czwartek, 1 listopada 2012

#177 Rozmówki polsko-angielskie, scen i rys Agata Wawryniuk

Gdziekolwiek znajdę recenzję na temat Rozmówek polsko-angielskich, zawsze są to bardzo pozytywne teksty. Czy to na  Paradoksie, czy w Wysokich Obcasach, czy na Zinolu wszędzie czytam, że to jeden z najważniejszych debiutów roku, wspaniała opowieść i głos pokolenia w ważnej dla niego sprawie. Na szczęście przeczytałem te teksty dopiero po lekturze, bo mógłbym mieć mocno wygórowane oczekiwania odnośnie przyszłej lektury. Jednak spokojnie, bez żadnych oczekiwań zasiadłem do lektury. Pomimo tego i tak zawiodłem się. Jednak po kolei.


Sam komiks opowiada autobiograficzną historię autorki, która wraz ze swym partnerem i znajomym postanawiają spędzić lato pracując w Wielkiej Brytanii. Wielu z nas przerabiało to osobiście, albo zna kogoś kto też tak robił więc znamy realia takich eskapad. Przez to też, dużego zaskoczenia podczas lektury nie ma. Jednak trzeba przyznać, Pani Agata w bardzo skondensowanej postaci przedstawiła wszelkie możliwe warianty emigracji zarobkowej rodaków. Dlatego dzięki lekturze mamy możliwość obserwować olbrzymie kolejki do pośredniaków, cwaniaków Polaczków, którzy już rzekomo ustawili się na wyspach. Wykorzystywanie nowo przyjezdnych przez tych z dłuższym stażem pobytu. Brak pracy, następnie marne zajęcia dorywcze, a potem coś równie okropnego ale w miarę stałego. Trzeba przyznać, zostało to wszystko bardzo umiejętnie sportretowane, za co należy się plus autorce.


Potem przyszła pora na zabawę stereotypami. Dlatego też wszyscy Anglicy to niesamowitych rozmiarów grubasy. Brytyjki to idiotki, a Polacy to oszuści od których lepiej trzymać się z daleka. Polskie kobiety są w większości lepiej wykształcone, zaradne. Mężczyźni  za to mają braki w edukacji i nie radzą sobie z życiem. Jak zawsze w takich przypadkach, część z tego to oczywiście prawda lecz takie generalizowanie trochę mnie drażni. Lekko to krzywdzące jednak rozumiem, że takie są wspomnienia autorki do czego ma jak najbardziej prawo.  Rozumiem też, że opierając się na stereotypach z pewnością łatwiej było przedstawić, na tych lekko ponad stu stronach, aż tak wielką ilość sytuacji jakie zdarzają się  na obczyźnie.


Chciałbym jeszcze wspomnieć o stronie wizualnej całego albumu. Pani Agata ma bardzo ciekawą kreskę, która z jednej strony jest lekko cartoonowa. Przez co wszystko w tym komiksie jest dość dziwnie zobrazowane. Postacie mają zaburzoną anatomię, kwadratowe głowy, wszystko jest takie umowne. Jednak w niektórych planszach, jak np podczas wycieczki głównych bohaterów, gdzie znajdują się kadry ze zniszczonym budynkiem, wyraźnie widać, że autorka również potrafi szczegółowo i realistycznie tworzyć. Różnorodność Pani Agaty i strona wizualna komiksu, to moim zdaniem jego najlepsza strona. Dodatkowo dzięki wydawnictwu Kultura Gniewu dostajemy świetnie wydany album. Ciekawa, usztywniana okładka ze skrzydełkami oraz dobry papier sprawia, że całość pięknie się prezentuje. W przypadku tego wydawcy to standard, za który jestem bardzo wdzięczny.


Jednak to wszystko co napisałem powyżej nie zdołało mnie przekonać do tej opowieści. Dla mnie zwyczajnie była nudna. Nie jest to żadna wyjątkowa pozycja. Miałem nawet lekki problem dobrnąć do końca komiksu, co raczej rzadko mi się zdarza. Jest to opowieść, która absolutnie nic nowego nie wnosi do tematu emigracji. Każdy z nas słyszał już takich wiele, a może nawet przeżył na własnej skórze. Jedyny aspekt wart uwagi w tym komiksie to jego strona wizualna. Dlatego też dziwią mnie wszelkie te zachwyty i porównywanie z Na Szybko Spisane Śledzia. Widzę dużo zbieżnych punktów dla obu historii, ale Rozmówki polsko-angielskie na tle tej drugiej publikacji wypadają bardzo słabo . Na skrzydełku okładki Pani Agata pisze, że nie zna komiksów poza Kaczorem Donaldem z dzieciństwa, no i może tutaj jest problem. Prawdopodobnie gdyby poznała więcej klasyki komiksowej, to byłaby w stanie  tworzyć ciekawsze historie. Mogłaby również poprzestać na byciu rysowniczką, bo to wychodzi jej świetnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz