czwartek, 17 maja 2012

#140 Avengers reż. Joss Whedon scen. Zak Penn, Stan Lee, Jack Kirby, Joss Whedon

Avengers miał być takim mega epic filmem w kategorii filmów komiksowych. Jest zwieńczeniem wielkiej drogi jaką przeszło Marvel Studio budując poprzednimi filmami uniwersum dla opowieści o powstaniu Mścicieli. Oddziału do szybkiego reagowania w przypadkach, kiedy normalne metody i ludzie nie są już w stanie nic zdziałać. W skład oddziału wchodzi Iron Mam, Kapitan Ameryka, Hulk, Hawkeye, Thor i Black Widow. Każdy z nich jest potencjalnie niebezpieczny, trudny do kontrolowania i nieodpowiedzialny, ale Nick Fury dowódca S.H.I.L.D., największej organizacji wywiadowczej na świecie wierzy w pomysł stworzenia super oddziału i wbrew swoim przełożonym wprowadza go w czyn w obliczu ataku najeźdźców z innej planety.


Sam film zbiera od wszystkich poprzednich filmowych adaptacji trykociarzy z Marvela to co najlepsze, mnoży przez budżet i robi wszytko lepiej niż poprzednio. Mamy więc Iron Mana rzucającego co chwilę świetnymi one linerami i dzięki temu jest najciekawszym bohaterem  całego filmu. Oczywiście tylko dopóki nie nastąpiła finałowa walka z armią Lokiego z innego świata. Wtedy gwiazdą filmu niepostrzeżenie objawia się Hulk ze swoim zamiłowaniem do SMASH. Dodatkowo jest sporo akcji w komiksowych klimatach, co chwilę mruganie oka przez twórców do komiksiarzy i pełno odwołań do poprzednich filmów. Pojawia się również nieodłączny 90-letni super dziadek Stan Lee w małej mini roli. Co w filmach Marvela jest już nieodłącznym elementem.  Wszystko to jednak nie przeszkadza w odbiorze filmu dla widzów nie zaznajomionych z poprzednimi częściami lub komiksami.


Nie podoba mi się za to w filmie Howkeye, który szczerze mówiąc nie wiem po co jest. Jeśli miałby chociaż jakieś sensowne zastosowanie jak np. w komiksowej serii Marka Millara The Ultimates vol. 1 gdzie był w drużynie do stopowania furii Hulka po akcji, ale nie. W filmie jest totalnie bezużyteczny. W sumie tak samo jak Black Widow, której najważniejsze zadanie na ekranie to chyba tylko ładnie wyglądać. Co zresztą i tak słabo jej wychodzi bo Cobie Smulders w roli agentki Marii Hill moim zdaniem sprawdza się w tej roli znacznie lepiej. Bezużyteczność tej bohaterki najlepiej widać w końcowej scenie walki gdzie nasi bohaterowie walczą z armią najeźdźców. Thor wali we wszystko piorunami, Iron Man pociska laserami we wszytko co się rusza, Hulk jest w swoim żywiole. Nawet Capitan Ameryka swoją tarczą i Hawkeye coś robią, a nasza bohaterka strzela z dwóch glocków. Równie dobrze mogłaby w tym czasie parzyć kawę. Dodatkowo końcowa akcja Iron Mana, która w zamyśle miała być chyba dramatyczna i trzymająca w napięciu, a tak naprawdę jest słaba i przewidywalna do bólu.Te kilka rzeczy i jeszcze parę innych sprawia, że mam trochę mieszane uczucia co do filmu.


Byłe, zobaczyłem i mam problem. To najlepiej odzwierciedla moje odczucia po seansie. Z jednej strony bawiłem się dobrze. Dwie i pół godziny minęło szybko, uśmiałem się szczerze w kilku momentach i niby wszystko ok. Jednak z drugiej strony odczuwam, że film jest mocno przereklamowany i daleko mu do pierwszej części Iron Mana, która moim zdaniem była świetna. Trochę czuje, że poszedłem do kina bo wszech ogarniająca reklama i nagonka na ten tytuł mnie do tego namówiła, a to już nie jest fajne. W mojej ocenie takie mocne 6/10 bo czuję się wykorzystany i troszkę oszukany przez twórców filmu i momentami jest dość głupi.

1 komentarz:

  1. [...] za drugą. W pewnym momencie nawet Finn The Human wpada na pomysł aby utworzyć coś na wzór Avengers i powstaje TEAMS! Po tym wydarzeniu nic nie będzie już takie samo, ale to trzeba zobaczyć [...]

    OdpowiedzUsuń