piątek, 23 sierpnia 2013

#243 Y: The Last Man vol.10 – Whys and Wherefores, scen. Brian K. Vaughan, rys. Pia Guerra

955586-10Dokładnie 29 kwietnia 2012 roku pojawił się na tym blogu pierwszy wpis związany z tą serią. Jednak samą przygodę rozpocząłem z nią znacznie prędzej. Pamiętam chwilę kiedy pierwszy raz dowiedziałem się o planach wydania jej w naszym kraju przez nieistniejące już wydawnictwo Manzoku. Z jaką ekscytacją opowiadałem potem o tym mojej konkubinie. Niestety następną rzecz jaką pamiętam, to permanentne zdenerwowanie z powodu wiecznego przesuwania terminu wydania. Potem niestety okazało się to standardem u tej oficyny i pewnie jednym z jej gwoździ do trumny. Jednak pomimo tych minusów pamiętam również radość i przyjemność jaka mi towarzyszyła podczas pierwszego zetknięcia się z tym komiksem, a zaraz po niej wielka potrzeba poznania całej historii.


Aktualnie jestem już po lekturze 10 wydań zbiorczych zawierających wszystkie 60 numerów i z żalem muszę przyznać, średnio jestem z nich zadowolony. Wszystko dobrze się rozpoczyna i co prawda przez większość czasu trzyma poziom. Jednak za sprawą dwóch ostatnich tomów moja końcowa ocena jest taka a nie inna. Whys and Wherefores opowiada w głównej mierze o tym jak Yorick miota się między dwoma kobietami, które kocha. Jest to zdecydowanie najlepsza część tego tomu. Cała trójka postaci jest niezwykle wiarygodna. Każda z osób przeszła swoje, dojrzała i wydawałoby się, że wie czego chce i potrzebuje w życiu. Jednak prawda jest troszkę inna i finalnie prowadzi do zaskakującego, wzruszającego zakończenia z udziałem Izraelskiego wojska. Szkoda, że w tym momencie nie zakończyła się cała opowieść.


Niestety dalej następuje ostatni numer z akcją umiejscowioną 60 lat w przyszłości w Paryżu, gdzie pewien młodzieniec wyjaśnia kim jest zagadkowa postać z okładki. Dla mnie była to bardziej intrygująca kwestia niż zagadka zagłady prawie wszystkich mężczyzn na niebieskiej planecie. Niestety już sama odpowiedź jest banalna i głupia. Miałem chyba stanowczo za wysoko postawione oczekiwania, bo wyjaśnienie mnie bardzo rozczarowało. Jest tak samo słabe jak odkrycie tajemnicy zarazy o czym pisałem już tutaj. Moim zdaniem Brian K. Vaughan przez osiem tomów świetnie budował napięcie, mnożył wątki, a sama konkluzja jest jakby napisana od niechcenia na kolanie i oparta na jakiejś pseudo teorii. Natomiast w ostatnim tomie została przedstawiona jakaś koszmarna wizja przyszłości, która w dziwny sposób aspiruje do szczęśliwego zakończenia.


Niby cała opowieść dobiegła do końca, wszystkie wątki zostały zamknięte, jednak czuję niesmak. Przez ten ponad rok zżyłem się z głównymi bohaterami. Patrzyłem jak dorastają i zmienia się każdy na swój sposób. Wszystko to wydawało się, prowadzić do ciekawego i mądrego zakończenia. Jednak stało się zupełnie inaczej. Przynajmniej autor nie zaserwował typowego happy endu, za co należy mu się plus. Jednak nie zmienia to faktu, że liczyłem na coś kompletnie innego.


5 komentarzy:

  1. Michał Misztal23 sierpnia 2013 11:28

    Akurat mi finał podobał się i to bardzo, a przynajmniej tak pamiętam. Powoli kompletuję tomy Ex Machina, jeśli jeszcze nie znasz, sprawdź koniecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ex Machina czeka w kolejce. Teraz chyba zabiorę się za Gotham Central.

    OdpowiedzUsuń
  3. Michał Misztal23 sierpnia 2013 14:14

    Też mam w planach. Szkoda, że już od lat i że nic z tymi planami nie robię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiś czas temu postanowiłem coś zrobić z własną kupką wstydu i teraz staram się ją sukcesywnie zmniejszać. Chociaż zauważam, że jestem już zawalony tymi dobrami za bardzo. Tęsknie do czasów kiedy np. muzyki słuchało się z kaset. Miałem z 20 i wszystkie teksty znałem na pamięć. Teraz mam z 40 gb mp3 i nawet połowy nie ogarniam. Jakoś tak wszystko po łepkach teraz się odbywa u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Michał Misztal24 sierpnia 2013 04:48

    Jeśli to jakieś pocieszenie, teraz ma tak większość osób. Ja też.

    OdpowiedzUsuń