piątek, 6 marca 2015

#383 Black Science tom 1 Zasada nieskończonego spadania, scen. Rick Remender, rys. Matteo Scalera

IMG_20150306_213303Dość mocno ucieszyła mnie informacja o wydaniu tego komiksu w naszym pięknym kraju z co najmniej kilku powodów. Jest to pozycja z wydawnictwa Image Comics, które od jakiegoś czasu mocno sobie cenie. Zapewne to widać po moim co tygodniowym dziale zeszytówka, gdzie pojawia się coraz więcej serii od tego wydawcy. Jest to z założenia seria rozrywkowa w klimatach SF o podróżach między światami. Nie jest to co prawda nic nowego, w końcu popkultura przerobiła już ten temat na setki sposobów, ale co mi tam. Dobra fantastyka, a czasem i ta zła, jest zawsze w cenie. Z takim nastawieniem przystąpiłem do lektury i teraz mam problem jak ją ocenić bo podoba mi się tak w połowie.


Z jednej strony jest to historia grupy Granta McKay'a, którzy przy pomocy wymyślonej przez niego Latarni są w stanie przemieszczać się pomiędzy alternatywnymi światami. Przez tych sześć numerów jakie zawiera pierwszy tom, zwiedziłem kilka pięknych, bardzo kolorowych krain. Każda z nich na swój sposób czymś mnie zauroczyła i wciągnął do siebie od samego początku. Dodatkowo zaintrygował mnie główny wątek,  w którym nasza drużyna pojawia się nie wiadomo gdzie i musi przetrwać w takim miejscu jakiś określony czas do następnego skoku. Z lektury wiem też, że zazwyczaj nie jest to proste, bo gdzieś za rogiem zawsze czai się na nich  niebezpieczeństwo lub wyzwanie, co tylko wzmaga moje zainteresowanie.


Jednak z drugiej strony cała ta historia skonstruowana tylko na zasadzie kolejnych przejść w nową i nieznaną przestrzeń tak bardzo gna do przodu, że nie ma już miejsca na nic więcej. Z tego też powodu mam w nosie wszelkie zaskakujące zwroty akcji, w zamyśle autora. Z jednej prostej przyczyny. One głównie opierają się na nagłej śmierci jednego z głównych bohaterów, a ja nawet nie zdążyłem ich poznać, polubić. Więc jakim cudem miałbym się przejąć faktem ich zgonu? Poza tym takie zagrania fabularne mógłby być zaskakujący za pierwszym razem. Natomiast jeśli tak się dzieje w prawie każdym numerze tego tomu to po prostu zaczyna to nudzić.


Jestem naprawdę rozdarty po lekturze Black Science co już od dawna mi się nie przydarzyło. Z jednej strony pochłonąłem ten tom w ekspresowym tempie i nawet przyjemnie przy nim spędziłem czas. Taka lekka lektura w sam raz przed snem. Dodatkowo komiks ten jest po prostu piękny. Żywa, energiczna i pełna szczegółów kreska Matteo Scalera wraz z kolorami, wprost niesamowicie dobranymi przez Deana White'a sprawiają, że chętnie ich wspólną pracę powiesiłbym na którejś ze ścian w powiększonym formacie. Potem mógłbym usiąść w fotelu z jakimś dobrym napojem i spokojnie kontemplować. Z drugiej jednak strony, jest ta strasznie pędząca akcja i w sumie brak interakcji z bohaterami z prozaicznego braku czasu. To naprawdę mnie boli i dość mocno psuje mi odbiór całości. Po mimo tego, z pewnością sięgnę jeszcze po kolejny tom. Choćby tylko po to, aby przekonać się w którą stronę pójdą moje odczucia.


[gallery link="file" ids="3851,3853,3852"]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz