niedziela, 27 października 2013

#260 cotygodniowa zeszytówka #78

X-Men-v4-006-(2013)X-Men v.4 #6, Marvel

scenariusz: Brian Wood, rysunki: David López

Z racji tego iż opowieść zmierza już ku końcowi i zostały tylko trzy zeszyty do końca, nadszedł moment na odkrycie kart. Okazało się komu przypadło w udziale grać czarne charaktery. Po części zostały wyjawione ich motywy działania, ale tutaj scenarzyści pewnie będą nas jeszcze próbowali zaskoczyć i wmawiać, że jednak nie wszytko wygląda tak jak się czytelnikom wydaje. Po dojściu do ostatniej strony jestem raczej średnio usatysfakcjonowany. Miało być zapewne wielkie zaskoczenie, a wyszło jak zawsze. Cały numer głównie opiera się na jednej scenie kiedy to okazuje się kto ma jakie zamiary i jest ona dość słaba. Nie trzyma w napięciu, wszystko przebiega dość sztampowo i jakby było tego mało to złe postacie wcale nie zaskakują. Przecież od samego początku wszystko na nich wskazywało. Pozostaje jeszcze wspomnieć o stronie wizualnej tego dzieła. Nie wiem czy rysownik odwalał swoją pracę na kolanie, albo może miał mało czasu i się śpieszył, ale dzięki temu efekt końcowy jest marny. W szczególności gdy zwróci się uwagę na twarze postaci. Np. na stronie 8 Rogue wygląda jak jakaś staruszka z koszmaru, której wyraz twarzy jest dla mnie nie do odkrycia. Na stronie 9 z kolei Jean Grey z przeszłości wygląda jakby miała wodogłowie albo była ciężko chora na jakąś inną chorobę. Po za tym te ilustracje w większości prezentują poziom jakiegoś średniego web komiksu, a przecież to jest Marvel, dla którego pracują wielcy tego przemysłu. Coś tu chyba poszło nie tak.


Thief of Thieves 017Thief of Thieves #17,  Image Comics


scenariusz: Andy Diggle, rysunki: Shawn Martinbrough


Plan wielkiego napadu dochodzi w końcu do skutku. Czytelnik obserwuje z jakim artyzmem Redmond wyprowadza wszystkich w pole. Udaje mu się oszukać policję, wielkiego lokalnego bandziora i spokojnie dostaje się na miejsce swojego zlecenia. Oczywiście nie małe zasługi w tym wszystkim ma nieświadoma wszystkiego agentka Cohen. Jednak nie wie o tym chyba tylko ona, bo przecież wszyscy czytelnicy zapewne spodziewali się tego już od kilku zeszytów wstecz. Na szczęście nie ma tutaj jakieś szybkiej akcji pełnej wybuchów, a twórcy postanowili całość skonstruować na dobrych dialogach. Dzięki czemu jest niezwykle trudno oderwać się od lektury. Jakby tego było mało, całość kończy się sceną, która towarzyszy czytelnikom od samego początku tej serii dzięki czemu całość zatacza koło. Jestem ciekaw co z tego dalej wyniknie i jak zwykle czekam z niecierpliwością na następny numer. W końcu powinna się w nim znaleźć wielka ucieczka najlepszej grupy złodziei oraz finał całego misternego planu.


Animal Man (2011-) 024Animal Man #24, DC comics


scenariusz: Jeff Lemire, rysunki: Rafael Albuquerque


Podczas lektury tego numeru byłem lekko znudzony i miałem wrażenie, że Jeff Lemire idzie w złym kierunku ze swoją opowieścią. W The Red nadal trwa rewolucja i na arenie wydarzeń pojawił się nowy awatar czerwieni. Gdzieś tam pałęta się również Maxine, co trochę komplikuje całą sprawę. Buddy oczywiście stara się ją odnaleźć ale średnio mu to wychodzi. Całość niby miała trzymać w napięciu, ale niestety dramaturgia jest tego słaba, że nic z tego nie wyszło. Tak trwałem w tym przeświadczeniu, aż dobrnąłem do momentu w którym cała akcja z The Red łączy się z rozdaniem filmowych nagród na kształt Oscarów.  Mianowicie protagoniści wykorzystują fakt iż cały świat śledzi transmisję i wygłaszają prawa nowego świata, który teraz zapanuje pod panowaniem ich kościoła. Przy okazji biorą wszystkich obecnych na gali za zakładników i grożą ich zabiciem jeśli do godziny nie zjawi się nasz bohater. Zdaję sobie sprawę, że ich wystąpienie to nic odkrywczego. Takich akcji było już wiele w całej popkulturze. Lecz czytając ten fragment czułem jakąś siłę płynącą z ich przekazu. Oni sprawiają wrażenie jakby silnie wierzyli w to co mówią i byli skłonni do wszelkich działań, aby je osiągnąć. Dodatkowo, gdzieś tam między wierszami, scenarzysta kpi z tego całego świata gwiazd i znanych ludzi, co o dziwo świetnie pasuje do siebie. Dzięki takiej końcówce zmieniłem zdanie i teraz ze znacznie większą ochotą czekam na kolejny zeszyt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz