środa, 19 listopada 2008

#73 Quantum of Solace reż. Marc Forster, scen. Neal Purvis i Robert Wade

Moja Ulubiona Była postanowiła w poniedziałek zabrać mnie do kina na najnowszego Bonda. Jak to w każdym filmie z agentem jej królewskiej mości znowu jest jakiś zły i podstępny szaleniec, któremu musi przeszkodzić nasz 007. Wszystko się dobrze kończy i takie tam. O fabule nie mam zamiaru pisać, bo i tak każdy może sobie znaleźć sam, jeśli tego potrzebuje, a w filmach z tej serii to i tak drugorzędna sprawa.


Co mi się podobało to na pewno sam początek pościgu samochodowego. Aston martin głównego bohatera jest po prostu boski i sama scena utrzymana w klimacie "Goldeneye" (chyba, jeśli części mi się nie pomyliły). Pięknie zrobione napisy początkowe (których nie mam ochoty przewinąć), ale to standard w tej serii. Tym razem utrzymana w stylistyce czerwieni i pustyni i jak zawsze z pięknymi kobietami. Tytułowy kawałek napisał Jack White i zaśpiewał razem z Alicią Keys i muszę przyznać, że jest świetny. Bardzo ciekawie się zgrali głosami i kilka razy miałem problem odgadnąć, kto aktualnie śpiewa. Ciekawie jest jeszcze pokazane jak główny bohater sprzeciwia się swoim przełożonym i działa jakby poza swoimi uprawnieniami. Taki zbuntowany i pragnący zemsty, ciekawy pomysł.

Sam film kontynuuje zmiany, jakie rozpoczęły się w poprzedniej serii cyklu pt. "Casino Royal". Bond jest coraz mniej gadżeciarski, nie przedstawia się słynnym tekstem i jest mu wszystko obojętne, co pije. Zamiast filmu w konwencji i z przymrużeniem oka, robi się z cyklu brutalne kino akcji. Może to znak naszych czasów, nie wiem.

Co mi przeszkadzało? Przez pierwsze powiedzmy 15 min filmu, albo troszkę dłużej, kompletnie nie wiadomo o co chodzi. Jakieś pościgi, walki, strzelaniny, ale, po co to i dlaczego nie wie nikt. Strasznie ostry i szybki montaż. Momentami nie wiadomo, co jest na ekranie. Poza tym fabuła odwołuje się do poprzedniej części więc warto ją zobaczyć przed pójściem do kina. Bardzo mnie rozbawił moment jak 007 ze swoją kobietą wyskakują z samolotu na jednym spadochronie. Walka w powietrzu o spadochron, wspólna próba otwarcia go i prawie udane lądowanie. Podczas tych całych akrobacji kobietka na ekranie ma szpilki na nogach. Nie mam pojęcia, czym one były przymocowane, ale chyba powinny jej spaść, ale może się czepiam.
Jednak najbardziej zdenerwowały mnie reklamy w kinie. Po pierwsze leciały 21 minut!!! To przecież jakiś skandal. Nie po to płacę za bilet żeby oglądać te same reklamy, co w telewizji. Najpierw zobaczyłem reklamy telefonii komórkowych, kaw, zapachów, samochodów i jakiś bzdetów. Potem napis "na film zapraszają" i reklamy sponsorów, a na koniec może ze trzy reklamy filmów (akurat do tego nie mam nic). No to jest naprawdę skandal!! Tęsknie za tymi zamierzchłymi czasami, kiedy leciały tylko reklamy filmów.

Tak na sam koniec. Znalazłem ostatnio na jednym, z blogów który regularnie czytuję (tylko nie pamiętam którym) ciekawe spostrzeżenie. Mianowicie jest to trzeci już film, w którym gra Olga Kurylenko (Max Payne, Hitman) w którym nikt nie chce się z nią kochać! Czy ona ma to wpisane w kontrakty czy jak?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz