wtorek, 2 września 2008

#61 Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka reż. Rob Cohen, scen. Miles Millar i Alfred Gough

Ten wpis będzie krótki, bo nie ma się co rozwodzić nad tym wybitnym dziełem. Chciałem coś głupiego i lekkiego i dostałem to w nadmiarze. O ile pierwsza mumia była nawet fajna to ta jest straszna. Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa. W niektórych momentach szwankuje, mówiąc o aktorach, że są drewniani i bez wyrazu obdarzamy ich wielkim komplementem. Nad kretyńskimi dialogami nie ma się nawet co rozwodzić, żenada i chyba jakiś pierwszoklasista je pisał. Akcja filmu dzieje się w Chinach, dzięki czemu zawitamy też odwiedzić Himalaje, w których główni bohaterowie chodzą z gołymi głowami i odpiętymi do połowy kurtkami, tam w końcu jest ciepło. Z większych atrakcji jakie zapewnia film to na pewno trzeba wspomnieć o Yeti (tak na prawdę są trzej), wskrzeszaniu armii nieumarłych, smoku, fontannie nieśmiertelności i na pewno jeszcze o czymś zapomniałem. Według mnie to najgorszy film tego lata i naprawdę radzę go omijać szerokim łukiem, no chyba że się znieczulicie przed seansem, albo będziecie to oglądać w dobrym towarzystwie z morzem ironii to może będzie ok.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz