środa, 14 stycznia 2009

#86 marudzenie

Znalazłem fajną pracę, która naprawdę mi się podoba. Jeśli się postaram to mam szansę się załapać na ciepłą posadkę i przyznam, że bardzo podoba mi się ten pomysł. Jednak jest jeden mały minus, praca jest dość daleko i codziennie marnuję jakieś 1,5h na dojazd. Wychodzę z domu o 8.30 i wracam jakoś ok 18, tak w sumie nic nie mając z całego dnia. Ja wiem, że tak ma wyglądać moje dorosłe życie, bo przecież 8h w pracy to standard, jednak nie podoba mi się to jak @#$$!@$%^^&*($%*_#$@. Wiem że się przyzwyczaję i będzie wszystko ok, ale do tego czasu chyba mnie prącie strzeli.

Jakoś cały dzień mnie dziś okropnie dobił, a siedząc w wannie odkryłem co mnie dobija najbardziej - jestem leniem do potęgi!!! !$(@*#)@*!@ jego mać. Nie chce mi się kompletnie nic. Monika oznajmiła dziś, że idzie na studia podyplomowe w tym roku i aplikację. Ambitne plany, ale znając ją mogę powiedzieć, że jeśli będzie naprawdę tego chcieć to da radę lekko, a ja? Ja jestem taki leń, że nawet nie chce mi się magisterki napisać i obronić. Pięć lat wytrzymałem na studiach, a skończyć już mi się nie chce. To jest przecież skandal, a o jakichkolwiek uzupełniających nawet nie myślę. Ale mniejsza o to. Mi się nawet nie chce robić tego co lubię, albo zawsze chciałem. Leży u mnie sterta książek i komiksów do przeczytania i nie chce mi się!! Jakoś pod koniec zeszłego roku zacząłem się bawić 3d maxem bo zawsze chciałem poznać ten program. Kupiłem nawet podręcznik do tego za kupę kasy i nic. Pobawiłem się, sprawiało mi to olbrzymią frajdę i olałem to, a teraz jakoś głupio mi wrócić! Głupio mi wrócić? jak to debilnie brzmi!! Photoshopa też chciałem poznać i skończyło się na ściągnięciu w trzy kije wideo tutoriali, które poza tym że zajmują mi pełno miejsca na dysku to nawet ich nie rozpakowałem. Mam pomysł aby napisać bajkę. Tak wiem, poroniony to pomysł, ale siedzi mi w głowie taki pomysł już chyba z dwa tygodnie. Kiełkuje, ewoluuje i aż się prosi o napisanie. Ale jak zwykle, tego też nie chce mi się zrobić, to jest jakaś *#&$!$!@(*% żenada! Jestem @#*$&@!($!* leń, a najgorsze jest to że nie umiem z tym nic zrobić. Chciałbym, staram się ale nic nie wychodzi, a mój słomiany zapał nie pomaga. &*#@$&$*$ jego mać!!!!


ps. Widziałem ostatnio "Frost/Nixon" świetne kino i gorąco polecam.

ps2. właśnie się dowiedziałem że mam "pracę w stylu czarnoksiężnika z krainy oz: jestem schowany za maszyną i nie biorę pod uwagę ludzkich potrzeb" od siebie dodam że jednym pozwalam spełniać ich marzenia, albo potrzeby, innym za to je niszczę i dobijam, sasasasasass władza!!!!

środa, 7 stycznia 2009

#85 pajacyk

Dziś będzie społecznie i zaangażowanie. Od jakiś dwóch lat klikam codziennie na stronę pajacykai namawiam was do robienia tego samego. Poprzez tą stronę Polska Akcja Humanitarna zbiera pieniądze na dożywianie głodnych dzieci w szkołach. Wystarczy że każdy z nas wejdzie na nią i kliknie raz dziennie na jego brzuch pajacyka, a sponsorzy zapłacą za to na głodne dzieci. Nas to nic nie kosztuje, a możemy pomów. Więc czemu nie mielibyśmy tego robić? Ja osobiście tak się przyzwyczaiłem już do tego klikania że nawet jak mam dostęp do jakiegoś innego kompa niż mój to też z niego klikam. Tak, tak jestem świr. Na koniec chciałbym napisać, że nikt mi nie płaci za tego posta, ani nic w tym stylu. Po prostu uważam, że jest to dobra akcja która działa i namawiam do niej moich znajomych i czytelników (całych pięciu pewnie) aby wyrobić w sobie nawyk do codziennego klikania w pajacyka.



wtorek, 6 stycznia 2009

#84 Gran Torino reż. Clint Eastwood scen. Nick Schenk

Najnowszy film Clinta Eastwooda opowiada o zgorzkniałym starcu Walt Kowalski, który po śmierci swojej żony zostaje sam (w tej roli świetny Clint). Nie może się dogadać ze swoimi dwoma dorosłymi synami. W sąsiedztwie ma samych imigrantów, a on jako pan swojej posesji i można by rzec nawet rasista nie znosi każdego i nikogo nie potrzebuje. Wszystko się zmienia w momencie gdy przed sąsiednim domem dochodzi do napaści na imigrancką rodzinkę i napastnicy przez pomyłkę wchodzą na posesję naszego głównego bohatera. Ten chwyta za broń i przepędza napastników. Zrobił to tylko i wyłącznie z prywatnych pobudek, lecz zostało to odczytane jako bohaterski czyn i cała społeczność imigrantów zaczyna mu dziękować. Pod wpływem tych wydarzeń, główny bohater pomaga sąsiadom, ale również i sobie. Staje na przeciw swoim rasistowskim poglądom i sposobie patrzenia na świat.
"Gran Torino" to film o przyjaźni, walce z własnymi słabościami i o tym, że czasem należy mocno zrewidować własne poglądy. Po mimo tego, że film opowiada o poważnych sprawach to muszę przyznać, ubawiłem się świetnie. Główny bohater Walt Kowalski to zgorzkniały człowiek, który nie boi się powiedzieć prosto w twarz co myśli i dzięki tym tekstom bawiłem się świetnie podczas oglądania. Wypowiada takie teksty i jest tak twardy gość, że naprawdę miło się to ogląda. Zabierając się za ten film myślałem, że będzie to kawał ciężkiego kina o rasizmie i nietolerancji, a jest to naprawdę kawał dobrego kina, które i tak daje do myślenia.


Lubię bardzo Clinta Eastwooda w roli reżysera i to już od dawna. Przecież takie filmy jak "Bez przebaczenia" "Doskonały świat" "Rzeka tajemnic" czy "Za wszelką cenę" to kawał świetnego kina i zawsze z wielką niecierpliwością czekam na kolejne jego filmy. Jednak oglądając ten zauważyłem coś smutnego, a mianowicie jaki stary jest już Clint. Z żalem muszę powiedzieć, że może nie być nam dane zobaczyć już wiele jego filmów, a jeśli się tak stanie to odejdzie naprawdę wielki aktor i reżyser. Więc może choćby z tego powodu namawiam na "Gran Torino", a i tak jest to naprawdę dobry film i warto.



poniedziałek, 5 stycznia 2009

#83 ucieszyłem się

Tak się zastanawiałem czy się pochwalić, czy nie i jednak postanowiłem być nie skromny. Otórz wędrując po odmętach internetu natrafiłem ostatnio na pewien miły fakt, a mianowicie pierwszy raz ktoś podlinkował mojego bloga. Żeby było śmieszniej okazało się, że zrobił to Śledziu na swoim blogu odnośnie swojej nowej serii komiksowej "Wartości rodzinne" i podlinkował mój wpis odnośnie właśnie tego komiksu. Czyżby miało to świadczyć o tym że mnie czasem czyta? No nie wiem ale i tak ucieszyłem się z samego faktu podlinkowania! Staję się sławny i będzie co dzieciom opowiadać. Wszystko wygląda tak i postanowiłem tutaj zamieścić na dowód dla moich (może) przyszłych dzieci, a żeby było śmieszniej to wylądowałem w doborowym towarzystwie chociażby takiego motywu drogi albo bloga Gonza:




#82 Sigur Rós - Heima

"Heima" znaczy w domu i tak można określić to DVD. Sigur Rós w 2006 roku po powrocie do Islandii z międzynarodowego turnée postanowił zagrać kilkanaście darmowych koncertów dla swoich rodaków. Podczas dwóch tygodni lata zespół wędrował po całej wyspie i dawał spontaniczne występy na polach, w opuszczonych fabrykach, w miejskich domach kultury i innych dziwnych miejscach. "Heima" jest właśnie jakby filmem dokumentującym całe to wydarzenie. Dzięki temu mamy okazję zobaczyć fragmenty z występów, wysłuchać kilkunastu wywiadów z członkami zespołu i poznać piękno i surowy wygląd Islandii, bo jak dla mnie to ona jest najważniejszą bohaterką tego wydawnictwa.Nie ma co robić z tego tajemnicy ale Sigur Rós to jeden z moich ulubionych zespołów i ich koncert był jak na razie najlepszy na jakim byłem! Cenię ich muzykę bo dla mnie to czysta forma piękna i niesamowicie silnie na mnie oddziałuje. Jeśli się w nią wsłucham miewam dreszcze na plecach, mam łzy w oczach i wszystko to jest niezwykle intensywne. Podczas koncertu myślałem że zwariuję od nadmiaru bodźców, a dzięki temu DVD udało mi się znowu poczuć to samo.


Co mnie naprawdę urzekło podczas oglądania pierwszej płyty to umiejscowienie całego zespołu w tym filmie. W prawdzie są głównymi prowodyrami całego zajścia i tak jakby narratorami jak i bohaterami, ale takimi drugiego planu. Na pierwszym planie jest Islandia. Cała muzyka jest ilustracją dla tej pięknej wyspy, a zespół pojawia się gdzieś na drugim planie. Nie czuje się w ogóle gwiazdorstwa zespołu, do czego mieliby pełne prawo. W zamian odczuwamy olbrzymią skromność i jakiś taki spokój wszechogarniający. Na drugim DVD jest już w sumie tylko zespół i jego występy, ale też bardzo kameralne i nastrojowe jak cała twórczość zespołu. Poza tym na dodatkowej płycie są wszystkie wykonane kawałki podczas trasy w całości, więc jest tego naprawdę sporo. Wspaniałe są również momenty kiedy zespół po występie wita się z wszystkimi i wyglądają jak jedna wielka rodzina, która nie widziała się od bardzo dawna. W naszym kraju nie do pomyślenia o takiej więzi chociażby z sąsiadem.

Całe wydawnictwo jest wydane bardzo oszczędnie. Płytki schowane są w tekturowym pudełku. W środku książeczka z kilkoma zdjęciami i pełny spis kawałków. Samo DVD to w sumie standard, dźwięk 5.1 lub DTS, menu z dostępem do poszczególnych kawałków, możliwość odpalenia kalendarza i obejrzenia filmu według kolejności w jakiej podróżował zespół i to chyba wszystko.

Moim skromnym zdaniem Sigur Rós wydał coś naprawdę pięknego. Spokój i optymizm płynący z tego filmu mógłby posłużyć za terapię uspokajającą. Całość trwa prawie 4 godziny, jednak naprawdę warto, bo jest to niezwykle mile spędzony czas. Jeden z najfajniejszych prezentów urodzinowych tego roku. Dziękuje bardzo!

track lista:
dysk 1:
1. glósóli
2. sé lest
3. ágætis byrjun
4. heysátan
5. olsen olsen
6. von
7. gítardjamm
8. vaka
9. a ferd til breidafjardar 1922 (with steindór andersen)
10. starálfur
11. hoppípolla
12. popplagið
13. samskeyti

dysk 2:
1. glósóli
2. sé lest
3. heysátan
4. ágætis byrjun
5. gítardjamm
6. dauðalagið
7. vaka (snæfell)
8. vaka (álafoss)
9. starálfur
10. heima
11. rimur
12. popplagið
13. hoppípolla
14. olsen olsen
15. samskeyti
16. von