niedziela, 8 lutego 2015

#377 cotygodniowa zeszytówka #145

Deadpool (2012-) 041Deadpool #41, Marvel

scenariusz: Gerry Duggan oraz Brian Posehn, rysunki: Salva Espin,

Deadpool poszukujący sensu swojego życia i odpowiedniego miejsca na świecie. Czy to w ogóle możliwe w serii która z założenia ma na celu wszystko wykpić i ośmieszyć w akompaniamencie dużej ilości krwi? Po lekturze tego numeru dochodzę do wniosku, że po rozwinięciu aktualnych wątków to mogłoby się udać. Po tym jak Wade był ucieleśnieniem pokoju i opanowania, powrócił do dawnego siebie. Od tego czasu czuje się zagubiony i wszędzie czuje się bardziej jak gość, niż u siebie. Nawet jego małżeństwo nie wydaje się do końca takie jak powinno. Zaczyna kwestionować swój dotychczasowy sposób bycia i stosowania przemocy jako lekarstwa na wszystko. Dobrze zostało to zilustrowane na pierwszych kilku stronach gdy wałęsa się po ulicach miasta i wszędzie czuje się nieakceptowany. Wszystko to prowadzi go do strasznej myśli. Czy nie rozpocząć podawać sobie szczepionki zapomnienia, którą był karmiony tyle lat przez szalonego doktora. Właśnie w takim momencie ratuje go tylko telefon jakiegoś podrzędnego superbohatera Trapstera z propozycją pracy w roli najemnika gdzieś na bliskim wschodzie. To co dzieje się dalej tylko utwierdza mnie, że główny bohater bardzo potrzebuje urlopu od wszystkiego  i czuje się absolutnie zagubiony w obecnej sytuacji. Kolejny numer tej serii z rządu, który mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Na dodatkową uwagę zasługuje również drugi plan, na którym świetnie postęp czasu zasygnalizowano za pomocą zmieniających się konsol i coraz większych telewizorów. Jeśli chodzi o humor to najbardziej rozbawił mnie dzwonek telefonu Deadpoola. Przypomniał mi pewną głupią komedię i kilka miłych wspomnień z mojej przeszłości.


Birthright 005Birthright #5, Image Comics

scenariusz: Joshua Williamson, rysunki: Andrei Bressan

Komiks ten rozpoczyna się interesującą sceną podczas której młody Michael Rhodes staje na przeciw olbrzymiej bestii w krainie fantasy. Wszystko po to, aby uratować swoją skrzydlatą towarzyszkę. Co prawda zdobył się na wielką odwagę stając na przeciw wielkiemu niebezpieczeństwu, ale nawet wtedy nie był w stanie walczyć, a co dopiero zabić. Tylko interwencja ogra, jego nauczyciela i opiekuna, uratowała całą sytuację. Wszystko to bardzo dobitnie pokazuje jak mały chłopiec w całkowicie obcym świecie czuje się zagubiony i nie gotowy do swojej nowej roli. Obracając kolejną stronę zmienia się całkowicie klimat opowieści i zachowanie głównego bohatera. Czytelnik trafia do teraźniejszości, gdzie ta sama postać już dorosła, toczy pojedynek z jednym z pięciu magów ukrywających się w naszym świecie. Teraz jest już w pełni ukształtowaną maszyną do zabijania, która nie zatrzyma się przed niczym dopóki nie zrealizuje swojego zadania.  Kontrast jaki pojawia się na tych kilku stronach, zarówno wizualny jak i fabularny, to moim zdaniem najlepszy fragment tego numeru. Na dosłownie kilku stronach w  idealny sposób zostało pokazane jak wielką przemianę przeszedł główny bohater.  Co prawda widzimy tylko początek i koniec tej przemiany, ale to akurat nie jest wada. Mi bardzo zaostrzyło to apetyt, aby poznać całą historię tego co było pomiędzy. Poza tym, w całej opowieści następuje mały przełom za sprawą bardzo krótkiej rozmowy jaką odbył młodszy brat głównego bohatera Brennan Rhodes z magiem ukrywającym się w naszym świecie. Wprowadza to odrobinę niepewności w relacje braci, a to co zrobił główny bohater ze swoim wrogiem tylko to powiększa. Jedyny minus jaki ma ten zeszyt, to jego zakończenie. Wydaje mi się płytkim i zbędnym zagraniem ze strony scenarzysty, które kompletnie nie interesuje mnie jak się rozwinie.


Swamp Thing 2015Swamp Thing #39, DC Comics

scenariusz: Charles Soule rysunki: Jesus Saiz

Z żalem to piszę, ale niestety ten komiks jest najsłabszy z całego tego zestawienia. Co prawda dochodzi do finalnej konfrontacji pomiędzy Swamp Thingiem, a Machine Queen i jej całkiem ciekawym pomocnikiem, gdzie nasz bohater w końcu poznaje prawdę z kim tak naprawdę walczy. Niestety nic ciekawego już dalej się nie dzieje. Los wojny na razie jest mocno przesądzony. Królestwo zieleni znajduje się w bardzo trudnej sytuacji i nawet gościnny występ Constantine'a nie pomaga tutaj za wiele. Nawet mam wrażenie jakby jego postać została tutaj umieszczona na siłę. Przecież jego działanie można by spokojnie zastąpić czymś lub kimś innym i nie nabijać sztucznie objętości komiksu sceną, która w sumie nic ważnego nie wnosi do całości. Ot kolejna scena bijatyki z czerstwymi żartami. Poza tym wszystkie działania głównych postaci są tak bardzo przewidywalne. Zarówno Awatar maszyn jak i główny bohater zostali postawieni w takie sytuacje, że mogli zareagować tylko w jeden sposób. Przy okazji pozbawiając czytelników elementu zaskoczenia. Jedynym momentem, który naprawdę mi się spodobał to ostatnia strona tego komiksu, gdzie zostało zaprezentowane wielu poprzedników Hollanda. Prezentują się oni wspaniale dzięki czemu można na nich patrzeć dłuższą chwilę i bawić się w dopasowywanie ich w odpowiednie epoki i społeczności z jakich pochodzili.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz