czwartek, 25 grudnia 2008

#81 Wicker Park reż. Paul McGuigan scen.

Właśnie w ramach świątecznego oglądania z rodzicami skończyłem oglądać "Wicker Park", taki troszkę dziwny film o miłości. Opowiada o Mathew, który zakochał się z wzajemnością w pięknej Lisie. Wszystko między nimi układało się wspaniale aż do momentu gdy oboje dostali nowe prace w całkiem innych miejscach na świecie. Mieli się spotkać, o tym porozmawiać i potem wspólnie zamieszkać. Lecz Ona zniknęła bez słowa łamiąc serce naszemu bohaterowi. Cierpiał tak przez dwa lata aż znowu trafił na jej ślad...


Tak to mniej więcej wygląda ale nie o tym chciałem napisać. Fabuła filmu jest tak poprowadzona, że główni bohaterowie cały czas się mijają. Jeden ma oddzwonić do drugiego. Jak już ktoś zadzwoni, ale niestety do przyjaciela od Mathew, to zamiast zostawić swój numer telefonu to każe przekazać że spotkają się tam gdzie zawsze. Co mnie denerwowało w tym filmie to to, że nasi bohaterowie kochali się bez pamięci, a przez dwa lata nie potrafili się nawet zdzwonić! Powiedźcie mi, kto z was, gdy znikłaby jego ukochana osoba nie próbowałby przynajmniej się z nią zdzwonić? Ja osobiście to dzwoniłbym ze sto razy dziennie dopóki nie złapałbym jakiegokolwiek kontaktu. Zrobiłbym absolutnie wszystko, aby się dowiedzieć co się stało, a oni nie mogli się nawet zdzwonić? No to przecież jest jakaś pomyłka.

Pomijają ten jeden fakt to film ogląda się całkiem przyjemnie. Ciekawi bohaterowie, fabuła się intrygująco rozwija i pod koniec okazuje się, że nie wszystko wygląda tak samo jak na początku. Nawet daje do myślenia, bo ciekawie jest pokazana miłość i co jesteśmy dla niej zdolni zrobić. Z jednej strony to romantyczna historia, z drugiej może nawet ciekawie skonstruowany thriller. Taki film na randkę. Dla dziewczyny trochę romantyzmu, a jej facet nawet za bardzo się nie nacierpi podczas projekcji.

piątek, 19 grudnia 2008

#80 Kultura Gniewu


Właśnie przeczytałem "Wartości Rodzinne" i muszę przyznać że troszkę się zawiodłem. Cała historia opowiada o rodzinie takiej standardowej: tata nie widzący żadnych problemów żyjący w swoim świecie, matka alkoholiczka z nudów, córka emo i syn ABS (absolutny brak szyi). Do tego jeszcze "ciocia" z Ukrainy, która jest za pół ceny gosposią, a w wolnym czasie próbuje ukraść tajne dokumenty ojca. Jest jeszcze jeden członek familii - Pan J. co potrafi zamienić wodę w wino. Cały komiks opowiada ich perypetie z życia codziennego, z czego mi najbardziej przypadła do gustu retrospektywa z okresu dorastania ojca. Jest naprawdę świetna, zabawna i to w taki sposób jak lubię.


Jestem fanem Śledzia już od czasów Produktów i Osiedla Swobody, które jak dla mnie są opus magnum autora. W nowej serii brakuje jakiegoś naprawdę świetnego humoru, a jest tylko taki co pozwala na uśmiech, zamiast śmiechu do łez. Bohaterowie są w sumie naprawdę ok ale brakuje im tego czegoś co pozwoliłoby, przynajmniej mi, ich naprawdę polubić. Jakoś tak mam wrażenie, że autora stać na więcej, chodź po drugi numer i tak chętnie sięgnę.

Co mi się naprawdę podoba to otoczka wokół komiksu. Utworzenie bloga, który w zamyśle ma być miejscem publikowania małych szortów i innego stafu. Zabawa z czytelnikami w postaci wyślij maila do autora a dostaniesz z powrotem małego szorta. To jest naprawdę świetny pomysł i jakaś taka nowość na naszym rynku. Mam nadzieję że stanie się to standardem.

