niedziela, 29 grudnia 2013

#275 cotygodniowa zeszytówka #87

Deadpool v4 012Deadpool #12, Marvel

scenariusz: Gerry Duggan oraz Brian Posehn, rysunki: Mike Hawthorn

Po tym jak Deadpool stanął o jeden raz za dużo na drodze demonowi Vetisowi, ten w końcu nie wytrzymał i postanowił z tym zrobić porządek. Dlatego numer ten wita czytelnika bardzo ciekawą sceną pojedynku pomiędzy tymi dwoma panami. Jednak, aby nie było to zwyczajne lanie się po pyskach, demon posiadł moc przyjmowania postaci innych osób. Chłopak wie jak prawidłowo wykorzystać taką moc i zmienia się między innymi w Hulka, Magneto, Cyclopa i paru innych znanych ze świata Marvela, co Wade dość komicznie komentuje. Akcja prze do przodu całkiem żwawo i dzięki temu mamy jakieś 1/3 numeru za sobą. Potem jednak wcale nie robi się mniej ciekawie. Wszystko to za sprawą Mephista, który zjawia się, aby zrobić porządek ze swym pomagierem. Następnie proponuje Deadpoolowi transakcję wiązaną, dzięki której nasz bohater pozbędzie się agentki Preston z własnej głowy. Fragment ten sprowadza odrobinę zadumy i trudnych decyzji do opowieści, a wszystko kończy się ciekawym posunięciem ze strony głównego bohatera. Pomimo tego, że nie bawi mnie już ten komiks tak jak na początku, to znowu sprawia mi przyjemność jego lektura. Więc spokojnie i z przyjemnością sięgnę po kolejny numer.


Saga 017Saga #17, Image Comics


scenariusz: Brian K. Vaughan, rysunki: Fiona Staples

Gdzieś w odległej galaktyce znajduje się latarnia morska, która jest miejscem zamieszkania wielkiego pisarza D. Oswalda Heista. W tym z pozoru zwyczajnym miejscu ukrywa się najbardziej poszukiwana rodzina w całym wszechświecie. Spędzili tutaj w sielankowej atmosferze ostatnich kilka dni lecz teraz się to gwałtownie zmieni. Wszystko to za sprawą Prince Robot IV, któremu przyświeca tylko jeden cel, aby złapać uciekinierów. Scena w której Alana wraz z mężem zastanawiają się jak wybrnąć z trudnej sytuacji jest naprawdę przejmująca. Ciekawie zostały pokazane dylematy jakie mogą targać rodzicami w obliczu realnego zagrożenia dla ich dziecka. Same pomysły na zaradzenie sytuacji są za to lekko przerażające. Jakby tego było mało, na miejscu zjawia się jeszcze Gwendolyn wraz z Lying Catem, którzy mają również pewien interes w odnalezieniu Marka. Im z kolei jesteśmy wdzięczni za dość efektowne zakończenie i coś czuję, że Marko będzie miał spory dylemat do rozwiązania w następnym numerze. Oby nie było na niego trzeba czekać za długo.


Samurai Jack 003Samurai Jack #3, IDW Publishing

scenariusz: Jim Zub, rysunki: Andy Suriano

Jeśli poprzedni numer był w klimacie dzikiego zachodu, gdzie nie obyło się bez pojedynku na środku jedynej ulicy w miasteczku, to tym razem twórcy postanowili osadzić akcję w starożytnej Grecji. Jack trafia do typowego miasta z tamtego okresu, w którym niestety nikt nie zwraca na niego uwagi po mimo jego wielu usilnych prób. Na szczęście pojawia się Gloer Wspaniały, który wita naszego samuraja wyjątkową gościnnością. Historia zawarta w tym numerze jest moim zdaniem najlepsza z dotychczasowych i cieszy tendencja zwyżkowa serii. Najpierw zastanawiałem się jak to się stało, że fabuła dotarła do starożytnej Grecji, ale scenariusz bardzo umiejętnie to wyjaśnia. Spodobał mi się również finał nierównej potyczki pomiędzy Jakiem, a robotami Aku. Byłem przez moment nim zakłopotany. Dodatkowo w końcu odpowiada mi strona wizualna komiksu. Andy Suriano zrezygnował z krzykliwych kolorów, zastępując je stonowaną paletą barw, a w kilku miejscach stworzył  naprawdę ładne, całostronicowe plansze na które patrzyłem z przyjemnością. Seria godna polecenia dla małych i dużych fanów komiksów samuraja Jacka.


