowie ułożone kilka różnych wariantów dalszego losu tej opowieści. Jednak to co zastałem podczas lektury to jedno wielkie rozczarowanie. Bardzo podobało mi się powiązanie całego tego motywu z rodziną Waynów, jednak to co dzieje się w finale opowieści spowodowało u mnie tylko smutek. Historia ta jest bardzo naiwna i niedorzeczna. Końcowa walka zamiast trzymać w napięciu nuży i czytelnik zastanawia się tylko ile jeszcze będzie musiał tego wycierpieć.


Po trzecie, brak napięcia. Podczas lektury poprzedniego komiksu każdą kolejną stronę przewracałem z niecierpliwością, w oczekiwaniu na to co może się stać na kolejnych stronach. W tym tomie, niestety z każdą kolejną kartką miałem coraz mniejszą ochotę na dalszą część i coraz bardziej wzrastał poziom mojego zażenowania oraz irytacji spowodowany tym co wymieniłem już powyżej.


Czuję się trochę dziwnie tak narzekając, ale po lekturze towarzyszył mi tylko zawód oraz ulga z zakończenia lektury. Jednak, po dłuższym zastanowieniu, chyba znalazłem przyczynę całego mojego rozczarowania. Ja po prostu bardzo czekałem na dalszą część tej opowieści, a było to w końcu kilka miesięcy i przez ten czas moje oczekiwania chyba za bardzo wzrosły. W związku z tym to co otrzymałem nie było w stanie sprostać im i z tego powodu teraz tylko marudzę. Również zdaję sobie sprawę, że jest to tylko moja subiektywna opinia, więc jeśli ktoś się ze mną nie zgadza to może rzeczowo napisze mi poniżej co jest w tym komiksie interesującego?


[gallery link="file" ids="2567,2565,2568,2566"]

niedziela, 24 listopada 2013

#267 cotygodniowa zeszytówka #82

Velvet 001Velvet #1, Image Comics

scenariusz: Ed Brubaker, rysunki: Steve Epting

Komiks Velvet utrzymany jest w klimacie dobrej opowieści szpiegowskiej. Tutaj czytelnik ma cały czas to intrygujące uczucie, że każde najmniejsze spojrzenie, słowo, a nawet gest jest niezwykle ważne dla fabuły. Ja osobiście bardzo lubię takie historie, które wymuszają na mnie skupienie.  Na samym początku jest śmierć najlepszego agenta brytyjskiego wywiadu. Następnie rozpoczyna się olbrzymie dochodzenie mające na celu wyjaśnienie tego co stało się na ostatniej misji Jeffersona Kellera. Wszystkie wydarzenia natomiast poznajemy z punktu widzenia sekretarki, która zostaje we wszystko dość mocno wmieszana. Po pierwszym numerze zawsze trudno jest cokolwiek wywnioskować, jednak ten daje obietnicę dobrze napisanej historii o szpiegach ze sporą dawką akcji. Co więcej podoba mi się główna bohaterka. Brubaker nie zrobił z niej damskiej wersji Jamesa Bonda, ani jakiejś heroiny, nowej ikony feministek. To jest po prostu normalna kobieta, mająca własne problemy, życie oraz tajemnice, która zostaje wplątana w wielką aferę. Dzięki temu jest ciekawą, wielobarwną i w miarę realną postacią. Wszystko to sprawia, że lektura tego numeru to czysta przyjemność dająca obietnicę czegoś dobrego w przyszłości.


The Manhattan Projects 014The Manhattan Projects #14, Image Comics


scenariusz: Jonathan Hickman, rysunki: Nick Pitarra

Po lekturze tego zeszytu można dojść do wniosku, że zawarte w nim wydarzenia będą raczej przełomowe dla całej serii. Oczywiście trudno jest tak zawyrokować, nie wiedząc co wydarzy się w przyszłych numerach. Jednak aktualnie w szeregach szalonej ekipy naukowców dzieje się wiele. Nadszedł moment wielkich przetasowań kadrowych, gdzie ostatni zostali pierwszymi. Podoba mi się pomysł wysunięcia na pierwszy plan, postaci, która od jakiegoś czasu była raczej z boku i nie za bardzo uczestniczyła w tych wszystkich szalonych projektach. W zamian za to poświęcała się na realizację swojego planu. Dodatkowo ciekawie wygląda jak grupa naukowców, która czuła się niemal bogami i nie musiała się tłumaczyć przed nikim, nagle zostaje postawiona w całkiem innej pozycji. Cały sposób przeprowadzenia akcji jest również interesujący dzięki czemu na łamach komiksu pojawia się kolejny szaleniec. Generał, który przeżył już nie jedną wojnę i na szyi nosi naszyjnik z ludzkich uszu. Zapowiada się interesująco i z chęcią zapoznam się z kolejnymi numerami, aby przekonać się co z tego wszystkiego wyniknie.


Deadpool v4 011Deadpool #11, Marvel


scenariusz: Gerry Duggan oraz Brian Posehn, rysunki: Mike Hawthorn

Pamiętam że ostatnio dość narzekałem na tą serię, z powodu brzydkiego potraktowania kolegi nekromanty przez Deadpoola. Zrobiłem sobie dość dużą przerwę od tej serii i muszę przyznać, że jest znacznie lepiej. Zostały wyjaśnione motywacje głównego bohatera, co stawia go w znacznie lepszym świetle. Natomiast sam nekromanta, po tym jak trafił do piekła, jakoś ułożył sobie tam życie. Ruszyła do przodu sprawa z agendką Preston i jej nowym ciałem. Jednak najbardziej podoba mi się scena pogoni Wada Wilsona za zmiennokształtnym po ulicach miasta. Wychodzi z tego kilka całkiem dobrych gagów. Głównie obrywa się oczywiście Deadpoolowi za to, że atakuje Czarną Wdowę, dziewczynę Luke'a Cage'a, małą cheerleaderkę, przy której swoją drogą padają najlepsze teksty i nawet dostaje się mojemu ulubionemu Daredevilowi. Natomiast całość kończy się spotkaniem z dość wściekłym demonem Vetisem, co nie wróży nic dobrego na przyszłość naszemu bezczelnemu  bohaterowi. Odłożenie tej serii na jakiś czas to był bardzo dobry pomysł. Dzięki temu znowu mam ochotę na kolejną porcję głupich żartów i niczym nie skrępowanej, przerysowanej przemocy.

piątek, 22 listopada 2013

#266 Games Republic - ciekawy pomysł od 11 bit

Jakiś czas temu otrzymałem maila od 11 bit studios na temat ich nowej platformy cyfrowej Games Republic. Nic nie pisałem o tym wcześniej, bo moim zdaniem ta informacja prasowa nie mówiła za wiele. Została zapowiedziane miejsce gdzie twórcy gier, gracze oraz wszyscy ci którzy tworzą i piszą materiały o grach będą się mogli spotkać. No sorry, ale dla mnie jest to zbyt ogólnikowe. Rozumiem takie mają być pierwsze newsy. Mają narobić szumu i wszystkich zaciekawić, co chyba się udało, ponieważ wiele serwisów o tym pisało. Jednak wczoraj pojawił się ciekawy tekst na blogu zagraceni.pl, gdzie osoba bezpośrednio pracująca nad projektem wyjaśnia konkretnie kilka spraw.


games-republic-614x347

Mianowicie na nowo powstającej platformie będzie bardzo ciekawe rozwiązanie dla wszystkich tworzących treści wokół gier. Pod każdym swoim wideo, tekstem, czy co tam ktoś stworzy, będzie można umieścić widget bezpośrednio odsyłający do sklepu na GR. Gdzie czytelnik, zachęcony naszym tworem, będzie mógł od razu dokonać zakupu. Co w tym ciekawego? Dotychczas twórca treści, zazwyczaj nic nie miał ze swojej pracy. Może poza garstką najlepszych, którzy mieli jakieś wpływy z reklam. Rzeczywistość wyglądała jednak w większości tak, że twórca treści jeśli linkował, to zazwyczaj do Steam, albo innego Origina i nic z tego nie miał. Poza tym, że generował zysk dla wyżej wymienionych. Teraz będzie mógł na tym zawsze trochę zarobić dzięki współpracy ze sklepem. Z jednej strony istnieje obawa braku wiarygodności takich teksów, jednak jak już zauważyli na blogu zagraceni.pl raczej nie ma się o co martwić. Przecież sami czytelniczy zweryfikują wiarygodność autora treści bardzo szybko i ja się z tym zgadzam. Przecież za każdym razem, gdy ktoś nakłania nas do wydawania własnych pieniędzy, to robimy to z wielką ostrożnością. Natomiast w wypadku, gdy coś pójdzie nie tak, to nie omieszkamy danemu delikwentowi o tym wspomnieć.


Pomysł wydaje mi się ciekawy i jeśli będzie oparty na wzajemnym poszanowaniu i szczerości to ma możliwość stworzyć coś naprawdę ciekawego i unikalnego w środowisku graczy. Z jednej strony może powstać miejsce pełne rzetelnej i szczerej wymiany opinii na temat naszego ulubionego hobby, a z drugiej strony całkiem ciekawy biznes i miejsce reklamy dla twórców. Poniżej prezentuję wideo z bardzo dobrym pomysłem, ale trochę za bardzo pompatycznymi tekstami jak na mój gust, prezentujące cały pomysł. Całość ma wystartować na początku przyszłego roku, więc szybko się przekonamy jak cały ten pomysł wyszedł w praktyce.


httpvh://youtu.be/6xS8z1-HkHo


niedziela, 17 listopada 2013

#265 cotygodniowa zeszytówka #81

X-Men - Battle of the Atom 002X-Men Battle of the Atom#2, Marvel


scenarzysta: Brian Michael Bendis, Brian Wood, Jason Aaron, rysunki: Esad Ribic,  Giuseppe Camuncoli, Andrew Currie, Tom Palmer, Matt Milla, Kris Anka, Chris Bachalo, Mark Irwin, Victor Olazaba, Stuart Immonen, Wade Von Grawbadger,


Udało się! Dobrnąłem w końcu do końca Battle of the Atom i spokojnie mogę zaprzestać kolejnej lektury zeszytów z literą X w tytule i wszelkich pochodnych. Niestety całe to wydarzenie mnie tak wymęczyło, że mam ich dość na jakiś czas. Poza tym mnogość wszelkich co chwilę pojawiających się eventów oraz wymagana znajomość naprawdę wielu zależności panujących między postaciami i poszczególnymi tytułami sprawia, że są to trudne pozycje dla nowych czytelników. Odnośnie zakończenia, spokojnie nie będę spojlerował, to jest dokładnie takie jak wszyscy się spodziewają. Ci co mieli dostać łomot dostają. Ktoś ginie, inni zmieniają szeregi, przechodzą do innych grup i w sumie to jest jedyne zaskoczenie. Są lekkie przetasowania w składach, wynikające z powyższego, ale nie jest to żadna rewolucja mogąca usprawiedliwiać kolejne spore wydarzenie u mutantów. Niestety po raz kolejny mam smutne wrażenie, że całość została wymyślona tylko po to, aby wyciągnąć więcej pieniędzy od czytelników i chęci wzbudzenia w nich zainteresowania nowymi tytułami.


Ghosted 005Ghosted #5, Image Comics


scenariusz: Joshua Williamson, rysunki: Goran Sudzuka

Numer ten ciekawie kończy historię tej z założenia mini serii. Czytelnik poznaje w końcu tajemnicę nawiedzonego domu, czego można się było domyślić. Zostaje opowiedziana historia poprzedniego, nieudanego skoku na kasyno głównego bohatera. Dzięki czemu wszystko układa się w sensowną całość. Jednak głównie spodobała mi się cała konstrukcja tego odcinka. Rozpoczyna się dość szybką i zaskakującą akcją, gdzie dochodzi do ostrego starcia w szeregach oddziału łowców duchów. Następnie całość zwalnia i przechodzi do spokojnego finału w którym Markus otrzymuje to co sam zamówił. Pamiętam, że seria ta miała liczyć tylko pięć numerów i miała być zamkniętą opowieścią. Jednak spodobała się na tyle czytelnikom, że chętnie zagłosowali na nią swoimi portfelami i dzięki temu powstanie ciąg dalszy. Ja bawiłem się dobrze podczas lektury, więc chętnie poczekam na dalszą część. Dodatkowo wnioskując po ostatniej stronie, następna opowieść będzie chyba w trochę  innych klimatach, co powinno znacznie urozmaicić całość.


Swamp Thing (2011-) 025Swamp Thing #25, DC Comics


scenariusz: Charles Soule rysunki: Jesus Saiz

Kurcze, dawno żaden numer tej serii nie podobał mi się tak bardzo jak ten. W sumie jest w nim tylko akcja, ale niezwykle ciekawa i z pomysłem. Parliament of Green posiada aktualnie dwóch pretendentów na stanowisko awatara zieleni. Naszego starego znajomego Aleca Hollanda oraz Seedera, który zagościł na łamach tej serii kilku numerów wstecz. W związku z tym, że awatar jest w pewnym sensie wojownikiem i obrońcą zieleni, cały casting o stanowisko zostanie rozwiązany podczas walki na arenie pomiędzy dwoma kandydatami. Sama walka została natomiast oparta na kreatywnym wykorzystaniu całego potencjału ich umiejętności dzięki czemu jest to niezwykle widowiskowa i pomysłowa scena. Na stronach komiksu pojawia się nawet księżyc, macki, portal, a to i tak nie wszystko. Jednak po mimo tego wszystkiego, to dopiero zakończenie okazało się największym zaskoczeniem numeru. Jestem bardzo zainteresowany kolejnym odcinkiem i cieszy mnie niezmiernie, że z nowym scenarzystą ta seria znowu prezentuje interesujące i sprawnie napisane historie.


czwartek, 14 listopada 2013

#264 Batman - Trybunał Sów, scen. Scott Snyder, rys. Greg Capullo

IMG_20131114_151309Jest taka miejska legenda w Gotham City, która mówi o istnieniu Trybunału Sów. Według tego podania jest to tajne stowarzyszenie rządzące miastem już od XIX w. Nikt nie wiem kto do niego należy, czy istnieje naprawdę oraz gdzie jest ich siedziba. Jednak co jakiś czas pojawiają się informację, które mogłyby potwierdzić tą plotkę. Zajmował się nią nawet sam Bruce Wayne w czasach swego dzieciństwa i było to chyba jego pierwsze dochodzenie. Całą sprawę zbadał niezwykle dokładnie i jak sam uważa, poświęcił jej zbyt dużo czasu aniżeli wskazywał na to zdrowy rozsądek. Co kilka lat wracał do niej i zawsze upewniał się, że coś takiego jak Trybunał Sów to nic innego jak miejska legenda i piosenka, którą śpiewają dzieci. Trwał spokojnie w swym przekonaniu, aż do ostatniej sprawy. Mianowicie zostały znalezione zwłoki naszpikowane małymi nożami do rzucania z symbolem sowy na głowniach, a to dopiero początek tej niezwykle intrygującej sprawy.


Pamiętam gdy czytałem ten komiks pierwszy raz, jakoś krótko po tym gdy ukazał się na naszym rynku. Pochłonąłem go w ekspresowym tempie, nerwowo przewracając każdą kolejną stronę. Tak bardzo wciągnęła mnie ta historia, że nie potrafiłem się od niej oderwać. Jednak po lekturze nie potrafiłem dokładnie sprecyzować, sam przed sobą, co tak naprawdę mnie urzekło w tej historii. Teraz gdy sięgnąłem po ten komiks drugi raz moją uwagę przykuły głownie trzy aspekty. Po pierwsze to fabuła. Jestem pod wrażeniem jak umiejętnie Snyder wkomponował całkiem nowy i to dość złożony wątek w świat nietoperza. Udało mu się połączyć, dawną rodzinę Waynów, śmierć rodziców Bruca oraz całe Gotham w jedną, logiczną całość z nowym, wielkim zagrożeniem. Lubie takie zagrania, gdy zostaje dołożone coś nowego do już wydawałoby się kompletnie ogranego tematu lub patrzy się z innej perspektywy na dobrze nam znane opowieści. Po drugie architektura i styl poszczególnych okresów. Są w tym tomie dwie świetne strony na których Batman odnajduje kolejne kryjówki wroga. Każda z nich znajduje się w innym budynku z różnych okresów historycznych. Bardzo podoba mi się to połączenie architektury w typowymi wystrojami danych czasów. Jakby tego było mało, scenarzysta bardzo zgrabnie wytłumaczył istnienie tych miejsc. Po trzecie, to szaleństwo Batmana. Gdy nietoperz, z pewnych przyczyn, zaczyna wariować towarzyszy temu mały popis umiejętności ilustratorskich Grega Capullo. Polskiemu czytelnikowi zapewne znana osoba, chociażby za sprawą Spawna. Najpierw strony obracają się o 180 stopni dodając trochę obłędu do całej już i tak pokręconej opowieści. Następnie mroczny mściciel zaczyna działać bardzo impulsywnie i tak też jest przedstawiany. Trochę może nawet jak jakiś demon z olbrzymimi kłami.


Edytorsko album również prezentuje się niezwykle okazale, co bez wątpienia jest jego kolejnym plusem. 176 stron na papierze kredowym zostały opakowane w elegancką twardą oprawę. W środku każdy oryginalny zeszyt poprzedzony jest okładką, a na końcu komiksu znajduje się jeszcze dodatkowo warianty okładek oraz scenariusz kilku stron pierwszego numeru ze scenariuszem oraz szkicami plansz. Dodatków może nie jest jakoś specjalnie dużo, ale zawsze są miłym bonusem.


Po kolejnej lekturze tego komiksu mogę śmiało powiedzieć, że jest to najlepszy komiks, jak na razie wydany z nowej linii DC Comics, które zaprezentował nam Egmont. Pamiętam jak po pierwszej lekturze byłem mocno zawiedziony, że muszę czekać ponad pół roku na kolejną część. Teraz na szczęście drugi tom leży na półce obok mnie i mogę spokojnie już po niego sięgnąć i każdemu również tego życzę. Konflikt Batmana z Trybunałem Sów to jak na razie świetna rzecz.


[gallery link="file" ids="2532,2530,2531,2536,2537"]

niedziela, 10 listopada 2013

#263 cotygodniowa zeszytówka #80

Saga 015Saga #15, Image Comics

scenariusz: Brian K. Vaughan, rysunki: Fiona Staples

Czym dłużej śledzę tą opowieść tym bardziej dociera do mnie, że z opowieści SF, jakiś czas temu przerodziła się w historię rodzinną pełną jej trosk codziennych. Co ciekawe wcale mi to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie sprawia, że sięgam po każdy kolejny numer z coraz większą ochotą. Nie inaczej było i tym razem. Alana wraz ze swym mężem Marko po woli staję przed ważnym problemem. Mianowicie przyszedł czas w ich życiu kiedy muszą zdecydować co począć z sobą dalej. Przecież nie mogą być zbiegami do końca swoich dni, a tym bardziej z dzieckiem. Przecież nie mogą młodej istoty skazać na taki los. Wynikła z tego dość spora awantura, w tej dość pokręconej rodzinie. Jednak to nic w porównaniu z jej zakończeniem. W sumie podwójnym i nadal nie mogę się zdecydować, które z nich było bardziej zabawne. W między czasie został również rozwinięty wątek The Willa, Gwendolyn oraz Slave Girl i ich pobytu na tajemniczej wyspie. Sama tajemnica planety mnie nie zaskoczyła, ale już finał numeru, który jest z tym dość mocno powiązany spowodował u mnie opad szczęki. Szczerze przyznam, jestem pod wrażeniem jak Vaughan umiejętnie bawi się konwencjami i z prostej opowieści o rodzinie, zbiegach i łowcach głów tworzy coś pięknego, ciekawego i wszystko to opowiada w taki przyjemny leniwy sposób. Dokładnie tak jak zawsze lubiłem.


Wolverine and the X-Men 037Wolverine and the X-Men #37, Marvel


scenarzysta: Jason Aaron, rysunki: Giuseppe Camuncoli


Mam chyba głęboki kryzys odnośnie komiksów z X w tytule i wszystkimi ich pochodnymi. Siedzę od 20 minut i staram się wymyślić coś pozytywnego o tym zeszycie i nie potrafię. Moim zdaniem to straszna nuda i miałem dość spore problemy aby dotrzeć do końca. Oczywiście jeden skład mutantów z przyszłości ucieka drugiej grupie również z przyszłości, ale pomieszanej również z osobnikami z teraźniejszości. Nie trwa to jednak długo, bo w końcu jedni robią coś przez co zostają zauważeni i odnalezieni. Ich spotkanie, jak zawsze w takich przypadkach kończy się jedną wielką rozwałką, w której już nie wiadomo kto kogo bije i dlaczego. Dla wzbudzenia większego napięcia, wszystko  jak zwykle kończy się niezwykle dramatycznie, aby czytelnik czekał na kolejny numer z drżeniem rąk. Ja za to nie mogę się doczekać kolejnego numeru tylko z jednego powodu. Po jego przeczytaniu na reszcie skończy się mój horror, dobrnę do końca tej żałosnej historii i w końcu będę mógł sobie darować te wszystkie opowieści o mutantach.


Adventure Time 020Adventure Time #20, KaBOOM! Studios


scenariusz: Ryan North oraz Zack Smith, rysunki: Shelli Paroline, Braden Lamb, Brad McGinty


Wszyscy, którzy regularnie tutaj zaglądają już chyba zdali sobie sprawę z tego, jak wielkim jestem fanem tej serii. Stało się tak głównie za liczne odwołania do popkultury znajdujące się w każdym zeszycie oraz to wspaniałe uczucie niepewności, gdy za każdym razem sięgam po kolejny numer. Nie inaczej jest i tym razem. Główna opowieść opiera się na wątku w którym Finna i Jake'a odwiedza tajemniczy gość i razem przeżywają niesamowitą przygodę. Jednak tym razem cała opowieść została ukazana z perspektywy nowo przybyłej postaci dzięki czemu czytelnik ma wrażenie jakby sam był uczestnikiem całej zabawy. Główni bohaterowie zwracają się do niego w pierwszej osobie, zmuszają do brania czynnego udziału w wydarzeniach. To wszystko zostało bardzo umiejętnie zrealizowane i trzyma się mocno tej konwencji, aż do ciekawego finału. Dodatkowo w pewnym momencie dostajemy do rąk tajemniczą książkę pt. Adventure Tome, w której zostali opisani przyjaciele oraz wrogowie głównych bohaterów, krainy które razem już zwiedzili oraz tajne techniki walki. Całość jest zaprezentowana z humorem i dystansem, dzięki czemu kilka razy się zaśmiałem. Druga opowieść natomiast zawiera pierwszą część dramatycznej historii o tym jak to na przyjęciu Birthday Princess zabrakło lodów. Szybko na ochotnika zgłosił się dzielny wojownik Billy, aby uratować całą sytuację i wyruszył do Grocery Kingdom po brakujące dobro konsumpcyjne. Na swej drodze spotyka wiele niebezpieczeństw na czele z Ham-Pire - przeterminowaną szynką, która powróciła z grobu.

piątek, 8 listopada 2013

#262 z górnej półki #1: Kadry w Środku - Michał Śledziński

Od 18 do 31 lipca tego roku we wrocławskiej galerii mia ART GALLERY miała miejsce wystawa prac Michała Śledzia Śledzińskiego pt. "Kadry w środku". Jeśli nie wiesz, o kim mówimy to znaczy, że ominęło Cię wiele dobrych komiksów i odsyłam tutaj, gdzie swego czasu napisałem trochę więcej o Śledziu. Sam nie mogłem się pojawić na wystawie, a tym bardziej na wernisażu, czego bardzo żałuję. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mianowicie z okazji wystawy powstał bardzo ciekawy artbook, z pracami wyżej wymienionego autora, który jakiś czas temu otrzymałem od mojej konkubiny w prezencie. Nie wiem czy jeszcze można go nabyć za pośrednictwem strony galerii, ale z pewnością można do nich napisać maila z zapytaniem, a nuż jeszcze jest. Moim zdaniem to bardzo dobry album, który warto mieć, nawet pomimo wysokiej ceny.


Całość zawiera 64 strony, które zawierają bardzo konkretny przegląd twórczości jednego z najbardziej znanych polskich komiksiarzy. Tak więc przerzucając spokojnie kolejne strony trafiamy na ilustracje odnośnie Osiedla Swobody, Bears of Wars oraz Czerwonego pingwin musi umrzeć. Jednak to co jest tutaj chyba najciekawsze, to wiele rysunków odnośnie drugiej pasji autora, czyli gier. Jeśli ktoś nie śledzi na bieżąco bloga Śledzia i nie czyta branżowych pism, to w takim wypadku wiele z tych ilustracji będzie dla niego sporą niespodzianką. W środku tej niezbyt grubej publikacji znajdują się również grafiki przedstawiające różne niedokończone prace, te które nigdy już nie powstaną oraz rysunki powstałe przy jakiejś konkretnej okazji. Jakby na to nie patrzeć, każdy powinien znaleźć tutaj coś dla siebie. Całość została pięknie zapakowana w twardą oprawę z obwolutą, dzięki czemu całość prezentuje się wspaniale.


Jest jednak jedna rzecz, która mi się nie podoba. Nie ma się co przejmować tym za bardzo, ponieważ jest to sprawa związana głównie z dystrybucją. Mianowicie artbook można zamówić tylko i wyłącznie za pomocą strony mia ART GALLERY, gdzie jest tylko jedna opcja wysyłki kurierem. Co niestety znacznie podnosi cenę całej zabawy o 30 zł, a biorąc pod uwagę już i tak nie małą cenę tego wydania, to robi się z tego niestety zabawa tylko dla kolekcjonerów. Moim zdaniem to wielka szkoda, bo tak dobra rzecz powinna trafić do jak największej liczby osób.


[gallery link="file" columns="4" ids="2455,2456,2457,2458,2459,2460,2461"]

Jednocześnie jest to pierwsza odsłona nowego cyklu, nad którym myślałem już od jakiegoś czasu i przyjmowałem eksponaty. Pełna nazwa tego działu brzmi: "z górnej półki znajdującej się nad łóżkiem, tej na której leży 35 letni trocinowy miś oraz lampka, gry planszowe, straszne lateksowe majtki z Bolkowa, a także wiele egzemplarzy do tego działu. I ich dzieci nie będą wiedziały gdzie znajdują się te rzeczy ich ojców, które tamci odłożyli na swoje miejsce poprzedniego wieczora, mniej więcej koło ósmej". Nazwa z oczywistych względów została skrócona.

niedziela, 3 listopada 2013

#261 cotygodniowa zeszytówka #79

Ghosted 004Ghosted #4, Image Comics

scenariusz: Joshua Williamson, rysunki: Goran Sudzuka

Z każdym kolejnym numerem tempo tej serii coraz bardziej przyśpiesza. Co z drugiej strony wcale nie jest równoznaczne z tym, że jest ona nastawiona tylko na akcję. W posiadłości Trask jest coraz trudniej wytrzymać i z każdego uczestnika polowania na ducha po woli zaczynają wychodzić jego najgorsze cechy. Oczywiście potęguje to bardzo napięcie wewnątrz ekipy oraz generuje jedną niekończącą się między nimi kłótnię. Jakby tego było mało, po nieudanym odprawieniu rytuału jeden z bohaterów zostaje opętany. Swoją drogą ciekawa scena, gdzie z kadru na kadr czytelnik ma okazję obserwować jak zmienia się ta postać. Dodatkowo jeden z członków ekipy znika, a nie jest to wszystko co zastaje czytelnik podczas lektury. Całość dodatkowo została umiejętnie z potęgowana przez bardzo klimatyczne rysunki. Całość została utrzymana w szaro burych kolorach otoczonych sporą ilością cieni oraz mrocznych zakamarków pełnych pajęczyn i odrapanych ścian. Zdaję sobie sprawę, że to dopiero czwarty numer tej serii i trudno cokolwiek wyrokować na jej temat, ale moim zdaniem z numeru na numer jest coraz lepsza.