Co do samego wydania to jak zwykle w przypadku Kultury Gniewu należą się same pochwały. Wydali ten 32 stronicowy zeszycik prawie jak album. Jakaś taka utwardzana okładka, papier jakiś grubszy. Wszystko na medal i czyta się to bardzo pięknie. Tylko ja jestem maruda i ja wolałbym to "jako zrulowany zeszyt w tylnej kieszeni dżinsów" (cytując odpowiedź samego Śledzia z jakiegoś wywiadu chyba na pytanie czym jest komiks dla niego? jednak mogę się mylić bo nie wiem skąd to pamiętam aby sprawdzić) za 6 zł co wychodzi przynajmniej co dwa miesiące. W tym miejscu przyłączę się do apelu z Motywu drogi chodź wątpię, aby autor komiksu tu kiedykolwiek zaglądnął, Śledziu wydawaj tą serię przynajmniej co dwa miesiące tak żebyśmy nie zdążyli zapomnieć co było w poprzednim numerze. Bo niestety tak zawsze było z wszystkimi Twoimi seriami.

Ogólnie zawiodłem się, ale chyba tylko temu że spodziewałem się nie wiadomo czego. Komiks jest naprawdę ok i polecam, jednak szkoda że tylko ok.

Taka troszkę autobiograficzna, a troszkę obyczajowa historia o tym jak to autor komiksu podczas wizyty w swoim domu rodzinnym. Odbywamy z nim spacer po Ohio podczas którego następują retrospekcje jego dzieciństwa. Muszę przyznać, że podoba mi się ten zabieg. Dla podkreślenia tej różnicy czasowej autor zastosował dodatkowo całkowicie odmienne style rysunku, których w komiksie jest łącznie pięć z czego najbardziej podoba mi się ta podczas teraźniejszości. Taka czysta, aż pedantyczna. Z kolei kreska przy wspomnieniach wypadku strasznie mi przypomina prace Charles Burns. Pewnie mi się wydaje ale tak mam.


Tak szczerze to nie wiem co powiedzieć o tym komiksie. Jest naprawdę fajny, miło się go czyta, fabuła prosta, acz ciekawa. Chodź akurat w tym komiksie ważniejsza jest chyba strona wizualna, która świadczy o bardzo wielkiej wszechstronności twórcy. Z tyłu na okładce piszą, że to prawie arcydzieło i takie tam ale ja jakoś tego nie widzę. Dla mnie to miłe czytadło i tyle. Fajne to i tyle, ale nic poza tym. Jakoś tak umknął mi ten geniusz.

#79 pomysł na siebie, albo jego brak?

Kilka godzin temu zrezygnowałem z pracy. Z mojej pierwszej poważnej pracy i zrobiłem to na własne życzenie. Nie wiedzieć czemu jakoś mi smutno z tego powodu. Jako młody człowiek szukający swojego miejsca w życiu mam wiele i totalnie różnych pomysłów na siebie. Jednym z nich jest powrót na kilka miesięcy do rodzinnego miasta, aby popracować w jednym miejscu i zdobyć fajny zawód oraz papier na niego. Powiedziałem to Monice i ona najpierw nie chciała o tym totalnie rozmawiać, bo na samą myśl robi się jej smutno. Jednak z drugiej strony przyznała że to całkiem dobry pomysł. Jednak to co powiedziała mi kilka dni temu zbiło mnie z nóg. Mianowicie oznajmiła mi, że powiedziała już swoim rodzicom, o możliwości na jakiś czas wyprowadzić się ze mną i szuka już nawet wstępnie pracy w okolicach mojego rodzinnego miasta. Jak tu można mieć potem jakiekolwiek wątpliwości odnośnie jej uczuć do mnie? Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie i jednego jestem pewien. Nie mogłem trafić na lepszą kobietę w moim życiu. Jest odpowiednią osobą, którą poznałem w odpowiednim czasie. Z drugiej strony to też jedna z normalniejszych reakcji na takie decyzje życiowe. Jednak cudowne jest to, że Ona podejmuje takie decyzje sama. Ja sam miałem w planach wracać na weekendy do Krakowa, bo przyznaję sam, że nie podoba mi się perspektywa rozłąki z nią na jakiś długi czas. Fascynuje mnie jak to jest, że na początku całkowicie obce sobie osoby, po pewnym czasie stają się sobie tak bliskie? Jak to jest, że dwie osoby zaczynają w pewnym momencie tak poważnie myśleć o sobie nawzajem? Aktualnie mój pomysł z powrotem do rodzinnego miasta próbujemy zrealizować w Krakowie i jak zwykle nieoceniona okazuje się pomoc Moniki, dziękuje.

wtorek, 16 grudnia 2008

#78 Elitarni reż. Jose Padilha scen. Jose Padilha, Bráulio Mantovani i Rodrigo Pimentel

Właśnie po jakiś dwóch albo trzech miesiącach trzymania tego w domu zdecydowałem się dziś zobaczyć "Tropa de Elite" bo taki jest oryginalny tytuł filmu i chociaż nie chcę to muszę przyznać, że mocno kojarzy mi się z ""Miasto Boga".


