niedziela, 30 listopada 2014

#365 cotygodniowa zeszytówka #135

Deadpool-035-(2014)Deadpool #35, Marvel

scenariusz: Gerry Duggan oraz Brian Posehn, rysunki: Mike Hawthorne,

W moim odczuciu jest to trochę dziwny numer jak na tą serię. Taki spokojny i równocześnie jakby lekko rozrachunkowy. Deadpool spotyka się ze swoją córką i stara się powoli tworzyć z nią jakąś namiastkę rodziny. Później udaje się do posiadłości X-Men gdzie zjawiają się jego ciężko chorzy znajomi z Korei, którym główny bohater pomaga wyjść z ich trudnej sytuacji. Następnie spotyka się jeszcze z panią Camacho, babcią swojej córki informując ją, że małej nic nie grozi i ma się dobrze. Wszystko to pokazuje głównego bohatera z perspektywy prawie normalnego człowieka z jego przyziemnymi problemami. Mało w tym wszystkich głupkowatych żartów. W zamian za to otrzymujemy kawał porządnej opowieści obyczajowej osadzonej w klimatach super hero. Nawet jedyna scena akcji na łamach tego komiksu, czyli pojedynek Deadpoola z Draculą, który przywdział przedziwną zbroję robota jest jakiś taki normalny. Podoba mi się kierunek w jakim zmierza teraz ta seria. Z lekka stałą się odrobinę poważniejsza i zaczyna obracać się w okolicy naprawdę ważnych i cięższych tematów takich jak: rodzina, eksperymenty na ludziach, poczucie winy i odkupienie swoich win. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że bardzo dobrze wpływa to na całokształt tej serii i oby tak dalej.


Samurai Jack 014Samurai Jack #14, IDW Publishing

scenariusz: Jim Zub,  rysunki: Andy Suriano

Samurai Jack staje w końcu przed obliczem trzech pradawnych bogów. Dzięki temu może w końcu będzie w stanie odzyskać najcenniejszy przedmiot jaki kiedykolwiek posiadał. Jednak zanim to nastąpi będzie musiał wyjść zwycięsko z kilku prób, które mają na celu udowodnić iż jest godzien dzierżyć w swej dłoni coś co jest w stanie ciąć samą ciemność. Wszystko to dlatego, że trzech bogów ma go za nic więcej niż spadkobiercę swego ojca w walce ze złem. I tutaj jestem lekko zmieszany. Przecież Jack udowodnił już nie jeden raz jak dzielny jest i oddany w swej walce z Aku, więc jakim cudem nie widzi tego ta trójka? Jak to się stało, że przemierzając cały wszechświat i trwając od nie wiem jak dawna bogowie nie zauważyli jedynego sprawiedliwego? Ten jeden zgrzyt lekko mi popsuł cały ten numer, jednak poza tym jest to jak zawsze bardzo dobra porcja rozrywki. Szczególnie spodobał mi się sposób w jaki zostały zobrazowane same próby Jacka, a w szczególności jego pojedynek z wikingami. Cały utrzymany w szarości z dodatkiem czerwieni. Taki brudny i pełen akcji, coś pięknego. No i oczywiście zakończenie, które z jednej strony może okazać się kolejną próbą, a z drugiej wielkim niebezpieczeństwem dla głównego bohatera. Jednak cokolwiek okaże się prawdą, z pewnością będzie to spore wyzwanie dla samuraja.


Aquaman (2011-) 036Aquaman #36, DC comics,

scenariusz: Jeff Parker, rysunki: Paul Palletier

Aquaman po tym jak poznał mroczny sekret z przeszłości swojej rodziny, wściekły i pełen złości udał się do jedynego miejsca, w który mógł otrzymać jakieś wyjaśnienia. Popędził do więzienia, gdzie aktualnie przebywa Vulko, jego były doradca. Udał się właśnie do niego, ponieważ był on świadkiem pewnego ważnego wydarzenia, które teraz dość mocno zmieniło życie Arthura. Numer ten to w sumie jedno wielkie odtworzenie minionych wydarzeń, dzięki czemu czytelnik zostaje wzbogacony o kolejną porcję informacji z przeszłości podwodnego miasta. Dla urozmaicenia całego dochodzenia scenarzyści posiłkują się gościnnym występem Martiana Manhuntera, który przy pomocy swoich telepatycznych zdolności sprawdza prawdziwość przytaczanych wydarzeń. Zabieg to nawet dość ciekawy. Spodobało mi się również wyjaśnienie jego wizyty w podwodnym mieście, która spotkała się z niechęcią jej mieszkańców. Mianowicie Arthur wyjaśnił mu, że i tak wszyscy obywatele muszą się przyzwyczajać do odwiedzin z powierzchni, bo teraz będzie to coraz częstsze. W końcu polityka podwodnego miasta się zmienia na bardziej otwartą. Szkoda tylko, że cały numer nie jest tak przyjemny jak jego początek. Gdzieś tak od połowy robi się dość przewidywalnie. Jeden z bohaterów zaczyna wariować i siać zniszczenie. Jednak najgorsze z tego wszystkiego za pewne będzie zakończenie, gdzie dowiemy się, że sekret z przeszłości chce uśmiercić Aquamana.


czwartek, 27 listopada 2014

#364 B.P.R.D. - Plague of Frogs Vol. 1,

IMG_20141120_210511Jak możemy przeczytać we wstępie do pierwszego tomu B.P.R.D. – Plague of Frogs kiedy Mike Mignola w 1994 roku tworzył pierwszy numer swojej autorskiej serii Hellboy, sam w najśmielszych snach nie spodziewał się, jak wielki sukces ona odniesie. Stworzył wtedy nie tylko wspaniałą postać piekielnego chłopca, ale również bardzo bogaty i kompletny świat w okół niego. Przez kilka kolejnych lat postanowił skupić się na głównej serii mającej opowiadać o próbie poradzenia sobie przez Hellboy’a z nadchodzącą przyszłością. Równocześnie wraz z wydawcą zdecydował się również uruchomić poboczną serię o przygodach Bureau for Paranormal Reasearch and Defense. Biura mającego zajmować się wszelkimi niewyjaśnionymi i groźnymi przypadkami pojawiającymi się na Ziemi.


Na samym początku miała to być seria złożona z luźnych opowieści powiązanych ze sobą samym biurem i jej głównymi pracownikami: Abe Sapien – człowiek ryba, Roger – homunkulus, istota sztucznie stworzona z ludzkiego ciała i ziół, Liz Sherman – posiadająca zdolność władania ogniem, Johann Krause – człowiek medium w postaci ektoplazmy utrzymywanej w specjalnym skafandrze oraz Dr. Kate Corrigan – profesor uniwersytetu w New York, specjalistka od folkloru i historii okultyzmu. Na pierwszy rzut oka bardzo przypadkowa drużyna jak i same początkowe historie są bardzo różne i niezbyt mocno z sobą powiązane. Oczywiście wszystkie z nich zawierają te elementy za które pokochałem Hellboy’a. Dlatego też można tutaj spotkać sporą dawkę wampirów, wiedźm, dawnych, zakazanych kultów, szalonych eksperymentów, nazistów oraz dużą porcję niczym nieskrępowanej przygody. Jednak cały czas czegoś mi brakowało. Nie żeby te opowieści nie były dobre same w sobie, tylko nie wybijają się w sumie niczym ponad przeciętność. Trwało to aż dotarłem do ostatniej opowieści zawartej w tym tomie pt. Plague of Frogs.


IMG_20141120_210954W okolicach 2004 roku Mignola widząc co już powstało z jego pobocznej serii postanowił napisać mini serię, która miałaby na celu jakby bardziej powiązać i podsumować to co ukazało się dotychczas. Tak też przyszło B.P.R.D. zmierzyć się z pradawnym kultem chcącym zmienić ludzkość w człekokształtne żaby. Zdaję sobie sprawę z tego jak to brzmi, ale dla ludzi znających przygody Hellboy’a nie powinno to być nic nowego. Dla wszystkich pozostałych powiem, że jest to jedna z lepszych rozrywkowych historii utrzymanych w klimatach horroru jaką czytałem. Tak jak u Hitchcock’a wszystko rozpoczyna się od małego trzęsienia ziemi, a potem napięcie wzrasta do ostatniej strony z wielkim finałem w postaci origin'u Abe Sapiena. Historia ta skupia się na losach piątki głównych bohaterów, którzy starając się wyjaśnić pewne morderstwo, trafiają do małego i zapomnianego przez cały świat miasteczka, gdzieś w USA. To co ich tam spotyka wystawi na próbę wszelkie ich umiejętności i wzajemną przyjaźń. Jednak to co jest najlepsze w tej opowieści to zbudowanie podwalin pod niezwykle złożoną historię wielkiej wojny jaką prowadzić będzie biuro i jej pracownicy z plagą żab i wyznawcami pradawnego kultu.


Osobny akapit należy się formie wydania komiksu. Całość tego ponad 400 stronicowego tomu została wydana w pięknej, twardej, czarnej okładce z tłoczonym srebrnym tytułem. Dodatkowo całość została przyodziana w obwolutę. Sam komiks został wydrukowany na kredowym papierze, który bardzo dobrze oddaje kolory, co w przypadku tego tytułu jest bardzo ważne. W środku natomiast znajdziemy zawartość oryginalnie wydanych trzech trade paperback’ów oraz prawie 40 stron dodatków. W skład tego ostatniego wchodzą szkice i studium postaci tworzone przez różnych rysowników. Projekty niektórych stron wraz z komentarzem twórców.


Odkąd pierwszy raz przeczytałem jakąś informację odnośnie komiksu o piekielnym chłopcu wiedziałem, że chcę ją poznać. Kiedy już pierwszy tom miałem za sobą stałem się jej fanem. Po tym jak w tym roku ukazały się wszystkie dotychczasowe historie z tą postacią w naszym kraju zaczęło mi czegoś brakować. Zanim sięgnąłem po B.P.R.D. Plague of Frogs 1, naczytałem się o nim i słyszałem wiele dobrego. Nawet to, że jest lepszy od swojej macierzystej serii. Jakoś nie bardzo chciało mi się w to wierzyć, jednak pierwszy tom pokazał mi iż ma na to bardzo duże zadatki. Teraz z wielką nadzieją patrzę na pozostałe trzy, które leżą na szafce i czekają cierpliwie na swoją kolej. Szkoda tylko, że pomimo prób Egmontu wydania tej serii na naszym rynku nie przyjęła się. Co ciekawe, ostatni tom, który ukazał się u nas to zarazem pierwszy, w którym zaczyna się dziać naprawdę ciekawie. Chociaż z drugiej strony, dzięki temu sięgnąłem po piękne oryginalne wydanie, gdzie w czterech tomach mam wszystkie opowieści wchodzące w skład wojny z żabami.


[gallery link="file" ids="3570,3571,3572,3573,3574,3575,3576,3577,3578"]

środa, 26 listopada 2014

#363 Adventure Time Batman

Nie mam w zwyczaju robienia postów złożonych tylko ze zdjęć, ale dziś zrobię wyjątek. Przypadkiem serfując po odmętach internetu i udając się o jedną stronę za daleko natrafiłem na prace Valatile Vertex. Ten brytyjski grafik 3d, stworzył genialne połączenie Batmana z Adventure Time. Dla mnie jest to tak wspaniałe, że nie mogłem się powstrzymać, aby nie pokazać tego i tutaj. Niestety są to na razie tylko projekty, ale kto wie, może kiedyś...
















































#362 cotygodniowa zeszytówka #134

rat-queens-05Rat Queens #5, Image Comics


scenariusz: Kurtis J. Wiebe, rysunki: Roc Upchurch


Po dość szybkim, ale niezwykle dramatycznym, zakończeniu oblężenia Palisady przez grupę naszych bohaterek nastał czas radości i ogólnie panującej sielanki. Najbardziej ranna w starciu Violet po dojściu do siebie zarządza porządną imprezę i seks ze swoim wybawcą. Wszyscy dobrze się bawią jednak, czy na pewno jest tak wspaniale jak się wydaje na pierwszy rzut oka? Zagubiona i trochę osamotniona na zabawie Dee Dee odkrywa w torbie jednego z gości straszną prawdę o czającym się gdzieś w miasteczku strasznym kulcie. Daje mi to nadzieję, że kolejne numery pójdą w klimaty które bardzo lubię. Macki! Cały numer poza dobrą zabawą daje również kilka ciekawych informacji o niektórych z głównych postaci. Czytelnik ma okazję zobaczyć co się dzieje, gdy Hannah wpada w tryb berserk na polu walki. Jej przemiana jest tak samo zabójcza jak przerażająca. Jednak mi najbardziej spodobało się lekkie rozbudowanie informacji jakie mamy na temat Dee Dee. Co prawda nie ma tego dużo i po zapoznaniu się z nimi mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Jednak zawsze to coś. Tym bardziej, że to moja ulubiona postać jak na razie.


Outcast-005Outcast By Kirkman & Azaceta #5, Image Comics

scenariusz: Robert Kirkman, rysunki: Paul Azaceta


Lubię sposób w jaki zbudowana jest ta opowieść. Cięgle i sukcesywnie opowiada ona w sumie jedną historię, a każdy kolejny numer to jej następny rozdział. Nie ma tutaj za bardzo wątków pobocznych. Oczywiście coś się kryje za rogiem lub w mroku, ale na razie to tylko tło. Tło które z czasem zapewne wypłynie na powierzchnię i przejmie główny wątek. Jednak na razie jest to tylko opowieść o Kyle’u i wielebnym  Andersonie, którzy starają się jakoś odnaleźć w sytuacji kiedy zdali sobie sprawę, że opętania tak naprawdę istnieją. Dodatkowo nie gdzieś tam na drugim końcu świata, ale bardzo blisko nich wszędzie w około. Jeden z nich musi z tym walczyć, bo innego wyjścia nie widzi. Drugi natomiast robi to aby lepiej zrozumieć siebie i swoją przeszłość. Dotychczas wszystko nawet jakoś się układało. Duchowny odprawiał egzorcyzmy, Kyle był jego pomocnikiem i tak to jakoś się hulało. Aż do wypadku podczas odwiedzin pewnego więźnia w pobliskim więzieniu, który dziwnie reagował na dotyk jednego z głównych bohaterów. Wszystko to trochę komplikuje całą sytuację przez co znowu czekam z niecierpliwością na kolejny numer i rozwinięcie tego wątku. Jednak najbardziej spodobała mi się scena z samego końca kiedy Kyle pyta swojego kolegę wielebnego co się stanie jeśli jednak boga nie ma. Co wtedy z nami wszystkimi w obliczu, gdy jednak mroczne moce istnieją? Cała ta scena to takie małe mistrzostwo dla mnie tylko podnoszące wartość tej serii jeszcze trochę do góry.


Ghosted-015Ghosted #15, Image Comics

scenariusz: Joshua Williamson, rysunki: Davide Gianfelice

Jak łatwo zauważyć Ghosted jest drugą serią o duchach, którą regularnie czytam. Jednak w odróżnieniu od tej powyżej jest ona bardziej nastawiona na akcję i muszę przyznać dzieje się w niej sporo i raczej dość efektownie. Aktualny numer zamyka wątek, który był z czytelnikami przez ostatnich kilka numerów i dotyczył Dannego Trick’a. Syna byłego współpracownika Jacksona. Cały ten motyw był dość pomysłowy, a jego wielki finał na deskach jakiegoś starego i poniszczonego teatru okazał się widowiskowy, zaskakujący w pewnych momentach i oczywiście dość krwawy. Jednak to i tak nic w obliczu kolejnych wydarzeń z ostatniej strony tego numeru, które czekają głównego bohatera. Zapowiada się ostra i brutalna rozgrywka napędzana żądzą zemsty. Chociaż ta seria nie jest jakaś wybitna, to bardzo lubię ją za jej udane połączenie dość ciężkich klimatów duchów i czasem dość brutalnych scen z taką czysto rozrywkową fabułą pełną akcji. Dzięki temu powstaje dobra porcja rozrywki dla trochę starszych czytelników. Z ciekawostek, w tym numerze również towarzyszka głównego bohatera, Nina posiada znikającą część garderoby na poszczególnych kadrach. O czym już pisałem przy okazji poprzedniego numeru oraz na jednym z kadrów można wypatrzyć reklamę innej serii z Image - Birthright.

niedziela, 23 listopada 2014

#361 cotygodniowa zeszytówka #133

Deadpool-034-(2014)Deadpool #34, Marvel

scenariusz: Gerry Duggan oraz Brian Posehn, rysunki: Scott Koblish,

Już stało się małą tradycją na łamach tej serii, aby co pewien czas opublikować jakiś "zaginiony" numer szczęśliwie odnaleziony gdzieś w magazynach, tajnych aktach lub po prostu w szufladzie. Byliśmy już w szalonych latach 70 i 80 ubiegłego wieku (oczywiście jeśli mnie pamięć nie myli), a teraz przyszła pora na lata 90 XX w. Dzięki temu mamy możliwość znowu powrócić do czasów nienaturalnie wielkich ud, mnóstwa seksownych i odpowiednio skadrowanych pań, szalonych fryzur, przedziwnych prostokątnych giwer. Stylu rysowania, który przypomina mi początkowe Spawny ukazujące się w naszym kraju i styl Rob'a Liefield'a. Ogólnie trzeba przyznać jest brzydko, ale aż łezka się w oku kręci, ponieważ to właśnie na takich komiksach rozpoczynałem swoją wielką młodzieńczą fascynację komiksem już ponad 20 lat temu. Jednak ku mojemu zaskoczeniu numer ten nie jest jakimś zwykłym zapychaczem, tylko przybliża nam współpracę Deadpool'a z Dr. Butler'em i Sabretoth'em. Kiedy to nasz bohater miał całkowicie wyprany mózg i nie zdawał sobie kompletnie sprawy ze swoich poczynań. Dzięki temu wykonał pewną misję, bardzo mocno powiązaną z informacjami jakie otrzymaliśmy z wydarzenia Original Sin. Na szczęście całego zdarzenia nie pamięta, co pozwala mu chociaż na podjęcie próby bycia dobrym ojcem. Chociaż z drugiej strony chciałbym, aby wróciły do niego wspomnienia i wyrównał rachunek z Dr. Butlerem.


Thief of Thieves 025 (2014)Thief of Thieves #25,  Image Comics

scenariusz: Andy Diggle, rysunki: Shawn Martinbrough

Najnowszy numer tej serii i zarazem finał The HIT List jest szybkim rozliczeniem Redmonda z gangsterem Lolą. Pomiędzy nimi dwoma iskrzyło już od dawna pomimo udawania wzajemnej współpracy. Jednak każdy z nich robił to z całkiem innych pobudek, które teraz wychodzą na jaw. Całość czyta się niezwykle szybko jak na tą serię, co mnie lekko zdziwiło. Jednak nie ma się temu co dziwić, ponieważ numer ten jest wprost przepełniony akcją. Poza tym bardzo spodobał mi się wygląd bazy sławnego bandyty. Usytuowana gdzieś na uboczu twierdza otoczona olbrzymim murem. Pozbawiona wszelkiej zieleni, aby nie było się gdzie ukryć i pilnowana przez niezliczone ilości członków gangu. Wygląda trochę jakby była wyjęta w prost z jakiegoś post apokaliptycznego krajobrazu dzięki czemu posiada klimat i w pewnym sensie specyficzny urok. Jednak najbardziej spodobał mi się sam Lola, który stwarza wrażenie jakby był wzorowany lekko na Jokerze. Ubiera się w fioletowy garnitur z zieloną koszulą. Jego obstawa nosi na twarzach coś pomiędzy maską klauna, a meksykańskimi maskami śmierci. Wszytko to razem tworzy taki specyficzny klimat zastraszenia i ciągłego lęku, co idealnie wpisuje się w całą sytuację jaka panuje w tym komiksie. Kolejny dobry numer serii, którą warto śledzić.


Velvet 008 (2014)Velvet #8, Image Comics

scenariusz: Ed Brubaker, rysunki: Steve Epting

Numer ten to szczegółowy zapis jednego wielkiego włamania do siedziby centrum wywiadowczego ARC-7. Wszystko zostało zaplanowane i przeprowadzone przez jej byłą pracownicę, a aktualnie najbardziej przez nich poszukiwaną kobietę, czyli główną bohaterkę Velvet. Całość czyta się z zapartym tchem, jak przystało na dobrą opowieść szpiegowską. W końcu nie ma się temu co dziwić skoro przy okazji samego włamania mamy jeszcze porwanie, małą próbę zamachu bombowego, skok z jednego wieżowca na drugi oraz pojedynek dwóch agentów. Jednak to wszystko blednie w porównaniu z motywami działania samej Velvet. Po poznaniu których niestety czytelnik pozostaje z jeszcze większą ilością nowych pytać i nerwowym odliczaniem czasu do premiery następnego numeru. Jedyne co nie spodobało mi się w tym komiksie to fragment kiedy okazuje się, że główna bohaterka posiada kuloodporny kostium. Niby mogło tak być i w sumie nic dziwnego w tym nie ma, ale czytelnik poznaje ten fakt w takim momencie, że sprawia to wrażenie jakby było pójściem na łatwiznę przez scenarzystę. Moim zdaniem już lepiej by było gdyby po prostu nikt nie trafił w Velvet.

środa, 19 listopada 2014

#360 - czy Skyrim może prowadzić go głębszych refleksji?