Uncanny X-Men v3 013Uncanny X-Men #13, Marvel


scenariusz: Brian Michael Bendis, rysunki: Chris Bachalo


Kolejna porcja walki pomiędzy mutantami z chyba już każdej możliwej linii czasowej. Jedna grupa z przyszłości po tym jak zaatakowała szkołę im. Jean Grey, znajduje się aktualnie w jej wnętrzu i stara się odesłać X-Men z przeszłości na ich właściwe miejsce. W tym samym czasie Cyclop z teraźniejszości wraz ze swoim składem i drugim oddziałem mutantów z przyszłości forsują szkołę, aby do tego nie dopuścić. Zdaję sobie sprawę, że jest to dość zagmatwany opis i przepraszam za to. Jednak jest to w miarę najpełniejszy obraz tego co się dzieje w tym numerze. Cała ta historia jest moim zdaniem pięknym przykładem na całe zło, które aktualnie trawi wydawnictwo Marvel. Co jakiś czas olbrzymie wydarzenia po których powstaje kilka nowych serii. Inne z kolei są restartowane. No i oczywiście nie można pominąć żadnego z tych zdarzeń, ponieważ każde z nim, przynajmniej według samych twórców, wywraca całe uniwersum do góry nogami. W skutek czego wszystkie te historie są nieczytelne. Również bardzo nieprzystępne dla nowych czytelników i każdy z nas gdy ma kupować po kilka serii na raz aby ogarnąć ten chaos, to czuje się sprowadzony do  roli maszynki mającej tylko za to zapłacić. Od jakiegoś czasu zbierałem się aby zaprzestać czytania większości serii z tego wydawnictwa i po zakończeniu tego wydarzenia to nastąpi.


Samurai Jack 001Samurai Jack #1, IDW Publishing


scenariusz: Jim Zub, rysunki: Andy Suriano


Była to chyba najbardziej oczekiwana przeze mnie premiera tej jesieni. Jako wielki fan tej postaci nie mogłem się doczekać chwili, aż będę mógł sprawdzić jak poradziła sobie przeniesiona na papier. Równocześnie miałem oczywiście wiele obaw, w końcu to serial z mojej absolutnej czołówki wśród animacji, więc oczekiwania miałem spore. Już po lekturze mogę śmiało powiedzieć, że jest dobrze. Całość rozpoczyna się dokładnie tak jak każdy odcinek serialu, czyli streszczeniem genezy całego konfliktu pomiędzy samurajem, a złym demonem Aku. W pierwszym numerze Jack odwiedza wielkiego mędrca, który wyjawia mu sposób na powrót do domu, dzięki czemu bohater wyrusza w zapewne długą drogę. Numer ten ma w sumie wszystko za co pokochałem serial. Wspaniałe filmowe ujęcia i ciekawe kadrowanie co świetnie widać już na trzeciej stronie, a dalej jest tego znacznie więcej. Ciekawą historię, która stwarza możliwość opowiadania historii w dowolnym klimacie. Pojedynki pełne akcji i różnorodnych przeciwników oraz samego głównego bohatera, który jest niezaprzeczalnie największym dobrem tego uniwersum. Pełen jest wszystkich wspaniałych cnót takich jak odwaga, dobroć, męstwo oraz mądrość, dzięki czemu idealnie nadaje się na bohatera. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to paleta barw wykorzystana do zilustrowania tego numeru. Momentami przypomina mi ona jakiś chory sen po kwasach, co trochę średnio pasuje do całej reszty. Jednak nie zmienia to faktu, że już nie mogę się doczekać kolejnego numeru.