niedziela, 1 lutego 2015

#376 cotygodniowa zeszytówka #144

Jupiter's Legacy 005Jupiter’s Legacy #5, Image Comics

scenarzysta: Mark Millar, rysunki: Frank Quitely

Czułem się dość mocno zagubiony i niepewny kiedy sięgałem po ten komiks. W końcu od ukazania się poprzedniego numeru minęło jakieś dziesięć miesięcy tak na szybko licząc. Niestety pierwsze strony lektury wprowadziły tylko więcej zamętu. Jednak czym dalej w las tym było lepiej. Szybko okazało się, że tajemniczy jegomość z okładki to Barnabas Wolfe, super złoczyńca, który aktualnie pracuje dla rządu USA i zajmuje się wyłapywaniem mu podobnych ukrywających się wśród niczego nie podejrzewającym społeczeństwie. Wszytko to dlatego, aby Brandon i wujaszek Walter nadal mogli realizować swój plan utopijnej ameryki. Wszystko to może by się udało i nadal funkcjonowało, gdyby łowca złoczyńców nie wziął na celownik rodziny Cloe. To co dzieje się później jest jedną wielką zapowiedzią buntu i rebelii wszelkiej maści złoczyńców na czele, której stać będzie jedna niepozorna rodzinka z wyglądu. Bardzo zdziwiło mnie to jak po tak wielkim odstępie czasu z każdą stroną czytało mi się ten komiks lepiej. Szybko poprzypominałem sobie kto jest kim i jakie są po między nimi relacje. Poza tym całość została napisana naprawdę gładko przez co przyjemność z lektury jest wysoka. Drugi pozytyw jaki przykuł moją uwagę to ujęcie głównych bohaterów w naszym społeczeństwie i to jak się w nim ukrywali. Cloe wraz z mężem wykonują najpodlejsze prace aby się tylko nie wyróżniać, a przecież śmiało mogliby walczyć o panowanie nad światem. Natomiast ich nastoletni syn w szkole jest uważany za worek do bicia i nie ma żadnych przyjaciół, tylko po to, by mógł spokojnie i bezproblemowo wymykać się i pędzić na pomoc potrzebującym. Wszystko to w ciekawy sposób ułożyło się w interesującą całość z taką wisienką na torcie w postaci finału tego numeru. Z jego powodu znowu czekam na kolejne numery i tylko kolejne opóźnienia mogą mnie od tego odwieść.


Five Ghosts - The Haunting of Fabian Gray 002Five Ghosts: The Haunting of Fabian Gray #2, Image Comics

scenariusz: Frank J. Barbiere, rysunki: Chris Mooneyham

Zdaję sobie sprawę, że piszę drugi tydzień z rzędu o tej samej serii, ale musicie mi wybaczyć. Zawładnęła ona moimi myślami kompletnie i od tygodnia bardzo często o niej myślę. Cała cudowna pulpa jaka znajduje się na każdej stronie tego komiksu budzi we mnie dziecko, które pierwszy raz zobaczyło lata temu w telewizji pierwszy odcinek starego Star Treka. Z cudownymi tekturowymi scenografiami i naiwną fabułą. Jednak z takim pokładem magii, że na każde kolejne odcinki już polowałem. Tak jest i tutaj. Każda kolejna strona to następna porcja szaleństwa i znanych motywów. Znaleźć tu można pradawny kult połączony z gigantycznymi pająkami. Tajemniczego mistrza kung fu, no bo przecież tego motywu nie mogło zabraknąć, podróżującego w sterowcu wyglądającym jak typowy, żaglowy chiński statek morski. Oczywiście jest i wspaniały Fabian, który w niezwykle widowiskowy sposób wykorzystuje swoje opętanie. Akcja gna do przodu jak szalona, aż nie ma czasu na oddech. Lecz najlepsze co jest tutaj to pierwsze trzy strony pokazujące powstanie, dorastanie i młodość głównego bohatera i jego siostry bliźniaczki. Jak kradli, rozrabiali i zadzierali z mrocznymi siłami. Te trzy strony spokojnie wystarczają za cały tom retrospekcji, aby wprowadzić czytelnika w historię Fabiana i jego siostry. Jestem pełen podziwu jak na tak bardzo ograniczonej przestrzeni udało się twórcom przekazać tak kompleksowo relację między dwojgiem rodzeństwa. Dzięki temu znacznie łatwiej jest potem zrozumieć wszelkie ryzyko jakie ponosi nasz łowca skarbów dla jej ratunku. To dopiero drugi numer tej serii, a ja już tak wysoko ustawiłem mu poprzeczkę, że zaczynam się bać kiedy ona upadnie. Równocześnie z góry proszę o wyrozumiałość, bo coś mi się wydaje, że ta seria teraz często będzie gościć na łamach zeszytówki.


Aquaman (2011-) 038Aquaman #38, DC comics,

scenariusz: Jeff Parker, rysunki: Paul Pelletier

Jestem naprawdę mile zaskoczony w jaki sposób rozwija się aktualny wątek na łamach tej serii. Jakby się tak gruntownie zastanowić nad tym zeszytem, to nie ma w nim nic szczególnego. Ot główny bohater wraz ze swą ukochaną podróżują między wrotami i szukają krewniaczki Aqamana. Żegnają się z jednym światem tylko po to, aby w drugim spędzić trochę więcej czasu. Gdzieś w między czasie staczają zaciętą walkę z kamiennymi stworami ziejącymi ogniem, które jak się okazuje chwilę później strzegą ostatniego, najważniejszego portalu. Jak sami widzicie, drodzy czytelniczy, nie dzieje się tutaj nic czego nie bylibyśmy świadkami w poprzednich trzydziestu siedmiu zeszytach. Jednak nie jest żadna wada. Całość zapewnia naprawdę kawał porządnej i przyjemnej rozrywki. Wszystko to pomimo tego, że jest nam już trochę znajome i niczego nowego scenarzysta tu nie odkrywa. Zostało napisane bardzo sprawnie przez co nie nuży nawet przez chwilę. Nawet rysunki, na które już wiele razy narzekałem, w końcu wyglądają jakby Paul Pelletier nauczył się rysować. Co prawda nadal ma problemy z twarzami, ale za to drugi plan jest pełen szczegółów i po prostu ciekawy. Natomiast scena pojedynku głównych bohaterów z kamiennymi potworami skąpana w ogniu i wodzie to już przyjemne dla oka ilustracje. Nie wiem co się stało na łamach tej serii od czasu rozpoczęcia aktualnego wątku, ale proszę więcej takich zmian, bo efekt jest bardzo w porządku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz