wtorek, 28 stycznia 2014

#284 warto zwrócić uwagę na… #2

BS#3Nie wiem jak wy, ale patrząc na nowości zeszytowe z tego tygodnia znowu mam wrażenie, że mój portfel się na mnie obrazi. Na sam początek z pewnością sprawdzę najnowszy #27 numer Aquamana. Po tym jak Geoff Johns zmienił obraz tej postaci z najbardziej wyśmiewanej w prawdziwego herosa, a Jeff Parker rozpoczął swój run od razu z wielką pompą dla mnie jest to jeden z bardziej wyczekiwanych numerów tygodnia.


Kusi mnie również Marvel ze swoją kolejną częścią Guardians of the Galaxy, na łamach którego zapewne dojdzie do wielkiego starcia z X-Men i to wszystko podczas sądu nad Jean Grey. Zapowiada się sporo akcji i ostry łomot dla mutantów. Osobiście ostatnio ich nie lubię więc dla mnie to wystarczający powód, aby to przeczytać.


 Jednak perełką z tego wydawnictwa bez wątpienia jest Miracleman. Komiks legenda, który z powodu kłótni na linii autorzy - wydawcy przez długi czas nie był wznawiany, a jego archiwalne numery są już prawdziwą rzadkością. Teraz nareszcie każdy z nas może się przekonać sam czy było warto tak długo czekać. Aktualnie ukaże się drugi numer serii.


AD Jednak największą ofensywę wydawniczą na ten tydzień spłata czytelnikom Image Comics. Wszystko za sprawą najnowszych numerów ich najciekawszych serii. Z pewnością warto sięgnąć po East Of West #9 Jonathana Hickmana, który moim zdaniem jest aktualnie jednym z najlepszych scenarzystów i za cokolwiek by się nie zabrał to wychodzi mu to świetnie. Z kolei Saga #18 to najnowszy numer jednej z najczęściej nagradzanych serii zeszłego roku. Ja na każdy kolejny numer czekam z wielką niecierpliwością i tym razem również nie odmówię sobie lektury. Kolejny obowiązkowy zakup dla mnie to Thief Of Thieves #19 bo już po okładce widać, że będzie się wiele działo. Tych z was, którzy czytają tę serię na bieżąco nie muszę namawiać do zakupu. Całej reszcie z was dziwię się, że nieczytanie tej świetnej, wielowątkowej i zaskakującej opowieści o złodziejskiej rodzinie. Jak najszybciej polecam nadrobić zaległości, bo nie ma na co czekać. Ostatnim komiksem z tego wydawnictwa, na który czekam to Black Science #3. Seria science fiction, gdzie Rick Remender popisuje się swoją przeolbrzymią wyobraźnią. Dodatkowo historia zawarta w tych komiksach wciąga od pierwszej strony i nie pozwala oderwać się od lektury. Warto zainteresować się tym tytułem.


 Na sam koniec zostawiłem coś co nie musi zainteresować każdego, jednak jako wielki fan serialu animowanego i samego komiksu po prostu muszę o tym napisać. Mianowicie pojawia się Adventure Time 2014 Special #1, czyli specjalne wydanie jednej z moich ulubionych serii. Tym razem będzie on opowiadał o tym jak cała kraina Ooo radzi sobie z zimą. Czyż może być coś bardziej odpowiedniego na aktualną aurę? Ja polecam wygodny fotel albo kanapę, kubek czegoś rozgrzewającego, kolejny numer przygód Finn’a i Jake’a i gwarantuję poprawę humoru oraz mile spędzony czas.

niedziela, 26 stycznia 2014

#283 cotygodniowa zeszytówka #91

Samurai Jack 004Samurai Jack #4, IDW Publishing

scenariusz: Jim Zub, rysunki: Andy Suriano

Zagubiony w czasie samurai nadal kontynuuje swoją wyprawę w poszukiwaniu kolejnych elementów Rope of Eons trafia do pewnego mroźnego miasteczka. Panuje w nim przeraźliwy ziąb oraz głód, a ludzie żyją w strachu przed niezwykle piękną królową Krystle The Ageless. Włada ona swoim królestwem już od tak dawna, że prawie nikt nie pamięta początków jej rządów. Jack trafia akurat do miasteczka w dniu jej urodzin przez co z powodu przypadku popada w niezłe tarapaty. Jednak nie byłby sobą, gdyby szybko nie był w stanie sobie z nimi poradzić. Bardzo mi się podoba jak twórcy tej serii dalej kontynuują wszystko to, za co tak bardzo lubię serial. Każdy numer jest w sumie zamkniętą historią, połączony jednym głównym wątkiem, dzięki czemu może zostać opowiedziany w dowolnej konwencji i scenerii. Dlatego też tak samo jak w serialu, tak i tutaj nie ma szans na nudę. Dodatkowo jest to tak bardzo pozytywna opowieść, pełna wartości i cech godnych naśladowania, że zawsze robi mi się jakoś miło na duchu ilekroć mam kontakt z tym bohaterem. Może to moja dziecięca część mnie się wtedy odzywa? Jeśli tak to nie mam nic przeciwko i oby się tak działo jak najczęściej.


 Animal Man (2011-) 027Animal Man #27, DC comics

scenariusz: Jeff Lemire, rysunki: Rafael Albuquerque

Dość mocno różni się ten numer od moich wtorkowych przewidywań z nowo powstałego działu. Nie udało mi się odgadnąć nadchodzącej historii, ale w końcu było to do przewidzenia. Wojna o The Red trwa w najlepsze. Z jednej strony Buddy Baker ściera się w imponującym pojedynku z jedynym pozostałem Totemem świata, który skupia w sobie energię wszystkich żywych istot. Z drugiej strony, gdzieś w najdalszym zakątku krainy trwa straszliwy pościg Blood Lorda za małą Maxine. Komiks bez ustanku trzyma w napięciu. Również podczas lektury miałem takie dziwne wrażenie, że dzieje się tutaj coś ważnego dla tej serii. Podoba mi się to, i kierunek w jakim zmierza ta opowieść. Lemire ma ciekawe pomysły na scenariusze, wreszcie nie są one połączone ze Swamp Thingie. Dzięki czemu nie mam notorycznego wrażenia déjà vu jak to często było podczas początkowych numerów. Aktualnie jest to w pełni samodzielna seria i to w dodatku dobra, więc nie ma się co zastanawiać tylko czytać.


Adventure Time 023Adventure Time #23, KaBOOM! Studios


scenariusz: Ryan North oraz Jen Bennett, rysunki: Shelli Paroline, Braden Lamb, Emily Warren

Kraina Ooo prawie cała została już opanowana przez wrogo nastawioną różową gumę do żucia. Ruch oporu tworzy już tylko Princess Bubblegum wraz z Marceline, które aktualnie ukrywają się w więzieniu nauki. Specjalnym pomieszczeniu wymyślonym przez PB, aby mogła tam w spokoju i kompletnie odcięta od świata zewnętrznego poświęcać czas na różnego rodzaju doświadczenia. Dziewczyny wykorzystują ten czas na ciekawą opowieść o tym jak księżniczka odkryła swój cel w życiu, co z kolei zmusiło ją do poświęcenia się nauce. Jednak cały numer nie jest tak sielankowy i dochodzi w nim do pewnych dramatycznych wydarzeń z niszczeniem nowych ubrań młodej wampirzycy na czele. Co nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Całość kończy się w sposób dający nadzieję, że jest jeszcze możliwość na uratowanie całej krainy oraz jej mieszkańców.


RR#3Rachel Rising #3, Abstract Studio


scenariusz i rysunki: Terry Moore

Rachel w poszukiwaniu informacji o jej niedawnych przeżyciach udaje się do pewnej knajpki, aby spotkać się tam ze swoją przyjaciółką Jet. Na miejscu jest jeszcze dziwniej niż w poprzednim numerze. Najpierw nasza bohaterka przepowiada śmierć jakiejś przypadkowo spotkanej kobiecie w damskiej ubikacji. Następnie pojawia się nowa postać blond piękności, która posiada ciekawą zdolność manipulowania ludzmi, co prowadzi do jeszcze gorszych wydarzeń. No i na koniec Terry Moore prowadzi dalej wątek małej Zoe, która niedawno zamordowała swoją starszą siostrę. Nie spodziewałem się, że do tego dojdzie, ale w końcu znalazłem prawdziwy horror w komiksie. Niby nic strasznego się tutaj nie dzieje, ale jakiś posępny, tajemniczy i straszny klimat dosłownie wylewa się tutaj z każdej strony. Czytałem już sporo pseudo opowieści grozy, ale to dopiero tutaj jest strasznie. Jestem pod sporym wrażeniem.


 

piątek, 24 stycznia 2014

#282 Daredevil Ultimate Collection Vol.1, scen. Brian Michael Bendis, rys. Alex Maleev, Manuel Gutierrez, Terry Dodson oraz Rachel Dodson

IMG_20140124_215801Odkąd tylko pamiętam zawsze darzyłem Daredevila wielką sympatią, mimo że tak naprawdę miałem z nim bardzo znikomą styczność. Myślę, że wszystko zaczęło się od pierwszej lektury The Man Without Fear wydanego u nas przez TM-Semic. Dla mnie po dziś dzień jest to jeden z najlepszych komiksów jaki czytałem, a w kategorii superbohaterów mało co może mu dorównać. Jednak po jego lekturze jakoś nie sięgałem po więcej tytułów z tą postacią. Z jednej strony miałem ograniczone możliwości, w końcu ten bohater nie jest zbytnio popularny w naszym kraju, Internetu wtedy nie było, a zakupy zagranicą robili nieliczni. Z drugiej jednak strony jakoś nie miałem ochoty, gdy ta możliwość już się pojawiła. Gdzieś tam kiedyś przeczytałem klasyka w postaci Born Again na którym się srogo zawiodłem i dość dobrego Daredevil: Yellow. Więc jak widzicie, moje zamiłowanie do tej postaci jest naprawdę trudno wytłumaczalne.


Jednak od jakiegoś czasu miałem silne postanowienie, aby coś zmienić w tym temacie i zamówiłem u mojej ukochanej konkubiny na urodziny pierwszy tom przygód śmiałka w wykonaniu Bendisa i Maleeva. Ona nie byłaby sobą, gdyby mnie posłuchała: od razu kupiła mi wszystkie trzy tomy ich autorstwa. Trochę się naczytałem o poziomie zawartych w nich historii i  z dość wygórowanymi oczekiwania przystąpiłem do lektury.


Bardzo zaskoczyła mnie już pierwsza historia  w tomie ilustrująca trudy w jakich Ben Urich, reporter Daily Bugle, stara się opowiedzieć los małego chłopca zamkniętego w świecie postaci komiksowych. Maluch pod wpływem wielkiego szoku popadł w traumę, a nasz reporter pragnie za wszelką cenę dowiedzieć się co strasznego spotkało chłopca. Całość została opowiedziana w niezwykle nastrojowy, spokojny sposób, a główny superbohater pojawia się tylko czasem gdzieś w tle. Dzięki temu czytelnik z każdą stroną coraz bardziej zatraca się w ciekawej historii. Mocno mnie zdziwiło takie rozpoczęcie tego grubego tomiszcza, jednak było to miłe zaskoczenie. Później natomiast nastąpiło to na co czekałem. Bendis rozpoczyna od trzęsienia Ziemi pokazując zabójstwo Kingpina, a potem nie zwalnia nawet przez moment. Główny wątek jaki przewija się przez ten komiks to, podobnie jak w przypadku Born Again, ujawnienie prawdziwej tożsamości Matta Murdocka. Bendis w dość dokładny sposób pokazuje jak wpływa to na życie głównego bohatera, jego bliskich, pracę zawodową i ktoś mógłby pomyśleć, że po prostu odcina kupony z klasycznej opowieści Franka Millera. Jednak on dodatkowo uwspółcześnia całą opowieść dodając do niej chociażby  bez ustanku czyhających na sensację reporterów, którzy to w bardzo wymierny sposób komplikują całą sytuację. Ciekawym pomysłem okazało się również wplecenie w całą intrygę wdowy po nieboszczyku, która w dość szybkim czasie odnajduje się w przestępczym biznesie małżonka.


IMG_20140124_222447Komiks ten to z jednej strony typowa opowieść o zamaskowanych bohaterach walczących ze złem. Z przedziwnymi wrogami, kostiumami i całym tym dobrodziejstwem gatunku. Ta część jest czystą, naprawdę udaną rozrywką. Jednocześnie jest też mroczna i duszna opowieść o tragedii małego chłopca. Daredevila, który czuje się mocno zagubiony w całej otaczającej go rzeczywistości. Świecie, w którym nie odpowiada tylko za swoje życie, ale też i wielu bliskich mu osób. Dzięki temu jest to pozycja bardzo ciekawa, w której każdy powinien znaleźć coś ciekawego dla siebie.


Warto zwrócić również uwagę na zawarty tutaj numer #28, który skupia się na przedstawieniu sytuacji w której śmiałek likwiduje po kolei kilku łotrów polujących na Daredevila. Nie byłoby w sumie nic szczególnego w tym zeszycie, gdyby nie fakt, że jest on cały niemy. Dzięki temu czytelnik otrzymuje ciekawą porcję czystej akcji pozbawioną głupich dialogów pomiędzy walczącymi stronami. Co zawsze mnie śmieszyło. Został tutaj zastosowany bardzo prosty środek, a efekt jest wspaniały.


Jedynym minusem całego komiksu jest niestety sposób jego wydania. Posiadam wydanie w miękkiej okładce, ponieważ wersja twardo okładkowa niestety dostępna jest tylko w drugim obiegu i to w cenach moim zdaniem lekko chorych. Bardzo zdziwiłem się, gdy wziąłem komiks pierwszy raz do ręki. Miałem nadzieje, że okładka będzie przynajmniej usztywniana jak w wydawanych przez Egmont Baśniach, bo moim zdaniem to już by wiele zmieniło na plus. Niestety tak się nie stało i nie jest ona w sumie wiele grubsza od przeciętnej strony. Jakby tego było mało, to strony są tak cienkie, że czasem miałem wrażenie jakby się marszczyły od samego ciepła dłoni. Było to przyczyną dodatkowych zbędnych nerwów podczas lektury.


Jednak pomimo tego co napisałem w akapicie powyżej, nie mam najmniejszych wątpliwości, aby polecić ten komiks każdemu. Jest to dobrze skonstruowana historia, która wciąga od samego początku i nie pozwala się oderwać od lektury, aż do samego końca. Wszystko w niej jest świetnie wyważone i w momencie kiedy czytelnik mógłby się poczuć zmęczony jednym z wątków, to akurat w odpowiednim momencie następuje jego zmiana na kolejny. Bardzo się cieszę, że kolejne tomy już na mnie czekają i nie będę musiał czekać na kolejną porcję przygód zamaskowanego herosa z Hell Kitchen.


[gallery columns="4" link="file" ids="2764,2767,2766,2765"]

wtorek, 21 stycznia 2014

#281 warto zwrócić uwagę na... #1

Niedawno spotkało mnie coś bardzo miłego. Mianowicie otrzymałem maila od ATOM Comics z propozycją współpracy. Po wymianie kilku maili ustaliliśmy konkrety i poniżej macie pierwszą próbkę nowego działu. Moja praca będzie polegała na pisaniu tekstów z propozycjami co ciekawszych wydań zeszytowych w każdym tygodniu. Mam nadzieję, że spodoba się wam ten pomysł i będziecie przy nim mile spędzać czas.


300_300_productGfx_e03b8ef0cc36865a9ef17655a6cab58aPrzyglądając się nowościom komiksowym zza oceanu wychodzącym lada dzień, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że warto będzie zainwestować w klika tytułów. Całą listę pozycji wartych bliższego poznania rozpoczyna Marvel ze swoim ciekawie zapowiadającym się All New X-Men #22, w którym odbędzie się sąd nad Jean Grey. Jakby tego było mało, jest to numer, w którym pierwszy raz dojdzie do crossovera pomiędzy X-Men, a the Guardians of the Galaxy. Któż z nas nie jest ciekaw co wyjdzie z tego mariażu? Jeśli to dla was za mało, to w ciemno polecam również George Romeros Empire Of Dead Act One. Pierwszy numer pięcioczęściowej mini serii o zombie autorstwa mistrza horroru George A. Romero. Za stronę graficzną komiksu odpowiada Alex Maleev, który po swoich wyczynach w Daredevilu sprzed kilku ładnych lat temu, ma u mnie bardzo duży kredyt zaufania.


DC Comics w tym czasie nie próżnuje i wypuszcza na rynek Batman #27, który bez wątpienia będzie wielkim hitem. Snyder od czasu Trybunału Sów cieszy się wielkim szacunkiem wśród fanów, a fakt że jest to numer kończący historię ZERO YEAR z pewnością przełoży się na jego popularność w nadchodzących zamówieniach. Ja osobiście czekam na Animal Man #27, w którym ostatnio dzieje się sporo i ciekawie. Poza tym na jego łamach w końcu dojdzie do ostatecznej walki o The Red. Naprzeciw sobie staną do pojedynku staną Buddy Baker i Brother Blood. Na pewno będzie to walka na śmierć i życie, a jej wynik przesądzi o przyszłości całego The Red. Jak dla mnie pozycja obowiązkowa.


300_300_productGfx_3fbec2774879a98a210a472072493487Dla tych z was, którzy nie lubią dużych wydawnictw, też mam kilka propozycji godnych uwagi. Z pewnością warto sprawdzić pierwszy numer nowej serii Ricka Remendera Deadly Class. Tytuł ten zapowiadany jest jako typowa opowieść o licealistach w nietypowej szkole dla potomków wszystkich największych kryminalistów i złoczyńców tej planety. Szykuje się szkolny dramat w bardzo krwawym otoczeniu, kto tego nie lubi?


Natomiast jeśli ktoś z was gustuje w bardziej spokojnych klimatach to gorąco zachęcam do sięgnięcia po Samurai Jack #4, którego śmiało można potem dać młodszemu rodzeństwu. Jeśli znacie serial animowany pod tym samym tytułem, to podczas lektury poczujecie się jak w domu. Natomiast jeśli ktoś nie zna tej postaci to z całą pewnością mogę powiedzieć, że będzie to mądra opowieść z morałem, która posiada oldschoolowego bohatera. Miła, lekka i przyjemna lektura, która starszym czytelnikom zapewnia przyjemny relaks, a u młodszych czytelników może podsycić miłość do komiksów.


niedziela, 19 stycznia 2014

#280 cotygodniowa zeszytówka #90

Aquaman (2011-) 025Aquaman #25, DC Comics

scenariusz: Geoff Johns, rysunki: Paul Pelletier

Nadszedł ten moment, w którym Geoff Johns postanowił się rozstać z posadą scenarzysty serii opowiadającej o najbardziej wyśmiewanym superbohaterze na świecie. Gdy obejmował swoje stanowisko po restarcie świata DC w 2011 roku, bardzo często kpiono z Aquamana i sam sięgnąłem po tą serię z ciekawości. Chciałem sprawdzić czy ta postać jest naprawdę tak zła i bezużyteczna. Sam scenarzysta odwoływał się do tego w kilku pierwszych komiksach. Jednak podczas tych 25 numerów Johns zmienił sposób postrzegania tej postaci i uczynił z niego prawdziwego herosa z krwi i kości. Sam koniec rządów Geoffa zbiega się również z wielkim finałem opowieści Death of the King, która gości na łamach tej serii od kilku numerów. Co prawda zakończenie jest dość przewidywalne, ale pomimo tego znalazło się w nim kilka przyjemnych momentów. Całość doprowadziła do kilku dość znaczących zmian w podwodnym królestwie i w samej postaci Aquamana. Z serią tą spędziłem w większości miły czas, bo jest to lekka i przyjemna lektura w sam raz na koniec dnia. Niezbyt wymagająca, przez co pozwala się zrelaksować.


Ghosted 006Ghosted #6, Image Comics


scenariusz: Joshua Williamson, rysunki: Davide Gianfelice

Ghosted na samym początku został zaplanowany na mini serię, jednak na tyle spodobał się czytelnikom i ich portfelom, że w Image została podjęta decyzja aby zamienić ten tytuł w regularną serię. Sięgając po ten numer czytelnik zastaje głównego bohatera Jacksona Wintersa na jego prywatnej tropikalnej wyspie. Otrzymał ją w ramach zapłaty za swoje poprzednie zadanie opisane w pierwszych pięciu zeszytach. Jednak nie będzie mu dane zbyt długo cieszyć się jej urokami, gdyż odnajdują go pewni potomkowie Indian. Ma z nimi na pieńku odkąd próbował obrobić ich kasyno, podczas którego napadu zginęli wszyscy członkowie jego byłego zespołu. Główny bohater jednak ma szansę wymazać swój dług. Musi tylko odnaleźć nastoletnią wnuczkę właścicieli kasyna. Została ona porwana i prawdopodobnie wywieziona do Meksyku wraz z innymi jej podobnymi ofiarami. Jednak, aby nie było za łatwo, mała w chwili porwania była opętana przez ducha i to był główny powód jej porwania. Podoba mi się w jak prosty, ale efektowny sposób scenarzysta przeszedł z jednej opowieści do drugiej i dodatkowo nowa zapowiada się na jeszcze bardziej ciekawszą od poprzedniej. Jedyny minus tego numeru to cudowna zdolność leczenia głównego bohatera. Chyba jednak scenarzysta przesadził.


RR#2Rachel Rising #2, Abstract Studio


scenariusz i rysunki: Terry Moore

Sięgając po tą serię kompletnie nie spodziewałem się tak pokręconej historii, która z numeru na numer robi się bardziej dziwna. Oczywiście mi to nie przeszkadza, bo ja takie klimaty lubię. Tak więc w drugim numerze nasza bohaterka udaje się do swojej ciotki, która jest balsamistą. Długo cała scena wygląda jakby ciotka rozmawiała sama z sobą, ale w końcu daje się wyciągnąć Rachel i wspólnie udają się na wycieczkę do lasu na miejsce grobu głównej bohaterki. Klimat całej tej opowieści  jest posępny, bardzo duszny, a w powietrzu unosi się tajemnica i jakieś niewypowiedziane zło. Jednak to w sumie nic w porównaniu z zakończeniem numeru. Najpierw małej dziewczynce w środku nocy objawia się jakaś milcząca kobieta w kuchni. Następnie razem czekają na powrót starszej siostry dziewczynki z randki, a później fundują nam wspólnie jedno z najdziwniejszych zakończeń numeru jakie widziałem od dłuższego czasu. Może nawet od początku całej zeszytówki. Ciągle siedzę w szoku i zastanawiam się co właśnie przed chwilą przeczytałem. Krótko mówiąc, chcę więcej.


Velvet 003Velvet #3, Image Comics


scenariusz: Ed Brubaker, rysunki: Steve Epting

Velvet to taka staro szkolna opowieść o szpiegach. Z małą ilością gadżetów, akcji i fajerwerków. Zamiast tego otrzymujemy ciekawą intrygę, dobre dialogi oraz dobrze skonstruowane postawie. Tym razem Velvet podąża tropem osoby, która jako ostatnia przebywała ze zmarłym agentem Jeffersonem Kellersem. Lepiej znanym jako X-14. Dzięki temu nasza agentka trafia do Belgradu, gdzie spędza kilka chwil w towarzystwie przedstawicieli komunistycznej władzy. W między czasie włamuje się również do więzienia, co jak sama mówi jest typowym zajęciem dla szpiegów. Akcja nadal posuwa się swoim leniwym tempem, jednak równocześnie ani przez chwilę nie pozwala się nudzić. To dopiero trzeci numer, a ja już zdążyłem polubić tą serię. Chyba w głównej mierze z powodu jej wielobarwnych bohaterów. Każda postać tutaj to kompletny człowiek ze swoimi słabościami, problemami i sprawami do załatwienia. Dzięki temu naprawdę interesują mnie ich przygody i jestem ciekaw co wydarzy się dalej.

