piątek, 24 stycznia 2014

#282 Daredevil Ultimate Collection Vol.1, scen. Brian Michael Bendis, rys. Alex Maleev, Manuel Gutierrez, Terry Dodson oraz Rachel Dodson

IMG_20140124_215801Odkąd tylko pamiętam zawsze darzyłem Daredevila wielką sympatią, mimo że tak naprawdę miałem z nim bardzo znikomą styczność. Myślę, że wszystko zaczęło się od pierwszej lektury The Man Without Fear wydanego u nas przez TM-Semic. Dla mnie po dziś dzień jest to jeden z najlepszych komiksów jaki czytałem, a w kategorii superbohaterów mało co może mu dorównać. Jednak po jego lekturze jakoś nie sięgałem po więcej tytułów z tą postacią. Z jednej strony miałem ograniczone możliwości, w końcu ten bohater nie jest zbytnio popularny w naszym kraju, Internetu wtedy nie było, a zakupy zagranicą robili nieliczni. Z drugiej jednak strony jakoś nie miałem ochoty, gdy ta możliwość już się pojawiła. Gdzieś tam kiedyś przeczytałem klasyka w postaci Born Again na którym się srogo zawiodłem i dość dobrego Daredevil: Yellow. Więc jak widzicie, moje zamiłowanie do tej postaci jest naprawdę trudno wytłumaczalne.


Jednak od jakiegoś czasu miałem silne postanowienie, aby coś zmienić w tym temacie i zamówiłem u mojej ukochanej konkubiny na urodziny pierwszy tom przygód śmiałka w wykonaniu Bendisa i Maleeva. Ona nie byłaby sobą, gdyby mnie posłuchała: od razu kupiła mi wszystkie trzy tomy ich autorstwa. Trochę się naczytałem o poziomie zawartych w nich historii i  z dość wygórowanymi oczekiwania przystąpiłem do lektury.


Bardzo zaskoczyła mnie już pierwsza historia  w tomie ilustrująca trudy w jakich Ben Urich, reporter Daily Bugle, stara się opowiedzieć los małego chłopca zamkniętego w świecie postaci komiksowych. Maluch pod wpływem wielkiego szoku popadł w traumę, a nasz reporter pragnie za wszelką cenę dowiedzieć się co strasznego spotkało chłopca. Całość została opowiedziana w niezwykle nastrojowy, spokojny sposób, a główny superbohater pojawia się tylko czasem gdzieś w tle. Dzięki temu czytelnik z każdą stroną coraz bardziej zatraca się w ciekawej historii. Mocno mnie zdziwiło takie rozpoczęcie tego grubego tomiszcza, jednak było to miłe zaskoczenie. Później natomiast nastąpiło to na co czekałem. Bendis rozpoczyna od trzęsienia Ziemi pokazując zabójstwo Kingpina, a potem nie zwalnia nawet przez moment. Główny wątek jaki przewija się przez ten komiks to, podobnie jak w przypadku Born Again, ujawnienie prawdziwej tożsamości Matta Murdocka. Bendis w dość dokładny sposób pokazuje jak wpływa to na życie głównego bohatera, jego bliskich, pracę zawodową i ktoś mógłby pomyśleć, że po prostu odcina kupony z klasycznej opowieści Franka Millera. Jednak on dodatkowo uwspółcześnia całą opowieść dodając do niej chociażby  bez ustanku czyhających na sensację reporterów, którzy to w bardzo wymierny sposób komplikują całą sytuację. Ciekawym pomysłem okazało się również wplecenie w całą intrygę wdowy po nieboszczyku, która w dość szybkim czasie odnajduje się w przestępczym biznesie małżonka.


IMG_20140124_222447Komiks ten to z jednej strony typowa opowieść o zamaskowanych bohaterach walczących ze złem. Z przedziwnymi wrogami, kostiumami i całym tym dobrodziejstwem gatunku. Ta część jest czystą, naprawdę udaną rozrywką. Jednocześnie jest też mroczna i duszna opowieść o tragedii małego chłopca. Daredevila, który czuje się mocno zagubiony w całej otaczającej go rzeczywistości. Świecie, w którym nie odpowiada tylko za swoje życie, ale też i wielu bliskich mu osób. Dzięki temu jest to pozycja bardzo ciekawa, w której każdy powinien znaleźć coś ciekawego dla siebie.


Warto zwrócić również uwagę na zawarty tutaj numer #28, który skupia się na przedstawieniu sytuacji w której śmiałek likwiduje po kolei kilku łotrów polujących na Daredevila. Nie byłoby w sumie nic szczególnego w tym zeszycie, gdyby nie fakt, że jest on cały niemy. Dzięki temu czytelnik otrzymuje ciekawą porcję czystej akcji pozbawioną głupich dialogów pomiędzy walczącymi stronami. Co zawsze mnie śmieszyło. Został tutaj zastosowany bardzo prosty środek, a efekt jest wspaniały.


Jedynym minusem całego komiksu jest niestety sposób jego wydania. Posiadam wydanie w miękkiej okładce, ponieważ wersja twardo okładkowa niestety dostępna jest tylko w drugim obiegu i to w cenach moim zdaniem lekko chorych. Bardzo zdziwiłem się, gdy wziąłem komiks pierwszy raz do ręki. Miałem nadzieje, że okładka będzie przynajmniej usztywniana jak w wydawanych przez Egmont Baśniach, bo moim zdaniem to już by wiele zmieniło na plus. Niestety tak się nie stało i nie jest ona w sumie wiele grubsza od przeciętnej strony. Jakby tego było mało, to strony są tak cienkie, że czasem miałem wrażenie jakby się marszczyły od samego ciepła dłoni. Było to przyczyną dodatkowych zbędnych nerwów podczas lektury.


Jednak pomimo tego co napisałem w akapicie powyżej, nie mam najmniejszych wątpliwości, aby polecić ten komiks każdemu. Jest to dobrze skonstruowana historia, która wciąga od samego początku i nie pozwala się oderwać od lektury, aż do samego końca. Wszystko w niej jest świetnie wyważone i w momencie kiedy czytelnik mógłby się poczuć zmęczony jednym z wątków, to akurat w odpowiednim momencie następuje jego zmiana na kolejny. Bardzo się cieszę, że kolejne tomy już na mnie czekają i nie będę musiał czekać na kolejną porcję przygód zamaskowanego herosa z Hell Kitchen.


[gallery columns="4" link="file" ids="2764,2767,2766,2765"]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz