poniedziałek, 5 października 2015

#402 The Last of US


Na samym początku chciałbym się do czegoś przyznać. Ja jestem taki człek, któremu nie śpieszy się, aby zagrać w jakąś grę. Nie kupuję preorderów, ani w dniu premiery. Raczej w jakiś paczkach i przy okazji wszelkich przecen czy wyprzedaży. Jest to głównie spowodowane rosnącą „kupką wstydu”, brakiem czasu na granie i mniejszą niż kiedyś ochotą na spędzanie swojego czasu w ten sposób. Dzięki temu nie wydaję sporo i zawsze dostaję w pełni wartościowy produkt, już po wszystkich poprawkach.

Z wyżej wymienionych powodów, aby zagrać w The Last of Us musiałem najpierw zachorować i dostać L4 na dwa tygodnie. Dodatkowo pożyczyć od znajomych PS3 z telewizorem. W końcu ja biedny jestem i na dorobku, więc takich luksusów w mieszkaniu nie uświadczysz. Wracając jednak do samej gry, to podchodziłem do niej mając dość wysokie oczekiwania. W końcu nie ma się co dziwić patrząc na jej średnie oceny powyżej 9/10 chociażby na Metacritic i imdb.

Sam tytuł opowiada o twardym facecie po przejściach, który podejmuje się ryzykownego zadania. Mianowicie ma przeprowadzić przez dotknięte i wyniszczone epidemią tereny USA nastoletnią dziewczynkę Ellie. Dziewczynka ta może być kluczem do uratowania świata. Koncepcja już dość mocno ograna, ale ciekawie rozwiązana poprzez zmuszenie gracza do opieki dodatkowo nad kimś, a nie tylko dbania o swój własny tyłek. Dzięki temu sam mocno się zdziwiłem jak szybko i samoistnie związałem się z nastoletnią dziewczynką i jak zaczęło mi autentycznie na niej zależeć. Działo się to dokładnie w tym samym czasie co mojemu bohaterowi. Dodatkowo sprawiało to, że autentycznie chciałem grać więcej i więcej, aby tylko dowiedzieć się co stanie się dalej.


Niestety kiedy poznawałem coraz więcej historii przygotowanej przez studio Naughty Dog robiło mi się coraz smutniej. Fabuła skupia się na dojrzałym i kompleksowym przedstawieniu świata po wybuchu epidemii i próbie ukazaniu jak resztka ocalałych ludzi próbuje sobie radzić w tak trudnych warunkach. Na początku myślałem, że głównym zagrożeniem, dla pary bohaterów, będą zainfekowani ludzie mający na głowach, a potem na całym ciele coś wyglądającego na jakąś dziwną odmianę grzyba. Zarażeni stawali się ślepi, ale bardziej wrażliwi na słuch i niezwykle agresywni. Walka z nimi to głównie skradanie i zastawianie pułapek. Jednak szybko się okazało, że to tylko wstęp do znacznie groźniejszego zagrożenia jakim są ludzie pragnący przetrwać za każdą cenę. Nie liczący się z niczym i nikim, którzy są zdolni do najstraszniejszych zachowań tylko po to, aby przeżyć kolejny dzień. Co ciekawe zauważyłem, że twórcy w roli oprawców głównie prezentowali samych mężczyzn. Jakoś łatwo mi uwierzyć w taki obrót spraw.

Cała historia została w mistrzowski sposób opowiedziana. Czerpiąc pełnymi garściami z filmu. Korytarzowa konstrukcja całej gry, dała twórcom bardzo ciekawe narzędzie do budowania i sterowania nastrojem gracza. Dzięki temu jest to pierwsza gra od dawna, która wzbudziła we mnie jakieś uczucia poza frustracją i znudzeniem. Czasem się bałem, czy to o towarzyszkę, czy z powodu zbliżającego się zagrożenia. Innym razem było mi tak po prostu smutno. Moim zdaniem mistrzostwem jest scena z żyrafami. Najpierw wzbudziła we mnie lęk i ekscytację, gdyż Ellie biegnie gdzieś szaleńczo przed siebie, nie czekając na mnie. Jednak chwilkę później gdy widzimy biegające swobodnie dzikie zwierzęta na wolności robi się tak błogo, a całość jest po prostu piękna. I chociaż wiem, że to tylko chwilowy przystanek i odpoczynek przed zbliżającym się niebezpieczeństwem, to chciałem aby trwał dłużej. Naprawdę nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałem podobną rzecz w jakimś filmie lub grze, która zrobiłaby na mnie tak wielkie wrażenie. Po prostu genialna scena.

Jednak żeby nie było tak pięknie jest też kilka rzeczy które mnie denerwowały. Czasem ta gra była dla mnie po prostu bardzo trudna. Nie mam nic przeciwko wymagającym grom, ale ta wydaje mi się po prostu momentami źle zbalansowana przez co musiałem niektóre fragmenty powtarzać po kilka razy do znużenia. Co było dodatkową przeszkodą dla mnie, jako osoby nieprzyzwyczajonej do grania na padzie. Celowanie kontrolerem nie jest wtedy takie łatwe. Tak samo denerwowało mnie gdy ja swoją postacią skradałem się i kucając podkradałem do wroga od tyłu, aby tylko mnie nie zauważył, a Ellie w tym czasie biegała koło mnie sterowana błędnie przez grę . Wyglądało to dość komicznie, przez co psuło cały klimat danego fragmentu. Jednak najbardziej frustrujący okazał się sam koniec całej przygody, kiedy to nasi bohaterowie osobno przedzierają się przez wrogie miasteczko w zamieci śnieżnej. Już pomijam momentami kosmiczny poziom trudności, najbardziej denerwująca była dla mnie jednak orientacja w terenie. Rozumiem, że o to chodziło, w końcu byłem w ekstremalnych warunkach pogodowych i w ten sposób był budowany cały klimat. Jednak dla mnie scena ta była po prostu za długa i przez to nudna.


Na samym początku podchodząc do tego tytułu pomyślałem sobie ile to już razy widziałem lub czytałem podobne historie i doszedłem do wniosku, że za bardzo nic w tym temacie nie może mnie zaskoczyć. I pomijając kilka momentów śmiało mogę powiedzieć, że nic nowego nie zobaczyłem. Natomiast z drugiej strony forma w jakiej całość została zaprezentowana zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Filmowość całej opowieści, świetna oprawa graficzna z niesamowitym oświetleniem i naprawdę pięknym światem oraz świetna historia sprawiły, że od konsoli nie mogłem się oderwać. Cały czas miałem wielką ochotę brnąć dalej pomimo wszelkich przeciwności. Dokładnie tak samo jak główni bohaterowie czułem radość, smutek nadzieję i strach. Może nie jest to tytuł idealny jak niektórzy by chcieli, ale bez wątpienia ścisła czołówka, gra którą każdy z graczy powinien kiedyś poznać.