niedziela, 12 stycznia 2014

#279 cotygodniowa zeszytówka #89

Deadpool v4 013Deadpool #13, Marvel

scenariusz: Gerry Duggan oraz Brian Posehn, rysunki: Scott Koblish

Jak można wywnioskować już z okładki Deadpool wraca do lat 70 ubiegłego wieku i jest wspaniale. Nasz bohater znajduje w miejscowej gazecie ogłoszenie biura dwójki superbohaterów do wynajęcia, którzy w zamian za stosowną opłatą pomogą każdemu w potrzebie. Wide Wilson nie byłby sobą, gdyby nie zrozumiał tego na opak i postanowił się przyłączyć do nich. Wynika z tego mnóstwo problemów i kilka całkiem dobrych żartów. Twórcy tego numeru bardzo się postarali i wyśmiali naprawdę sporo. Głównie spodobały mi się odwołania do filmów, gdzie już ponad 50 lat temu Deadpool wiedział, że film na podstawie gry planszowej w statki będzie kiepski. Za to pomylił się w sprawie innej super produkcji zeszłego roku. Obrywa się również Coppoli i jego trylogii oraz Lucasowi za jego początki. Scenarzyści umiejętnie naśmiewają się z rasizmu, postaci z super mocami i prezentują bardzo udaną scenę seksu. Dzieje się naprawdę wiele jednak chyba najlepszy moment numeru należy do ciotki May Parker, która przypadkiem trafia na tytułowego superbohatera z afro na głowie i w kilku dosadnych słowach wyraża swoje zdanie na temat zamaskowanych dziwolągów. Co w sumie Deadpool sam skomentował jeszcze lepiej. Numer ten to druga odskocznia w tej serii od głównego wątku i moim zdaniem jest ona bardzo udana. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby w innych seriach robiono to w podobny sposób.


The Manhattan Projects 017The Manhattan Projects #17, Image Comics


scenariusz: Jonathan Hickman, rysunki: Nick Pitarra

W sumie stan faktyczny od poprzedniego numeru za bardzo się nie zmienił. Kto siedział w celi, to nadal tam przebywa. Oppenhaimer nadal prowadzi swoje przesłuchanie. Jednak w między czasie, w innym zakątku tajnego kompleksu badawczego pojawia się tajemnicze niebieskie monstrum. Przemierza ono całe laboratorium w poszukiwaniu Einsteina i Feynmana, przy okazji zabijają każdego kogo spotka na swej drodze. Powód jego złości jest dość ciekawy, gdzie przy okazji znowu zostaje potwierdzone, że za zabawę w boga trzeba później słono zapłacić. Bardzo trafne jest również zakończenie tego numeru, gdzie stają przed sobą dwie koncepcje postrzegania świata, naukowa z wieloma teoriami postrzegania świata oraz wojskowa przyjmująca tylko fakty. Jednak coś mi się wydaje, że w najbliższej przyszłości i tak nic dobrego nie spotka obu przedstawicieli. Numer ten jakoś znacznie fabuły do przodu nie posuwa, więc tym bardziej wyczekuję kolejnego, bo jestem bardzo ciekaw co wyniknie z działań Oppenhaimera.


ST027Swamp Thing #27, DC Comics


scenariusz: Charles Soule rysunki: Jesus Saiz

Alec Holland dokonał, coś czego nie dokonał żaden avatar przed nim. Wielu o tym myślało, kilku nawet szukało sposobu jak to zrobić. Jednak żaden się nie odważył. Swamp Thing był jednak na tyle zdeterminowany, aby zaryzykować wszystko. Nie tylko mu się udało, ale w zamian otrzymał znacznie więcej niż mógł sobie zamarzyć. Po lekturze tego komiksu mam jakieś dziwne wrażenie, a przynajmniej chciałbym aby tak było, że może to być bardzo ważny numer dla całej tej serii. Numer do którego będą się odwoływać kolejne i zostanie wpisany w kanon tej postaci. Moim zdaniem mogłoby się tak stać, ponieważ tym razem główny bohater dokonał sporego przetasowania zasad funkcjonowania The Green. Gdy z posady scenarzysty odchodził Scott Snyder miałem obawy o jej przyszłość, jednak teraz jestem zdania, że dobrze się stało. W szczególności po tym jak już poznałem jego maksymalnie przereklamowane Miasto Sów. Charles Soule pisze ciekawą, samodzielną historię, która wciąga i zmusza do wyczekiwania na kolejne części. Dla mnie ścisła czołówka nowego DC.

piątek, 10 stycznia 2014

#278 Portugalia, scen. i rys. Cyril Pedrosa

IMG_20140110_213202Jeśli by mnie dziś ktoś zapytał o najpiękniejszy komiks jaki przeczytałem w ubiegłym roku, to bez wątpienia wymieniłbym Portugalię. Pierwsze co przykuło moją uwagę, gdy wziąłem ten komiks do ręki, to jego wspaniała oprawa graficzna. Pełna ciepłych i przyjemnych kolorów które sprawiały, że poczułem się jakby znowu było lato. Przypomniały mi się te wszystkie miłe, ciepłe wieczory, które spędziłem w dobrym towarzystwie na świeżym powietrzu. Jednak to jeszcze nic, bo dzięki tej opowieści wróciło do mnie również kilka zapachów, jak np. skóry rozgrzanej przez słońce, który jest jednym z moich ulubionych. Dodatkowo autor zastosował tutaj bardzo ciekawą technikę rysunku. Całość wygląda jakby najpierw została naszkicowana, a dopiero potem nie do końca dokładnie pomalowana akwarelami. Nawet widać linie pomocnicze dla perspektywy i jeśli w wielu przypadkach uważałbym to za rażące błędy, to tutaj idealnie współgra z całością.  Równocześnie trzeba zauważyć, że są w tym albumie miejsca gdzie autor prezentuje cały swój warsztat i jest co podziwiać. Jednak muszę się przyznać, nie jestem obiektywny kiedy chwalę te rysunki ponieważ jestem wielkim fanem szkiców. Co jest chyba najdziwniejsze, to jest to jeden z nielicznych komiksów, w którym strona wizualna jest dla mnie ważniejsza od jego treści. Zazwyczaj nie rozdzielam tych dwóch rzeczy od siebie i w tym medium tworzą one dla mnie nierozerwalną całość.


Podczas lektury, czytelnik śledzi losy autora komiksów Simona Muchat'a, który aktualnie cierpi na kryzys twórczy. Stara się znaleźć swoje miejsce na świecie i jakoś poukładać swoje życie. Przyznam szczerze, na samym początku mnie mocno irytował i do dalszej lektury pchały mnie tylko wspaniałe ilustracje. Apogeum mojej niechęci nastąpiło podczas sceny, w której główny bohater decyduje  o wspólnej przyszłości, lub jej końcu ze swoją dziewczyną. Ja na miejscu tej dziewczyny nie próbowałbym ratować tego związku, tylko bym uciekał. Potem jednak wszystko zaczyna nabierać innego tonu i z każdą stroną jest coraz lepiej. Sama historia zaczyna się koncentrować na poznawaniu historii rodziny głównego bohatera i z każdą przeczytaną stroną popadałem w coraz większy zachwyt. Już dawno żaden film, książka ani komiks nie wzbudził we mnie tylu różnych uczuć i pragnień. Z racji tego, że dotyka on tematów około rodzinnych, zapragnąłem zadzwonić do brata z którym dawno nie rozmawiałem. Doceniłem swoje poprawiające się relacje z ojcem. Może trafiłem na tą opowieść w odpowiednim momencie swojego życia, ale muszę przyznać, że bardzo mnie urzekła. Dodatkowo bardzo podoba mi się całe tempo opowiadanej historii. Takie spokojne i leniwe, które daje jakieś ukojenie w zabieganym i pełnym stresu dniu codziennym.


Na samym początku uważałem ten komiks za najpiękniejszy pod względem jego strony graficznej, jednak czym dłużej się nad nim zastanawiam, tym bardziej zaczynam być coraz bardziej pewny, że to najlepszy komiks na jaki natrafiłem w poprzednim roku. Może nawet więcej, bo żadne dzieło kultury w ubiegłym roku nie wzbudziło we mnie tylu zachwytów, uczuć i nie sprawił mi tyle radości co ten jeden komiks. Dla mnie jest to wspaniała rzecz. Wielkie brawa dla Timofa za jego wydanie i czekam niecierpliwie na kolejne tak dobre tytuły.


[gallery columns="4" link="file" ids="2722,2718,2716,2719,2717,2720,2721"]

niedziela, 5 stycznia 2014

#277 cotygodniowa zeszytówka #88

Aquaman (2011-) - Annual 001Aquaman Annual #1, DC comics,

scenariusz: John Ostrander, rysunki: Geraldo Borges i Netho Diaz

Tak szczerze się przyznam, idea wydawania Annuali jest dla mnie nie do końca zrozumiała. Zazwyczaj są to kompletnie nie związane z głównym wątkiem opowieści, raczej średniego poziomu i dlatego moim zdaniem można je śmiało pomijać. Tym razem nie wiem co mnie skłoniło do lektury, stało się i nic już się nie da z tym zrobić. Chyba jakoś z rozpędu się zabrałem za ten zeszyt. Cały wątek został osnuty wokół kradzieży hełmu Vostoka, co okazało się świetnym powodem do zebrania całej drużyny Aquamana i udania się w pościg za złodziejem. Co prawda jest trochę napięcia w tej całej historii, trudnych moralnych decyzji i nawet znalazło się miejsce na zdradę jednego z sojuszników. Jednak pomimo tego wszystkiego jest to nadal dość średni numer, który szybko się czyta, a jeszcze szybciej zapomina. Lecz najbardziej przeszkadzała mi postać antagonisty, która została zaczerpnięta z pewnych dobrze znanych każdemu legend. Moim zdaniem kompletnie nie pasujące do całej reszty świata przedstawionego. Jest to wręcz głupie. Z powodów powyższych wydaje mi się, że znowu się wyleczyłem z annuali na jakiś czas. Chociaż ten może okazać się dość ważny dla całej serii z powodu zachowania jednego z sojuszników Aquamana.


RR #1Rachel Rising #1, Abstract Studio


scenariusz i rysunki: Terry Moore


No i czuję się zaintrygowany. Opowieść zaczyna się w miejscu w którym młoda kobieta wychodzi z płytkiego groby, gdzieś po środku lasu. Nie pamięta za bardzo jak się tam znalazła. Jedyne co pozostało jej w głowie to wspomnienie wtorkowego wyjścia ze znajomymi z jej dawnej szkoły. Gdy jakimś cudem dociera do domu, okazuje się, że jest już piątek, a ona zgubiła trzy dni swojego życia. Jak na pierwszy numer, mogę śmiało przyznać, jest ciekawie. Całość w klimacie tajemnicy z wieloma niewiadomymi. Dopasowane do tego ilustracje utrzymane w czerni i bieli, dzięki czemu świetnie budują klimat zagubienia i lekkiej grozy. O serii tej w sumie nie wiem nic, ale jak na razie jestem dość mocno zachęcony, aby zmienić ten stan rzeczy. Jedyne co mi się nie do końca podoba, to czas lektury numeru gdzieś w okolicach pięciu minut. Jakby na to nie patrzeć, chciałoby się troszkę więcej.


Adventure Time 022Adventure Time #22, KaBOOM! Studios


scenariusz: Ryan North oraz Zack Smith, rysunki: Shelli Paroline, Braden Lamb, Brad McGinty

Horror w postaci różowej gumy do żucia, która zalewa całą krainę Ooo nadal trwa. Finn i Jake docierają w końcu do królestwa Princess Bubblegum gdzie dzieje się źle, ponieważ całe zostało już opanowane przez wroga. Znajduje się on dosłownie wszędzie i zdążył przemienić wszystkich mieszkańców w swoich gumowych poddanych. Jednak nasze chłopaki nie poddają się i przy pomocy mapy zamku, pozostawionej przez królewnę, postanawiają walczyć z najeźdźca. Jak zawsze w przypadku tej serii, zeszyt zapewnia wspaniałą rozrywkę pełną akcji i humoru. Twórcy jednak zdają sobie sprawę, że z samej przyjemności życie się nie składa i postanowili dodać wątek edukacyjny. Tym razem jest to nauka kilku zwrotów idiomatycznych wraz z ich wyjaśnieniem i przykładami odpowiedniego zastosowania.


czwartek, 2 stycznia 2014

#276 Turbo, reż. David Soren, scen. Darren Lemke, David Soren, Robert D. Siegel

7564870.3Czy warto jest marzyć o czymś, co z pozoru wydaje się nierealne? Czy gdy mamy lęk wysokości, to możemy postawić sobie za cel zostanie pilotem lub skok ze spadochronem? Czy w momencie kiedy jestem totalnym beztalenciem mogę marzyć o stworzeniu komiksu, albo zostaniu uznanym pisarzem lub malarzem?


Turbo urodził się ślimakiem, a pomimo tego zawsze czuł, że są mu pisane wysokie prędkości. Marzył o tym aby się ścigać i nic innego nie było dla niego tak ważne. Z tego powodu nie miał lekko w swojej ślimaczej społeczności.  Naśmiewali się z niego wszyscy w pracy. Brat starał mu się to mniej delikatnie wyperswadować z głowy, jednak bezskutecznie. On cały czas myślał tylko o jednym i robił swoje. Oglądał transmisję z Indianapoli500 i mocno trenował, aby stać się coraz szybszym. Wszystko to jednak byłoby na nic, gdyby nie zbieg okoliczności i pewne wydarzenie podczas nielegalnych samochodowych wyścigów. Właśnie tam przypadkiem znalazł się nasz bohater i od tego momentu rozpoczyna się jego wielka przygoda z prędkością.


Gdy zasiadałem do seansu ostatniej animacji ze studia DreamWorks wiedziałem o niej tylko tyle, że opowiada o ślimakach i ponoć jest dobra. Jednak nie spodziewałem się, że tak miło spędzę przy niej czas. Co prawda jest to typowa historia od zera do bohatera i to na kilku płaszczyznach. Ponieważ nie tylko głównemu bohaterowi układa się życie, ale też wielu innym postaciom wokół niego. Jednak Turbo jest filmem, który naprawdę miło się ogląda. Zawiera on kilka naprawdę dobrych żartów, które od razu przewijałem i oglądałem ponownie. Miejscami trzyma w napięciu, pomimo tego, że i tak każdy z nas wie jak się wszystko skończy. Posiada ciekawą i mądrą fabułę przy której dorośli się nie nudzą. Dzieciom z kolei pokaże, że warto jest mieć marzenia, dążyć do ich realizacji oraz, że będąc złym dla innych, nas też nic dobrego w zamian nie spotka.


Szkoda mi tylko jednego. Jest to bardzo podobny film do Samolotów Disney'a , które niestety premierę miały troszkę prędzej, a w mojej ocenie są słabsze. Z tego powodu pewnie sporo widzów pomyśli, że omawiany przeze mnie film jest jego gorszą kopią i dlatego go nie zobaczy. Jednak to właśnie Turbo jest ciekawszą i znacznie przyjemniejszą opowieścią, na którą warto poświęcić swój wolny czas.