Film opowiada historię elitarnych oddziałów BOPE (dla zainteresowanych więcej np tutaj), którym w 1997 roku powierzono misję oczyszczenia części Faveli z powodu przyjazdu Jana Pawła II i jego zakwaterowania w tej części Rio. Głównym bohaterem jest kapitan Nascimento, któremu postanawia wyszkolić sobie następcę i opuścić szeregi BOPE. Dzięki temu poznajemy metody szkoleniowe oddziału, widzimy go w akcji i jak po takich wypadach zachowują się policjanci już w domu. Film jest raczej mocny i brutalny, trup ściele się gęsto, oglądamy "przesłuchania" podejrzanych i ostry trening podczas, którego z rekrutami robi się naprawdę wiele, więc nie polecam tego obrazu co wrażliwszym osobą.

Jak pisałem na wstępie film mocno przypomina mi "Miasto Boga". Tak samo długo zbierałem się do obejrzenia, w obu przypadkach słyszałem że są to mocne i ostre filmy i nie ma co ukrywać tak jest. Oba filmy są bardzo podobnie zrobione i świetnie się je ogląda. "Elitarni" to kawał dobrego kina akcji, ale również ze świetnymi postaciami, ciekawą fabułą i dający do myślenia. Gorąco polecam, bo jak dla mnie to ścisła czołówka filmów tego roku (chodź film jest z 2007 roku ale do nas dotarł dopiero teraz).

sobota, 13 grudnia 2008

#77 ble ble ble

Dziś oddałem indeks! Mocno po wszelkich terminach, ale w końcu. Wszystko zaczęło się od mojego wczorajszego spotkania z promotorem, ponieważ przyniosłem mu moje dwa pierwsze rozdziały magisterki. Spojrzał na nie, powiedział że przeczyta i zaprasza po świętach na konsultacje. Przy okazji dał mi ostatni wpis i pożegnaliśmy się. Ja, nie spodziewający się niczego, udałem się do dziekanatu oddać indeks i zastała mnie niespodzianka. Mianowicie pani w dziekanacie uprzejmie powiadomiła mnie że powinienem otrzymać już poczta pismo o skreśleniu mnie z listy studentów. Z racji tego, przy pomocy tej samej pani, od razu napisałem pismo do dziekana z prośbą o wstrzymanie tej decyzji, drugie pismo o przedłożenie terminu składania indeksu i kolejne o przedłożenie terminu składania pracy magisterskiej, bo termin kończy mi się z końcem grudnia. W między czasie szybka wycieczka do kasy i opłacenie wymaganej opłaty i ponowne spotkanie z promotorem w celu zmienienia daty wpisy z grudnia na wrzesień. Z kompletem pism udałem się znowu do dziekanatu i tam powiadomili mnie że aby moc złożyć pismo dotyczące przedłożenia terminu składania mgr, muszę otrzymać najpierw poparcie na piśmie od promotora. Wiec trzecia wizyta u mojego wybawcy i prośba o pisemko. Ku mojemu zdziwieniu Pan napisał co trzeba i dowiedziałem się z tego że napisałem już 60% pracy. Bardzo mnie to zdziwiło, ale co tam. Udało się w końcu oddać wszystko. Jednak aby moc zdać indeks w dziekanacie, musiałem jeszcze się udać do Jagiellonki i wybić pieczątkę. To już załatwiłem od ręki i bez zbędnych niespodzianek. Dziś szczęśliwie złożyłem indeks, jednak nadal nie wiem czy rektor pozytywnie rozpatrzył moje prośby. Dowiem się jakoś przed świętami, ale myślę że będzie ok.


A teraz coś z innej beczki! Bylem w czwartek z Monika na koncercie Fisza i Emade promującym najnowsza ich płytę pt Heavy Metal. Jak to ujęła moja towarzyszka "ten koncert można uznać za wydarzenie kulturalne" i to jest najlepszy opis tego występu. Na początku jak to zawsze bywa na takich imprezach ludzie stali, bawili się i słuchali muzy. Później jednak zrobiła się jakaś taka mila atmosfera jak na jakiejś wystawie, lub bankiecie. Publika spacerowała, rozmawiała, a w tle grała jakaś kapela. Było naprawdę świetnie. Co do samej płyty to powiem tylko tyle że jest świetna. Inteligentne i ciekawe teksty, świetna muzyka i jakaś taka wyprawa w naszą młodość. Wspomnienia pierwszej miłości, szkoły i heavy metalu. Ja osobiście słucham płytki na okrągło i nawet powróciłem do poprzednich ich płyt. Znowu słucham hip hopu, na szczęście takiego troszkę innego.

wtorek, 9 grudnia 2008

#76 Monty Python's Flying Circus

Taki szybki post z okazji powstania kanału na youtubie z pajtonami. Oto reklamujący go filmik:



Znalazłem jakiś czas temu ale zapomniałem umieścić. Moim skromnym zdaniem świetny. Co do samego kanału na youtubie to można tam zobaczyć takie skecze jak: ministerstwo lekko głupawych kroków, zabójczego królika ze świętego Grala, olimpiadę, o planecie supermanów, czarnego rycerza i jeszcze kilka. Wszystko w dobrej jakości i z czasem ma być tego coraz więcej, więc warto zaglądać.

wtorek, 2 grudnia 2008

#75 Bolt 3D reż. Byron Howard i Chris Williams scen. Dan Fogelman

Jestem super pies Piorun! Mam laser w oczach, potrafię głową rozbijać mury, niesamowicie szybko biegam i posiadam moc super głosu. Całe moje życie polega na opiece mojej pani Penny i pomaganiu jej w niebezpiecznych misjach. Tak bym powiedział jeszcze wczoraj. Dziś wiem że jestem zwyczajnym psem, który występował w serialu dla dzieci i dziwnym zbiegiem okoliczności znalazłem się na drugim końcu usa z dala od ukochanej pani. Teraz wraz z towarzyszami,wyjątkowo cyniczną kocicą Marleną oraz chomikiem Atyllą, maniakalnym wręcz wielbiciel telewizji i fanem przygód Pioruna, staramy się wrócić do Hollywood. Po drodze doświadczamy wielu przygód, poznajemy co to przyjaźń, wierność i współpraca, aby na końcu móc dotrzeć do upatrzonego celu.


Całkiem przypadkowo trafiłem na projekcję tego filmu i szczerze się przyznam, że wybrałem go z dwóch powodów. Po pierwsze jest animacją komputerową, a ja bardzo lubię takie. Po drugie był wyświetlany w 3D i miałem wielką ochotę sprawdzić jak to wygląda w praktyce. Muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolony po projekcji. Film świetnie się ogląda, jest zabawny, ciekawy i z wielką przyjemnością śledzi się losy głównych bohaterów. Bardzo podobało mi się w jaki główny bohater odkrywa, że jest zwykłym psem. Jak wszystkie porażki jakoś sobie tłumaczy, aż niestety coraz bardziej zaczyna do niego docierać bolesna prawda. Jednak przy pomocy przyjaciół, a w szczególności jednego oddanego fana, uzmysławia sobie, że nie od super mocy wszystko zależy. Od strony wizualnej prezentuje się znakomicie, do czego Pixar zdążył już nas przyzwyczaić. Co do wspominanego 3D to pierwszy raz miałem okazję na taką projekcję, nie licząc jakiejś tam wersji "Nocy żywych trupów" co było porażką i jestem pod wrażeniem. Naprawdę świetnie to wygląda. Czasem wydaje się że coś jest tak blisko, że aż chce się to do tchnąć, innym razem coś wylatuje z boku, jakby z siedzenia obok. Świetne uczucie i warto wybrać się na taki seans.

Przez przypadek bardzo mile spędziłem dziś wieczór i gorąco polecam nowe dzieło wytwórni Pixar. Tym bardziej, jeśli macie okazję wybrać się na projekcję w trój wymiarze. Żałuję tylko, że nie mogę zabrać na coś takiego mojego 10 letniego siostrzeńca. Chciałbym zobaczyć jego reakcję na 3D. Na zachętę, oto trailer:

ps. Miałem to napisać dziś w nocy ale mi się zapomniało. Podczas oglądania filmu można dojść do wniosku, że twórcy troszkę ściągnęli pomysł z "Truman Show". Tutaj też główny bohater żyje w iluzji, wszędzie śledzą go kamery, a mimo to wierzy, że właśnie tak wygląda jego życie.