The Manhattan Projects 016The Manhattan Projects #16, Image Comics


scenariusz: Jonathan Hickman, rysunki: Nick Pitarra

Joseph Oppenhaimer kontynuuje swoją krucjatę przeciw wszelkim tajnym projektom swoich byłych towarzyszy, którzy aktualnie przebywają w celi. Joseph przesłuchując ich stara się dowiedzieć jak najwięcej o każdym z projektów, aby móc jak najskuteczniej je uszkodzić. Po woli, dzięki uzyskanym informacją udaje mu się zlokalizować osobę, która wie najwięcej o każdym z projektów i łatwo jest przewidzieć jaki los, prawdopodobnie w następnym numerze, spotka tą postać. Jednak pozostali naukowcy mają dla swojego byłego kolegi jeszcze pewną niespodziankę, której autorami są Einstein oraz Feynman. Bardzo podoba mi się sposób w jaki Hickman wykorzystuje te wszelkie szalone eksperymenty będące nadinterpretacją tych znanych nam z życia. Dzięki temu w sytuacji, która mogłaby się wydawać bez wyjścia i nudną za razem, ciągle jest miejsce na niespodzianki i ciekawe rozwiązania fabularne.


 

sobota, 28 grudnia 2013

#274 Hearthstone: Heroes of Warcraft i moja krótka z nim przygoda.

Hearthstone: Heroes of Warcraft to nowa gra od Blizzarda, który próbuje za jej pośrednictwem zawojować rynek  gier z miktopłatnościami. O zasadach oraz mechanice nie mam zamiaru się rozpisywać, ponieważ w prosty i klarowny sposób zostały one opisane na oficjalnej stronie. Ja natomiast chciałem się skupić na mojej przygodzie z tą grą.


ss1-full Najpierw zapisałem się do beta testów i spokojnie czekałem na zaproszenie. Uczestniczyłem w jakiś trzech konkursach, gdzie można było otrzymać klucz. W między czasie sporo czytałem o tej grze, oglądałem filmy na YouTube. W końcu, jakiś tydzień temu, może troszkę dłużej, sprawdzając maila zorientowałem się, że w końcu otrzymałem zaproszenie do gry. Nie zastanawiając się wiele, wszedłem na stronę Blizzarda, pobrałem klienta i rozpocząłem instalację. Następnie miałem zalogować się na swoim koncie i jak zwykle nie pamiętałem swoich danych do logowania. Więc nie zastanawiając się długo stworzyłem nowe konto, aktywowałem na nim klucz do gry i ucieszony odpaliłem program.


Całość rozpoczyna się banalnym samouczkiem składającym się z pięciu walk. Po ukończeniu jego rozpoczynamy kolekcjonować bohaterów, karty i całą zabawę w tworzenie coraz to potężniejszych talii. W samej rozgrywce sporo zależy od szczęścia, a moim zdaniem powinno od strategii jednak i tak jest to całkiem przyjemna rozrywka. Dodatkowo każda z partii nie trwa dłużej niż 20 min co czyni tą grę idealną pozycją na szybki relaks.


ss2-fullKilka dni przyjemnie spędzałem czas, grając partię za partią, aż naszła mnie ochota, aby uruchomić Hearthstone na innym komputerze. Okazało się, że podczas logowania na stronie zablokowałem sobie konto. Otrzymałem w tej sprawie maila, co i jak mam zrobić, aby je odblokować i odpadłem. To jest jakaś paranoja. Mianowicie poinstruowano mnie by wejść na stronę zmiany hasła, gdzie podaje się swój e-mail, imię i nazwisko oraz zaznacza się checkbox odnośnie tego czy użytkownik ma przypięte swoje nazwisko do konta. Tym ostatnim zabili mi ćwieka i za każdym razem musiałem strzelać. Podałem kilka możliwych wariantów i nic nie zadziałało. Odpuściłem i po kilku dniach postanowiłem spróbować ponownie. Tym razem znowu wpisywałem to samo co poprzednim razem i jakimś cudem się udało przejść do następnego etapu, którym jest odpowiedź na sekretne pytanie. W moim przypadku chodziło o wymarzony zawód z dzieciństwa. Tutaj niestety spasowałem i odinstalowałem grę. Po pierwsze wydaje mi się, że nie podawałem nigdy odpowiedzi na takie pytanie. W dzieciństwie nie miałem żadnego wymarzonego zawodu. Aktualnie też nie mam, więc nie mam zielonego pojęcia co miałbym tam podać.


W tak prozaiczny sposób zakończyła się moja przygoda z tą całkiem przyjemną grą. Zdaję sobie sprawę, że to głównie przeze mnie i to ja jestem ofermą. W końcu prawie nigdy nie korzystałem z konta na serwerach Blizzarda, a za każdym razem jak już taka potrzeba się pojawiała, to zawsze był jakiś problem z logowaniem. Z kolei system odblokowywania konta to jakiś koszmar.  Utrudniają użytkownikowi życie tylko za pomocą jednego formularza, gdzie są jakieś durne pytania o to czy mam przypisane nazwisko do konta czy zmyślony zawód z dzieciństwa. Naprawdę mam wrażenie, że nic takiego nie podawałem. Jednak jak już wspominałem, mam świadomość, że wina leży po mojej stronie. Osobiście za grą tęsknić nie będę i po raz kolejny wrócę do Skyrim lub innej ciekawszej pozycji.

niedziela, 22 grudnia 2013

#273 cotygodniowa zeszytówka #86

Animal Man (2011-) 026Animal Man #26, DC comics

scenariusz: Jeff Lemire, rysunki: Cully Hammer

Nie tak sobie wyobrażałem kontynuację poprzedniego tomu, ale i tak jest dobrze. Co prawda nie ma macek i odwołań do Lovecrafta, jak wydawało mi się po lekturze #25 numeru, ale co zrobić. Animal Man trafia na nie znaną mu planetę, gdzie od razu wpada w wir niezrozumiałej dla niego walki. Gdy następuje chwila spokoju i przerwy, pojawia się znienacka The Dreamwalker. Tajemnicza postać, która spokojnie wyjaśnia całą zaistniałą sytuację Bakerowi. Po tym wszystkim zawierają ze sobą pewien układ, który za pewne doprowadzi do  zakończenia runu Lemire mającego nastąpić w #29 numerze. Przyjemny i ciekawy jest ten komiks. Spodobała mi się koncepcja nowej planety i tego jak współgra z Ziemią, The Red i temu podobnymi sprawami. Całość została zaprezentowana w dość logiczny i spójny sposób, co niewątpliwie jest sporym plusem. Oprócz tego, na uwagę zasługują ciekawe ilustracje. Są po prostu ładne, a w dzisiejszych komiksach środka to w sumie rzadkość.


Velvet 002Velvet #2, Image Comics


scenariusz: Ed Brubaker, rysunki: Steve Epting

Velvet to typowa opowieść o tajnych agentach przy której każdy miłośnik agenta 007 powinien bawić się świetnie. Jej głównym bohaterem jest sekretarka, nad którą unosi się pewna tajemnica z przeszłości. Przez przypadek została wplątana w zabójstwo jednego z agentów i teraz musi zniknąć. Niby każdy z nas zna już takich historii na pęczki, a pomimo tego Brubakerowi, jak na razie, udaje się snuć bardzo ciekawą i wciągającą opowieść. W drugim zeszycie scenarzysta rozwija główny wątek, ale też odkrywa przed czytelnikiem fragment przeszłości głównej bohaterki i trzeba przyznać, robi to z pomysłem. Mianowicie na dwóch stronach umieścił pięć kadrów na których są tylko podane miejsca wraz z datami i fragment misji, którą wykonywała Miss Templeton. Wygląda to jak widokówki z kadrami z filmów akcji. Dzięki temu wiemy już, że jest świetnie wyszkolona i potrafi o siebie zadbać Równocześnie poznaliśmy tylko absolutne minimum całej jej przeszłości. Przez to pojawiło się u mnie znacznie więcej pytań, aniżeli odpowiedzi i dlatego już chciałbym mieć w dłoniach kolejne numery tej serii. Na spory plus zasługują również realistyczne ilustracje, które świetnie oddają klimat całej opowieści i dość wiernie oddają ducha dawnych lat.


Adventure Time 2013 Spoooktacular 01Adventure Time #1 2013 SPOooKTACULA, KaBOOM! Studios


scenariusz: Jones Wiedle, Bryce Carlson, Jay Hasler, Kevin Church, rysunki: Jones Wiedle, Frazer Irving, Jay Hasler, Jen Vaughn,

No niestety odcinek halloweenowy nie zrobił mi dobrze. Zawiera w sumie pięć historii, z których jedną w całości zignorowałem. To z tej racji że jest reklamą nowej serii na podstawie serialu animowanego z Cartoon Network. Jednak wracając do właściwej zawartości komiksu. Wszystkie opowieści są różne i każda stworzona została przez kogoś innego. Jedna opowiada o tym, że każdy ma prawo do imprezowania. Nawet ci źli, dopóki umieją się bawić. Swoją drogą, ta historia uświadomiła mi, że nie potrafię rozgryźć relacji jaka panuje pomiędzy Finnem i Jakiem, a Ice Kingiem. Raz są kumplami, razem miło spędzają czas, aby później atakować się nawzajem. Coś tutaj ewidentnie nie gra. Inna z kolei fabuła skupia się na zagubionych wąsach, która jest dość ciekawie narysowana i nic ponad to. Ubawiłem się za to przednio śledząc losy Finna i Jaka, którzy pomagali Pumpkin Princess pozbyć się zatrutych nasion z głowy. Przednia zabawa, ale raczej dla starszych czytelników, bo trzeba przyznać szczerze, to co tam się dzieje jest lekko chore i straszne. Natomiast na sam koniec twórcy zaserwowali nam Marceline, która ma dość spore problemy z samą sobą i nie wie czego tak naprawdę chce. Zdaję sobie sprawę z tego co napisałem na wstępie. Jednak po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że tak źle znowu nie było i seria ta nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Spokojnie czekam na kolejne przygody Finna i Jaka, bo to świetna seria jest i basta.

niedziela, 15 grudnia 2013

#272 cotygodniowa zeszytówka #85

Aquaman (2011-) 024Aquaman #24, DC Comics

scenariusz: Geoff Johns, rysunki: Paul Pelletier

Podczas lektury tego numeru zdałem sobie sprawę, że przespałem jeden ważny moment tej serii. Mianowicie umknęła mi chwila, w której ta seria z bardzo przeciętnej opowieści zmieniła się w całkiem ciekawy i dobry komiks rozrywkowy. Na jego łamach nadal trwa kontynuacja Death of a King i po wydarzeniach z poprzedniego numeru, aktualnie Arthur znajduje się na Antarktydzie, gdzie poznaje historię Atlantydy i jej władcy. Wszystko czego się dowiedział, jest dość mocno powiązane z życiem głównego bohatera i przy okazji wywraca je do góry nogami. Całość czyta się bardzo przyjemnie. Jest tutaj miejsce na wielką zdradę, zemstę oraz miłość. Więc takie podstawowe uczucia, które potrafią naprawdę mocno namieszać w życiu każdego z nas. Jednak najbardziej spodobała mi się scena zatapiania Atlantydy. Zostało to zobrazowane za pomocą dwu stronicowego rysunku, podzielonego na nieregularne kadry, na którym widać zatapiane, rozpadające się miasto. Sposób kadrowania trochę przypomina fakturę potłuczonego szkła, przez co całość stwarza wrażenie jakby cała scena również rozpadała się na drobne kawałki.


Swamp-Thing-026-(2014)Swamp Thing #26, DC Comics


scenariusz: Charles Soule rysunki: Jesus Saiz

Kurcze tak dobrego tygodnia już dawno nie miałem. Mam ostatnio passę dobrych lektur, a najnowszy numer Potwora z Bagien jest świetnym tego przykładem. Po wydarzeniach z poprzedniego numeru oraz awansie Seedera w hierarchii The Green, Alec Holland otrzymuje dostęp do jego wspomnień i myśli. Dzięki temu zabiegowi czytelnik ma okazję lepiej poznać tą postać, a trzeba przyznać, jest dość ciekawa. Wszystko zaczęło się od normalnego chłopaka pałającego wielkim głodem wiedzy. Po pewnym czasie natrafił na wzmiankę o obrońcach zieleni i ta myśl owładnęła nim doszczętnie. Przez spory kawałek swego życia, był w stanie zrobić wszystko, aby tylko otrzymać kolejną informację na temat awatarów zieleni. Jest to historia olbrzymiego poświęcenia, ale i również ślepego podążania w wyznaczonym celu nie zważając na nic. Seeder z młodego chłopaka z pociągiem do nauki powoli zmienił się w przedziwną istotę zdolną do wszystkiego. Pełną samozaparcia, gotowości do poświęceń, ale też i strachu oraz zagubienia, gdy już udało mu się osiągnąć swój cel. Czułem się trochę głupio gdy Scott Snyder odszedł od tej serii, bo jego run był interesujący. Jednak po przeczytaniu kilku numerów Charlsa Soule jestem spokojny o przyszłość tej serii, ponieważ moim zdaniem cały czas ma tendencję zwyżkową.


Saga 016Saga #16, Image Comics


scenariusz: Brian K. Vaughan, rysunki: Fiona Staples

Większość tego numeru to sielankowe obrazy życia głównych bohaterów, którzy aktualnie rezydują u sławnego pisarza D. Oswalda Heista. Spędzają całe dnie na czytaniu książek, wspólnych rozmowach i ogólnym siedzeniu w swoim towarzystwie. Gdzieś w tle tego wszystkiego rodzi się nowe uczuci, które z czasem może przerodzić się w ciekawy związek. Równocześnie, w innej części galaktyki mają miejsce bardziej dramatyczne wydarzenia. Co ciekawe, wszystkie one zmierzają do jednego, wspólnego mianownika, którym będzie stara latarnia morska. Od kilku numerów scenarzysta w dość ciekawy sposób przedstawia swoją historię. Opisując kilka wątków na raz, przeplata je co kilka stron mieszając przy okazji ich klimaty. Raz spokojnie i nastrojowo, aby kilka stron dalej pokazać scenę zabójstwa. Błahe problemy rodzinne, a chwilę później trudne kwestie gejów na jednej z planet w galaktyce. Dzięki temu całość posiada dość leniwe tempo, ale równocześnie za każdym razem gdy obracam kolejną stronę mam takie miłe uczucie napięcia. Nigdy nie mam pojęcia co mnie za moment spotka. Chyba jest to dla mnie najważniejsza cecha, za którą dość wysoko cenię sobie tą serię.


 

 

niedziela, 8 grudnia 2013

#271 cotygodniowa zeszytówka #84

Thief of Thieves 018Thief of Thieves #18,  Image Comics

scenariusz: Andy Diggle, rysunki: Shawn Martinbrough

Ze smutkiem przyznaję, że ta seria nie robi mi już tak dobrze jak podczas lektury początkowych numerów. Jednak nie zmienia to faktu, że twórcy nadal trzymają wysoki poziom i potrafią mile zaskoczyć. Tak jak ma to miejsce w niniejszym komiksie. Czytelnik ma tym razem okazję prześledzić finał wielkiego skoku, który Redmond przeprowadza wraz ze swoją ekipą w Wenecji. Cały przebieg jest zaskakujący, ale równocześnie jak już go poznamy, to uzmysławiamy sobie jak bardzo został on osadzony w całym klimacie tej opowieści i to jest chyba najfajniejsze w tym wszystkim. Z jednej strony numer ten nie stroni od poważniejszych tematów i jest tutaj miejsce na konflikt ojca z synem, porachunki mafii i czasem brutalne sceny. Równocześnie z drugiej strony, za każdym razem gdy poznaję szczegóły kolejnych napadów to odkrywam, że główny bohater realizuje je z ciekawym pomysłem i humorem. Zawsze kojarzy mi się to z atmosferą jaka panuje w takich pozycjach jak Ocean's Eleven lub Żądle. Życzę sobie, aby podobny stan utrzymywał się jeszcze długo, ponieważ dobrej rozrywki nigdy za dużo, a ostatnio nawet jest to trochę deficytowy towar.


Adventure Time 021Adventure Time #21, KaBOOM! Studios


scenariusz: Ryan North oraz Zack Giallongo, rysunki: Shelli Paroline, Braden Lamb, Zack Giallongo


Wszystko rozpoczyna się bardzo leniwie, trochę niespotykanie jak na tą serię. Chłopaki, z  racji braku zaplanowanych przygód na dzień dzisiejszy, postanawiają stać się super leniwi. Leżą tylko na podłodze i starają się ograniczyć wszelkie czynności do minimum. Jednak w ich otoczeniu pojawia się dziwna różowa guma do żucia, która powoli zaczyna opanowywać cały ich dom. W związku z tym panowie postanawiają udać się do Candy Kingdom, aby sprawdzić czy tam nie zastaną podobnej sytuacji. W między czasie Princess Bubblegum wraz z Marceline odpierają atak tej samej substancji w królestwie. Opowieść jest na razie taka sobie, ale zawiera jak zawsze kilka smaczków. Jednym z nich jest świetne odwołanie do gry Super Mario Bros, kiedy to PB każe odwołać wszelkie swoje zaplanowane zajęcia w ciągu dnia. Scenarzystom udało się również bardzo interesująco zabawić się pojęciem czasu, dzięki czemu lekko zadrwili z głównych bohaterów i doprowadzili całą historię do wielkiego finału. W dodatku wszystko to odbyło się w postaci lekcji dobrych manier w kontaktach między ludzkich! W numerze tym znajduje się również druga, kilku stronicowa opowieść jak to Finn i Jake znajdują na plaży dwie magiczne deski surfingowe. Dzięki temu pojawiła się możliwość na wielki pojedynek z potężnym bossem w postaci olbrzymiej ośmiornicy. Całość została w piękny sposób zilustrowana. Rysunki wyglądają jakby zostały tylko naszkicowane i następnie od razu pokolorowane. Dzięki czemu powstaje wrażenie jakby były ciągle w ruchu.


The Manhattan Projects 015The Manhattan Projects #15, Image Comics


scenariusz: Jonathan Hickman, rysunki: Ryan Browne

Tym razem podczas lektury, czytelnik ma okazję ponownie zajrzeć do wnętrza głowy Oppenheimera gdzie toczy się wielka wojna domowa. Po obu stronach stoją na przeciw siebie dwaj bracia: Robert oraz Joseph. Jeden reprezentuje ścisły umysł i racjonalne myślenie. Drugi z kolei jest marzycielem i ciągle buja w obłokach. Ich walka była długa i niezwykle wyniszczająca, a najbardziej poszkodowany będzie za pewne sam Oppenheimer. Ciekawym pomysłem jest pokazanie jak obie armie po każdej przegranej walce spokojnie wyciągały wnioski ze starcia, aby po pewnym czasie wrócić ze zdwojoną siłą. Mi jednak najbardziej przypadł do gustu sam projekt armii. Wojsko symbolizujące naukową stronę konfliktu komunikuje się ze sobą tylko za pomocą liczb, natomiast ich przeciwnicy składają się z fantastycznych stworów jak smoki, ogry i temu podobne. Idealnie obrazuje to obie strony konfliktu, a zaraz jest jasne i czytelne dla każdego. Całość czyta się bardzo przyjemnie, co w przypadku tej serii jest już w sumie standardem. Numer interesujący, znowu pogłębiający postać Oppenheimera, która i tak już jest mocno pokręcona.


czwartek, 5 grudnia 2013

#270 Blacksad #2: W śnieżnej bieli, scen. Juan Díaz Canales, rys. Juanjo Guarnido

Z racji tego iż właśnie nakładem wydawnictwa Egmont ukazał się piąty tom świetnej serii Blacksad, dziś występ gościnny Macieja Gierszewskiego o drugim tomie pt. W śnieżnej bieli. Zapraszam równocześnie na jego bloga, gdzie znajduje się wiele bardzo dobrych tekstów o komiksach, książkach dla dzieci i innych ciekawych wydarzeniach.


blacksad2 1. Prywatny detektyw John Blacksad przyjeżdża do miasteczka The Line, gdzie przyjmuje od Miss Grey swoje kolejne zlecenie. Panna Grey chce, aby Blacksad odnalazł jej szkolną podopieczną, małą dziewczynkę o imieniu Kyle, która zaginęła jakiś czas temu, bo nikt, nawet matka dziewczynki, nie jest zainteresowany wyjaśnieniem tego, co się właściwie stało z Kyle. Z pozoru prosta sprawa, ale gdy Koci Detektyw zaczyna się w nią zagłębiać, poznawać motywy działania głównych aktorów zamieszanych w zaginięcie dziewczynki, niezwykle się komplikuje.
2. W skrócie: głównym podejrzanym, odpowiedzialnym za zaginięcie Kyle, jest komisarz policji Hans Karup, który być może jest ojcem dziewczynki, a dodatkowo ma skłonności pedofilskie; komisarz policji, dodatkowo, po godzinach, jest także przewodniczącym miejscowej komórki Ku Klux Klanu o nazwie Artic Nation („…Już niedługo świat znów będzie należał do białych, tych, których sam Bóg ustanowił na ziemi, żeby panowali nad innymi!!”.), ale jego zastępca – Huk – chce go zastąpić na tym stanowisku, Hukowi udało się zastąpić Hansa w łóżku małżeńskim u pięknej, młodej Jezz; dla przeciwwagi w miasteczku działają także aktywiści Black Pawer, skupieni w organizacji Czarne Szpony; ktoś porywa przyjaciela Blacksada i przetrzymuje go nieznanym miejscu, w międzyczasie zostaje zamordowana Dinah matka Kyle, następnie na Hansie odbywa się samosąd, na dokładkę okazuje się, że Jezz oraz Dinah były siostrami i córkami Hansa Karupa z jego pierwszego małżeństwa z kolorową dziewczyną.
3. Akcja zbudowana jest w fenomenalny sposób, rozwija się ze strony na stronę, ze sceny na scenę, z kadru na kadr, coraz szybciej i szybciej aż do zaskakującego finału. Czytając, przewracając kolejną kartkę, zastanawiałem się, co jeszcze może się w tej historii wydarzyć, co mnie jeszcze zaskoczy. Prosta historia komplikuje się, by w końcowej scenie rozsupłać się.
4. „Zemsta to danie, które serwuje się na zimno”.
5. Rysunki są genialne! Każdy kadr jest narysowany z ogromnym pietyzmem, z dbałością o każdy szczegół (tła). Budynki, drzewa, ulice, statyści, ubrania, dłonie, mimika – Juanjo Guarnido wyrysował cały świat. Świat prawdziwy, realny. Bohaterzy są żywi, każdy z nich ma swój osobisty rys. Chcąc sobie utrudnić zadanie, ożywił zwierzęta i nadał im ludzkie cechy. Dodatkowo nie zapomniał, jakie właściwości osobowości zwykle przypisuje się konkretnym zwierzętom. Intuicyjnie „pasuje”, że Hans Karup jest niedźwiedziem polarny, Huk białym lisem, Miss Grey sarną.
6. John Blacksad jest dużym czarnym kotem, z przyklejonym do ust papierosem, który potrafi porządnie zawiązać krawat, ale na co dzień chodzi w wytartym, szarym płaszczu. Taki koci Philip Marlowe.


xdp6ds

niedziela, 1 grudnia 2013

#269 cotygodniowa zeszytówka #83

Animal Man (2011-) 025Animal Man #25, DC comics

scenariusz: Jeff Lemire, rysunki: Rafael Albuquerque

Bardzo miło mnie zaskoczyła ta dwu częściowa historia pt. "Hollywood Babilon". Jest tutaj sporo bardzo dobrych elementów, które w połączeniu dają świetny efekt końcowy. Czytelnik otrzymuje ciekawą fabułę, w którą zostały wplątane wszystkie najważniejsze postacie komiksu. O miejsce na pierwszym planie walczy nowy antagonista i należy tutaj zauważyć, robi to dość efektownie. Całość została zilustrowana przez Albuquerque w bardzo kreskówkowy sposób. Jednak po dłuższej chwili zastanowienia nie przychodzą mi do głowy jakieś konkretne tytuły. Jednak ilustracje te są dla mnie pełne ruchu oraz poz które często widzimy na ekranie. Jednak najciekawsze w tym numerze są odwołania do naszego świata i jego obyczajów. Umiejscawiając całą fabułę na gali wręczania nagród na kształt Oscarów, pięknie dostaje się telewizji, celebrytom oraz całej tej ferajnie. Przy okazji serwując jeden z lepszych żartów od dłuższego czasu. Dodatkowo jest tutaj bardzo ciekawa scena, w której Buddy Baker zostaje umiejętnie wyprowadzony z równowagi, co mogło doprowadzić do sporej katastrofy, a doprowadziło tylko do jego teleportacji w bardzo dziwne miejsce. Nie będę spojlerował, ale powiem tylko, że są macki i całość wygląda tak jakby się miała odwoływać do mojego ulubionego pisarza z przełomu XIX i XX wieku. Dla mnie bomba i z niecierpliwością czekam na kolejny numer.