Od jakiegoś czasu znowu naszła mnie ochota, aby grać w Skyrim i tak jakoś po kilka godzin w tygodniu spędzam na zwiedzaniu mroźnej krainy. Z racji osiągnięcia przez moją postać już 57 poziomu rozwoju to jestem w momencie gry kiedy żadne z zadań nie jest dla mnie wyzwaniem. Po prostu zaznaczam najbliższego questa na mapie,  realizuje je i tak oto mozolnie zmniejsza się lista misji do wykonania. Z racji tego wdarło się trochę nudy w te moje posiedzenia. Jednak z drugiej strony mogę się spokojnie poświęcić tylko poznawaniu wszelkich historii jakie kryje ta gra w sobie. Co samo w sobie w pełni mi wystarcza.


Właśnie w trakcie takiego jednego zadania - Chwała Sithisowi! realizowanego dla Mrocznego Bractwa przytrafiło mi się coś ciekawego. Sama misja polegała na zabiciu cesarza imperium Titusa Mede II. Trzeba najpierw dotrzeć na statek na którym on przebywa, a następnie przy pomocy wszelkiego typu oręża utorować sobie drogę po trupach do celu. I tutaj spotkało mnie spore zaskoczenie. Mianowicie w chwili kiedy moja postać stanęła przed cesarzem, ten spokojnie mnie przywitał i oznajmił że mnie oczekiwał. Spytałem jak to możliwe i w odpowiedzi usłyszałem coś w stylu: to normalne w życiu każdego władcy, że prędzej czy później zjawia się ktoś twego pokroju i robi swoje. Śmierć z ręki zabójcy jest jakby wpisana w bycie władcą. Potem poprosił mnie o ostatnią rzecz przed śmiercią, abym zabił osobę która zleciła jego zabójstwo i spokojnie czekał na swój koniec.


2014-11-19_00003Niby quest jak każdy inny, a ja nie mogę o nim przestać myśleć od kilku dni. Grałem w przeróżne gry w swoim życiu. Przy pierwszym Postal'u  spędziłem mnóstwo godzin. Zabiłem miliony wirtualnych istnień, a czasem nawet niszczyłem całe światy. Jednak to dopiero śmierć Titusa Mede II wzbudziła we mnie smutek i autentycznie było mi go żal. Nawet mam takie dziwne przeświadczenie, że jeśli tylko dłużej mielibyśmy możliwość porozmawiać, to zostalibyśmy kumplami. Niby Skyrim to RPG, które ma wiele możliwych dróg aby osiągnąć cel, a w tym przypadku wyjście było tylko jedno. Co prawda mogłem odejść, ale wtedy nie miałbym zaliczonej misji, a z racji tego, że marzy mi się 100% w tej grze to taka opcja nie wchodziła w rachubę.


Zdarzenie to, w mojej ocenie jest było mistrzowsko zaplanowane i wykonane. Dzięki takim momentom gry mogą zapewniać takie same odczucia jak film lub książka i prowadzić do jakiejś głębszej refleksji. Ja zacząłem się zastanawiać nad swoim postępowaniem w wirtualnym świecie i w ciągu tych kilku chwil na tyle mocno zżyć się z wirtualną postać, aby potem jej żałować. Jednak z drugiej strony odkryłem, że wirtualne osiągnięcia są dla mnie ważniejsze niż życie jakiegoś NPC'a co chyba niezbyt dobrze o mnie świadczy i dobitnie pokazuje na czym świat graczy stoi tak naprawdę. Cieszy mnie jednak to w jak prosty sposób rzecz przeznaczona wyłącznie do rozrywki zmusiła mnie do głębszych odczuć i refleksji. Do takiej rozrywki zawsze dążyłem.

niedziela, 9 listopada 2014

#359 cotygodniowa zeszytówka #132

Deadpool-033-(2014)Deadpool #33, Marvel

scenariusz: Gerry Duggan oraz Brian Posehn, rysunki: John Lucas

Myśląc o Deadpoolu automatycznie przychodzi mi na myśl wiele określeń na jego osobę i to nie do końca pozytywnych. Jakoś nigdy w tym gąszczu wyrazów nie pojawiło się słowo ojciec. Teraz nawet jak o tym myślę, wydaje mi się to sprzeczne z jego naturą. Jednak tym numerem scenarzyści pokazali mi, że to może się nawet udać. Oczywiście na swój szalony sposób, jak wszystko w tej serii. Wide Wilson jest rodzicem maksymalnie przegiętym i nie ugnie się przed niczym, aby ochronić swoją córkę. Zabije każdego kto może jej zagrozić. Poświęcił swoje szczęście z dopiero co poślubioną małżonką. Kupi mieszkanie naprzeciwko aktualnego miejsca zamieszkania swojej krewniaczki, aby przez cały czas mieć ją na oku. On ją nawet zabije, by była bezpieczna. Wszystko to zostało dość pomysłowo napisane przez co całość czyta się naprawdę dobrze i przyjemnie. Jednak mi najbardziej spodobał się sposób w jaki Deadpool uporał się z Flagsmasher'em. To taki pseudo super bohater od organizacji U.L.T.I.M.A.T.U.M., a mówię że pseudo bo za każdym razem jak ginie to ktoś inny przywdziewa jego strój. Po tym jak rozprawił się z nim główny bohater naprawdę nie chciałbym być w jego skórze. Człowiek ma całkowicie zniszczone życie i jeszcze musi się troszczyć o innych. Co ciekawe Wide osiągnął to ponieważ postanowił spróbować czegoś innego niż zabijanie.


Birthright 002Birthright #2, Image Comics

scenariusz: Joshua Williamson, rysunki: Andrei Bressan

Jak na razie seria ta ma jednego ciekawego bohatera, interesujący, całkiem dobrze przemyślany świat fantasy oraz tajemniczego i złego przeciwnika czającego się gdzieś w mroku. Jednak to co mi najbardziej spodobało się w tej serii to jej dwutorowy sposób opowiadania całej historii. Z jednej strony mamy typową przygodę w świecie fantasy, gdzie mały chłopiec przechodzi drogę od zera do bohatera. Równocześnie druga fabuła skupia się na tym samy młodzieńcu kiedy został już prawdziwym, dzielnym wojownikiem i pojawił się z powrotem w naszym świecie. Takim normalnym z pracą, domem, samochodami i rodziną. Jednak to co najlepsze pojawia się dopiero teraz. Mianowicie ta sama osoba Michael Rhodes, główny bohater który jako chłopiec zaginął w dniu swoich urodzin w pobliskim lesie, a teraz pojawił się jako dorosły pogromca smoków i goblinów, w obu światach jest postrzegany kompletnie inaczej. W jednym jest bohaterem ratujących uciśnionych przed tyrane. W drugim jest postrzegany jako szaleniec chodzący po okolicy z niesamowitą ilością białej broni. Kontrast jaki dzięki temu otrzymujemy sprawia, że ja mam coraz większą przyjemność z przewracania każdej kolejnej strony i wam życzę tego samego.


Swamp Thing 036 (2014)Swamp Thing #36, DC Comics

scenariusz: Charles Soule rysunki: Jesus Saiz

Konflikt pomiędzy światem zieleni, a maszyn nasilił się do tego stopnia, że w końcu doszło do pierwszego starcia. Walka była dość szybka, z kilkoma zwrotami akcji i niezwykle finezyjna. Wynikało to z tego iż jedna ze stron wykazała się bardzo dużą pomysłowością podczas walki i formowania swoich ataków. Jednak najciekawsza okazała się postawa przegranej strony, która po przeanalizowaniu swojej porażki doszła do ciekawych wniosków. Co z kolei doprowadzi zapewne do powstania nowego awatara i to nie byle kogo, a kogoś dość dobrze znanego czytelnikom tej serii. Mi osobiście ta postać bardzo się podobała i nie mogę się doczekać, aby zobaczyć jej moce i to co będzie wyczyniać jako przedstawiciel jednego ze światów. Poza tym Swamp Thing spotyka się ze swoją ukochaną Abby co zdradza już okładka i tutaj kolejne zaskoczenie. Mianowicie zasugerowany okładką myślałem, że to będzie temat przewodni całego numeru, a tak naprawdę nic wielkiego on do fabuły nie wnosi. Ot kolejny krok ich znajomości po tym jak dowiedzieli się, że już nigdy razem nie będą. No i jeszcze informacja o zbiegłym Antonie z więzienia The Red, więc za nie długo pewnie możemy spodziewać się jego wielkiego powrotu. Jak dla mnie to druga świetna wiadomość wyniesiona z lektury tego numeru.


 

niedziela, 2 listopada 2014

#358 cotygodniowa zeszytówka #131

Swamp Thing Annual 03 (2014)Swamp Thing Annual #3, DC Comics

scenariusz: Charles Soule rysunki: Javier Pina, Carmen Carnero, Ryan Browne, Dave Bullock, Yanick Paquette,


Dobiega końca tysiąc letni żywot Capucine. Ciało szybko i nie naturalnie się starzeje. Kobieta z każdą chwilą robi się coraz słabsza, jednak nie sama śmierć przeraża ją najbardziej. Lęk budzi w niej perspektywa spotkania z pewnym rymującym demonem, który w zamian za jej zdolności i długie życie ma obiecane jej ciało, gdy ona już odejdzie. Dość mocno komplikuje to całą sytuację w co dość ciekawie zostaje wplątany również Swamp Thing. Całość została ukazana w zamkniętej opowieści z ciekawie i stopniowo rozbudowywaną fabułą. Jeden przekręt zastępuje kolejny. W końcu nie tylko za pomocą przemocy Capucine stara się wygrać tą nierówną walkę, ale również dzięki ciekawemu fortelowi i nie małej pomocy awatara zieleni. Jednak najbardziej spodobały mi się takie małe opowieści przeplatające główny wątek, a wynikające z fabuły. Raz była to historia Hollanda, który pod swoją nową postacią starał się zobaczyć film w kinie. Innym razem poznajemy kilka faktów z życia Capucine lub złego demona. Takie małe formy dają chwilę wytchnienia od głównego wątku równocześnie dając czytelnikowi kolejne informację o całej trójce uwikłanej w pojedynku o ciało. Dzięki temu numer ten to dobra pozycja pełna urokliwego klimatu.


The Witcher 005The Witcher #5, Dark Horse

scenariusz: Paul Tobin, rysunki: Joe Querio

Ostatni numer, jak to zazwyczaj bywa w takich seriach, pokazuje całą prawdę czytelnikom. Lekko przewidywalnie co prawda, ale nie zmienia to faktu, że i tak jest to najlepszy numer całej tej serii. Dowiadujemy się kto tak naprawdę sprowadził klątwę na biednego Jakoba i jego ukochaną. Dlaczego cała akcja dzieje się w nawiedzonym domu i co tak naprawdę próbował on przekazać za pomocą witraży. Dodatkowo wyjaśnia się historia miłości dwójki głównych bohaterów i co prawda jest ona po części piękna i pełna pasji, to z pewnością nie w ten sposób w jaki każdy z nas sobie to wyobrażał. Szkoda tylko, że cała seria nie jest tak dobra jak ten numer. Zamiast tego dostaliśmy dość mocno i niepotrzebnie rozciągnięta historię, która gdzieś tak w okolicy środka po prostu nudzi. Mocną stroną są tutaj rysunki, lekko schematyczne, trochę podobne do kreski Mignoli z dobrze dobranymi kolorami. Jednak patrząc na całość, która niebawem zostanie wydana w naszym pięknym kraju w postaci wydania zbiorczego, to jest to nic więcej jak dość przeciętna i czysto rozrywkowa seria. Można nabyć, jednak z zakupem nie trzeba się śpieszyć. Spokojnie można poczekać na jakieś promocje lub wyprzedaże.


RatQueens_04Rat Queens #4, Image Comics

scenariusz: Kurtis J. Wiebie, rysunki: Roc Upchurch

No i  wyjaśniło się kto stoi za zleceniami na głowy naszej dzielnej drużyny bohaterek. Tak szybko jak pojawił się ten wątek, tak też i został rozwiązany za pomocą jednego olbrzymiego głazu spadającego z nieba! Sami pewnie wiecie jak to jest. Drużyna idzie na jakąś misję i podczas jej zabija przypadkowego olbrzymiego ogra. Kilka dni później pod murami miasta zjawia się jego dziewczyna, równie spora wraz z armią swoich pobratymców i domaga się zemsty. W taki sposób pojawiają się latające głazy w okolicy. To co dzieje się potem to prawdziwa orgia lejącej się strumieniami krwi, latających kończyn oraz nawet całkiem dobrych one linerów. Zresztą cały numer jest dość zabawny, akcja gna do przodu jak na dobrze skonstruowanej sesji RPG, kiedy gra się ze zgraną grupą znajomych. Dzięki temu dostajemy świetną porcję czystej rozrywki. Każda kolejna strona zaspakaja różne potrzeby czytelnika. Od dobrej fabuły, po ciekawą kreskę, a kończąc na momentami naprawdę śmiesznych żartach. Bardzo mnie cieszy, gdy widzę jak każdy kolejny numer tej serii to coraz lepszy komiks po który zdecydowanie warto sięgnąć.