Samurai Jack 002Samurai Jack #2, IDW Publishing


scenariusz: Jim Zub, rysunki: Andy Suriano

Samurai Jack to historia o wielkiej walce ze złem opowiedziana w bardzo prosty sposób. Co jednak wcale nie znaczy, że w prostacki. Całość utrzymuje się na dobrym i wyważonym poziomie, gdzie zarówno dziecko wszystko zrozumie i będzie miało sporo przyjemności z lektury. Natomiast rodzic towarzyszący swojemu maluchowi nie będzie się nudził. Główny bohater nadal kontynuuje swoją samotną podróż w poszukiwania nici czasu. Są to magiczne artefakty, które same wskazują drogę do kolejnych części, dzięki którym samuraj u kresu swej wyprawy będzie w stanie manipulować czasem. Umożliwi mu to upragniony powrót do swych czasów i ostateczne pokonanie swego nemezis Aku. Samurai Jack to bardzo dobra pozycja dla dzieci. Fabuła została osadzona w czarno białym świecie, gdzie panuje porządek i sprawiedliwość. Promuje się takie cechy jak honor, przyjaźń oraz niesienie pomocy potrzebującym. Główny bohater zwycięża dzięki sprytowi, ciągłemu treningowi oraz dobremu sercu. Dzięki temu jego postać jest prawdziwym bohaterem często napawającym dumą, którego trudno nie lubić.


Aquaman (2011-) - Featuring Black Manta23Aquaman #23.1, DC Comics


scenariusz: Tony Bedard, rysunki: Claude St. Aubin

Przyznam szczerze, miałem sobie odpuścić ten numer. Brał on udział w trwającym miesiąc wydarzeniu FOREVER EVIL podczas którego całe universum DC było pod władaniem złych bohaterów. Z racji tego, że interesuje mnie tylko główny wątek odnośnie mieszkańców Atlantydy, to nie miałem w planach lektury tego numeru. Jednak jak to w zazwyczaj bywa w takich przypadkach, złamałem się i sięgnąłem po zeszyt. Nie da się ukryć, jest to typowy przerywnik w serii, ale tym razem nawet całkiem ciekawy. Jak można wywnioskować z okładki, cały wątek dzieje się wokół postaci Black Manty i nawet mi się podobał. Są tutaj dwa całkiem dobre momenty. Pierwszy jest w chwili, gdy wszyscy źli zbierają się przed siedzibą Justice Leage i słuchają wystąpienia Crime Syndicate o tym jak to są teraz nowymi panami świata. Jednemu czarnemu bohaterowi się to nie spodobało i głośno postanowił to wyrazić. W nagrodę spotkała go natychmiastowa śmierć z rąk Ultramana.  Bardzo umiejętnie zostało tutaj pokazane, że Ci w środku układu pokarmowego zawsze się nie liczą. Drugi udany moment to ten, w którym Black Manta przekierowuje swoją nienawiść z Aquamana na nowy cel. Przeszło to bardzo płynnie i podoba mi się motywacja jego działania.


Aquaman (2011-) - Featuring Ocean Master23Aquaman #23.2, DC Comics

scenariusz: Tony Bedard, rysunki: Geraldo Borges

Tak po prawdzie, to mógłbym tutaj przepisać pierwszą połowę z wpisu powyżej. Wszystko co jest tam, w końcu idealnie też pasuje do tego komiksu. Jedna na szczęście skupia się on na postaci Ocean Master, więc fabuła jest inna. Chociaż w kilku momentach te dwa numery się ze sobą krzyżują, to i tak ten jest moim zdaniem lepszy. Bardzo spodobał mi się sposób przedstawieniu tutaj tej postaci oraz pogłębienia wszelkich informacji o nim. Jest świetny jako osoba, która totalnie nie interesuje się światem na powierzchni. Mało tego, ona nim szczerze i prawdziwie gardzi. Gdy ucieka z więzienia to nie miesza się w zamieszki. Ciekawie została skonstruowana scena w której pomaga strażnikowi, który chwilę przedtem, sam z siebie, przynosi mu butelkę wody. Tak samo moment kiedy podczas podróży do morza zatrzymuje się w małym przydrożnym barze. Tylko dlatego, aby spytać o drogę i nic dobrego z tego nie wynika, a potem jest jeszcze lepiej. Gdy napotkanej kobiecie wymienia wszelkie wady naszego świata z wzajemnym zabijaniem się i zatruwaniem na czele. Co prawda jest to w sumie bardzo jednowymiarowa postać, ale kompletna i to mi się bardzo w niej podoba.